– Premier jest kibicem i aktywnym piłkarzem i na pewno będzie próbował wołać: "Polacy, nic się nie stało". Tak jak w przypadku Sławomira Nowaka czy wyborów na Dolnym Śląsku – ocenia Anna Grodzka z Twojego Ruchu. W "Bez autoryzacji" posłanka podkreśla, że za aferę korupcyjną przy MSWiA i MSZ odpowiada politycznie premier i dlatego powinien zostać zmieniony.
Wczoraj wszystkich zaskoczyła największa afera korupcyjna w historii. Widzi Pani jakieś wyjście z tej sytuacji dla PO?
Anna Grodzka: Pamiętam, że pan premier i jego ugrupowanie dochodziło do władzy w atmosferze antykorupcyjnej. Były obietnice, że się za to wezmą, miały być przygotowywane ustawy antykorupcyjne, które w końcu nie zostały zrobione. Skoro w Polsce jest tak, że premier i szef partii ma takie duże prerogatywy, moim zdaniem za duże, i ten premier dopuszcza do takiej korupcji, to musi wziąć na siebie za to odpowiedzialność. Tym bardziej, że antykorupcja była ważnym punktem programu Platformy.
Donald Tusk, pani zdaniem, zamiecie sprawę pod dywan? Czy może coś z tym zrobi?
Premier jest kibicem i aktywnym piłkarzem i na pewno będzie próbował wołać: "Polacy, nic się nie stało". Tak jak w przypadku Sławomira Nowaka czy wyborów na Dolnym Śląsku. Nie będzie sprawy albo jakiś sąd się nią "dobrze" zajmie, śledztwo potrwa 2 lata i wszystko rozejdzie się po kościach. W tej sytuacji premier jest do wymiany. To on uczynił się wodzem i musi ponieść konsekwencje. Bez zmiany premiera nie będzie zmiany realnej.
Ta afera to gwóźdź do trumny PO?
Gwóźdź do trumny zamyka klapę i dobija ostatecznie. Tutaj raczej mamy proces staczania się po równi pochyłej. Niedługo poparcie dla PO spadnie poniżej magicznego progu 20 proc. i wtedy dopiero zacznie się dziać. Posłowie zobaczą, że nie ma tu żadnego poweru i partia się rozleci.
Premier do dymisji nawet za cenę rządów PiS, dojścia tej partii do władzy?
Przeżyliśmy 2 lata rządów PiS i to, co oni zapowiadali i zamierzali, nie miało potem pokrycia w faktach. Dojście do władzy PiS-u byłoby powtórzeniem tamtej sytuacji. Poza tym, PiS nie wygra, a nawet jeśli, to nie będzie w stanie wygrać rządu.
W Polsce potrzeba zupełnie nowego układu sił, który zmieni demokrację, nie tylko gospodarkę. Polityka musi się stać przezroczysta. Po drugie, potrzeba więcej mechanizmów do decydowania bezpośredniego, a tylko strukturalna zmiana zagwarantuje nam nowe podejście do polityki. Obecnie politycy nie myślą o rozwiązywaniu problemów, tylko utrzymywaniu się przy władzy – ta filozofia musi zostać zmieniona przez wyborców, którzy zagłosują na ugrupowania dającą realną szansę zmiany.
Zmieniając temat – Jacek Kochanowski w "Wyborczej" mówi o tym, że polski Kościół musiał sobie znaleźć przeciwnika i akurat padło na gender. Faktycznie Kościół musi mieć zawsze wroga?
Zgadzam się z tym. Polski Kościół jest wyjątkowy na mapie świata, bo notorycznie szyka wroga i odchodzi od polityki miłości, która przecież jest – a przynajmniej tak sobie to zawsze wyobrażałam – podstawą wiary. Miłość do drugiego człowieka, szacunek, wszystko co z tym związane z tym pryska, jeśli się to próbuje analizować na gruncie polskiego Kościoła.
Pan Cejrowski powołuje się na wiarę, a głosi rzeczy nienawistne, nawołuje do przemocy, łamania prawa, w imię tej ideologii Kościoła. A takie wypowiedzi, które tworzą wroga tam, gdzie go nie ma i jeszcze agresywnie go atakują, są szkodliwe dla samego Kościoła. Ludzie wierzący powinni kierować się zasadą miłości. Każdy powinien.