Największa afera korupcyjna w historii Polski - mówi CBA o ustawianych przetargach w MSWiA i MSZ. Zatrzymanych kilkanaście osób. Prokuratura stawia zarzuty. A politycy PO, jak gdyby nigdy nic, robią rekonstrukcję rządu. Rządu, w którym do tej korupcji doszło.
Emocje po rekonstrukcji opadły. Artykuły o nowych ministrach w zasadzie przykryły całą aferę korupcyjną. Przypomnijmy: według CBA największą aferę korupcyjną w historii Polski. Przez chwilę mogło się wydawać, że rekonstrukcja nie pokona korupcji, ale jednak – niespodziewana nominacja Mateusza Szczurka na stanowisko Ministra Finansów skutecznie wywiała dziennikarzom i obywatelom korupcję z głów.
Korupcja na wielką skalę
A afera jest. Ogromna. Kilkanaście zatrzymanych osób. Korupcja w przetargach dotyczyła informatyzacji – czyli, z punktu widzenia państwa, kwestii bardzo ważnej. Informatyzacja znacznie bowiem powinna usprawniać działanie państwa i – co za tym idzie – zmniejszać koszty jego funkcjonowania. Na dodatek informatyzacja musi być dobra, bo w przypadku MSWiA mówimy o informatyzacji policji. Systemy informatyczne czy teleinformatyczne policji powinny być bezpieczne. Ustawienie przetargu tego bezpieczeństwa nie gwarantuje.
Mamy więc jedne z najważniejszych przetargów, jakie państwo może ogłaszać. Ceny liczy się w milionach złotych. I nagle się okazuje, że przetargi mogły być ustawiane, są zatrzymania: przedsiębiorców, urzędników – w tym naczelnika wydziału zamówień publicznych w Biurze Dyrektora MSZ i do tego wszystkiego wiceprezesa GUS. Dzisiaj, jak informuje TVN24, zatrzymano kolejne dwie osoby. Do tego 15 pracowników firm informatycznych.
Tusk obiecał korupcję zwalczać
Przypomnijmy, że Donald Tusk w 2006 roku o korupcji mówił tak: "Rząd stał się symbolem politycznej korupcji i nie może dalej rządzić". Wówczas krytykował też "zaangażowanie najwyższych urzędników państwowych" w ten "haniebny proceder". Chodziło wówczas o słynne taśmy Renaty Beger i Adama Lipińskiego. Podkreślał, że taki rząd dłużej rządzić nie może.
Wtedy też premier krytykował ostro korupcję w postaci oferowania posad w spółkach Skarbu Państwa i politycznych układów, w ramach których ktoś dostaje poparcie w zamian za posadkę w państwowej firmie.
W tym roku mieliśmy taśmy z Dolnego Śląska, teraz mamy wielką aferę korupcyjną z informatyzacją. I co? Nic. Donald Tusk o zatrzymaniach z 19 listopada powiedział tylko: "Ostro wzięliśmy się za trzebienie korupcji". My, to znaczy kto? Jeśli dobrze pamiętam, CBA ma być urzędem z założenia apolitycznym, bo politykowanie w CBA już widzieliśmy.
Za rządów Tuska tego nie ma. Jest ostre trzebienie korupcji. To chwalebne, że CBA wreszcie działa tak, jak powinno działać. Zdaniem wielu komentatorów, to wspaniale świadczy o Donaldzie Tusku – no bo gdyby chciał, to przecież mógłby służby wziąć za mordę i żadne afery nie wychodziłyby na jaw.
Jak przykryć aferę
W ten sposób narracja wokół sprawy zmieniła się o 180 stopni. Rząd z tego, w którym korupcja wykwitła na ogromną skalę stał się rządem, który nie boi się korupcji ujawniać. Zachował się w sposób, który powinien być standardem. Wiem, że z klasą polityczną w Polsce jest źle, ale czy naprawdę zachowanie absolutnie normalne, czytaj – nie wtrącanie się w pracę CBA – ma być aż tak wielkim sukcesem rządu? Jeśli tak, to nigdy nie będziemy mieć dobrej klasy politycznej, bo po prostu mało od niej wymagamy.
Rekonstrukcja szybko wszystko przykryła, ale przecież sprawa tak czy inaczej wróci. Za sprawą opozycji, dziennikarzy lub prokuratury, która w końcu wyda jakieś wyroki w sprawie. Póki co tylko stawia zarzuty.
Mimo to, rząd odpowiedzialności bezpośredniej za to nie ponosi. Donald Tusk, odpowiedzialny za pracę ministerstw, jakoś nie odpowiada politycznie za to, że za jego kadencji, w dwóch ministerstwach, doszło do korupcji przy dużych przetargach.
Żądajmy konsekwencji!
Ba – nie odpowiada w zasadzie nikt oprócz bezpośrednio zatrzymanych. A ktoś jednak powinien. Nie może być tak, że politycy rządzący, gdy wybucha afera korupcyjna na takim szczeblu, mówią: no, ktoś tam z urzędników, z ministerstwa był skorumpowany, ale przecież nie da się każdemu patrzeć na ręce. To argument, który przedstawił mi kolega z redakcji, gdy dyskutowaliśmy o tym czy Donald Tusk powinien jednak ponieść konsekwencje tej afery i np. podać się do dymisji.
Do mnie też przytoczony wyżej argument nie trafia. Nie wierzę, że wielkie przetargi na informatyzację zostały ustawione i nikt nic w rządzie, w resortach nie wiedział. Ale załóżmy, że nie wiedział o tym ani szef MSWiA, ani tym bardziej Tusk. Czy w takim przypadku powinni brać za to polityczną odpowiedzialność?
Tak. W 2006 roku premier mówił, że rząd, w którym dochodzi do takiej korupcji, rządzić nie może. Za czasów PO mieliśmy już aferę hazardową, taśmy PSL, listę hańby PO (sprawa nepotyzmu w spółkach Skarbu Państwa), teraz taśmy z Dolnego Śląska (sprawa już ucichła) i wreszcie – największą aferę korupcyjną w historii. Donald Tusk jak był premierem, tak nim jest, dokonuje sobie rekonstrukcji w rządach, a do tej pory w zasadzie żadni politycy – oprócz Mirosława Drzewieckiego i Zbigniewa Chlebowskiego – za te sprawy ceny politycznej nie zapłacili.
Rozliczcie Tuska
Teraz przyszła pora, by rozliczyć z tego Donalda Tuska. Jeśli premier twierdził, że rząd z korupcją na takim szczeblu, jak w przypadku Lipińskiego i Beger, rządzić nie może, ja dodaję: rząd, w którym dochodzi do korupcji w przypadku tak ważnych i dużych przetargów, powinien przynajmniej się uszczuplić o osoby bezpośrednio odpowiedzialne w resortach za wszelkie rzeczy z przetargami związane.
Czy Donald Tusk powinien podać się do dymisji? To trudna kwestia. Nie oczekiwałem tego w 2006 roku za rządów PiS, nie oczekuję także teraz. Chociaż opozycja, jak Anna Grodzka, już mówi: Tusk do wymiany, skoro nie umie nad korupcją zapanować. Oczekuję jednak, żeby premier chociaż przeprosił Polaków, że za jego rządów doszło do czegoś takiego. I że wyciągnie z tego konsekwencje personalne na skalę równie dużą, co afera. A dostaję tylko "ostre trzebienie korupcji".
Tymczasem w mediach i wśród polityków PO jest – nie ma się czemu dziwić – trend pt. "Polacy, nic się nie stało". Stało się, i to coś dużego. Czas zacząć przypominać o tym rządzącym politykom. A jeśli jest skrajnym sympatykiem PO i uważa, że Tusk nie jest niczemu winien i miał tylko pecha, bo go oszukali podwładni, proszę zrobić małe ćwiczenie intelektualne i odpowiedzieć sobie na pytanie: czy chciałbym dymisji rządu Jarosława Kaczyńskiego, gdyby to za jego kadencji doszło do takiej korupcji? No właśnie.