Mianowanie Mateusza Szczurka na nowego ministra finansów było ogromnym zaskoczeniem. Nawet ekonomiczne media nie przewidywały, że to właśnie on zastąpi Jacka Rostowskiego. Wizerunkowo to kandydat idealny: ma piątkę dzieci, zaledwie 38 lat, duże doświadczenie i może być wzorem dla młodych. Dlaczego wybrano właśnie jego? – On gospodarkę ma we krwi. Jego prognozy prawie zawsze się sprawdzają – mówi nam były współpracownik nowego ministra.
Na rowerze przejechał dziesiątki tysięcy kilometrów. Był w Rwandzie i Andach, zwiedzał Azję Centralną. Ma piątkę dzieci i uwielbia fotografię. Nie, to nie słowa o jakimś podróżniku – takie są prywatne pasje nowego ministra finansów.
Minister idealny?
Takim życiorysem może pochwalić się niewiele osób. Oprócz ekscytujących podróży i życia rodzinnego, Mateusz Szczurek do tego wszystkiego jest świetnym ekspertem w swojej dziedzinie. W 2011 roku, gdy miał zaledwie 36 lat, został głównym ekonomistą na Europę Środkową i Wschodnią ING Banku Śląskiego. Wcześniej, od 1997, nieprzerwanie pracował w ING jako ekonomista. Wykłada w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie. Wizerunkowo – idealny materiał na ministra.
Z tego samego założenia wyszedł Jacek Rostowski, który Szczurka nazwał "najzdolniejszym ekonomistą młodego pokolenia". Nie pomylił się ani o jotę – byli współpracownicy Szczurka, z którymi rozmawiam są przekonani o niesamowitych umiejętnościach swojego byłego szefa.
"To było zaskoczenie"
– On gospodarkę ma jakby we krwi. Doskonale rozumie jej funkcjonowanie i zależności, jakie nią rządzą, patrzy na nią na wielu różnych płaszczyznach. Wie też, jakie są relacje gospodarki z polityką i społeczeństwem. Interesuje się nie tylko cyferkami i przepisami, co daje mu sporą przewagę nad wieloma innymi ekonomistami, którzy często potrafią dostrzegać tylko wycinki rzeczywistości. Dzięki temu ma doskonałe prognozy, które w większości się sprawdzają – wyjaśnia nam osoba, która współpracowała niegdyś ze Szczurkiem w ING.
Gdy jednak pytam, czy w finansjerze wiadomo było o wejściu Szczurka do rządu, mój rozmówca nabiera wody w usta. – Odpowiem tak: mimo wszystko, było to zaskoczenie – słyszę.
Ex-współpracownik podkreśla, że Szczurek ma wyjątkowo żywy i sprawny umysł oraz potrafi szybko oceniać sytuacje, zmiany, a potem dostosowywać się do nich. – To, w połączeniu, ze zdolnością trafnego przewidywania przyszłości naprawdę czyni go jednym z najzdolniejszych ludzi w branży w tym kraju – wyjaśnia były współpracownik ministra.
Wie co będzie jutro
Przesady w tym, że jego przewidywania są bardzo często trafne, nie ma ani trochę. "Forbes" dokonał zestawienia prognoz nowego ministra finansów z wynikami gospodarczymi. Na 11 strzałów, Mateusz Szczurek zaliczył aż 9 trafień. Oto kilka z nich, najważniejszych z punktu widzenia obywateli:
Prognozy ministra Szczurka
Wzrost PKB W Polsce
Szczurek przewidywał, że prawdpodobny przedział to 1-2 proc., możliwy wzrost powyżej 2 proc., w najbardziej niesprzyjających warunkach możliwa recesja. Przewidywania to 1-2 proc.
Kurs euro
Prognoza ministra to: euro nie będzie kosztował poniżej 4 zł. I faktycznie, euro zbliżało się do 4 zł, ale nigdy nie było tańsze. Równie trafnie Szczurek przewidział kursy franka szwajcarskiego i dolara.
OFE i ZUS
Szczurek prognozował, że nie będzie kolejnego przesunięcia składki z OFE do ZUS i tak też było, chociaż nowy minister nie podejrzewał, jak duże zamieszanie rząd wprowadzi w sprawie emerytur.
Bezrobocie
Strzał nowego ministra to była stopa bezrobocia w przedziale 12-15 proc. na koniec 2013. Najwyższa stopa była w lutym i marcu tego roku – wynosiła ponad 14 proc. W październiku było to ok. 13 proc.
Mateusz Szczurek trafnie przewidział też np. ceny ropy, nie wyjście Grecji ze strefy euro czy poziom indeksu WIG20 na warszawskiej giełdzie. Zauważmy, że są to wskaźniki bardzo różne, dotyczące wielu płaszczyzn i kształtowane w różny sposób, zależne od dziesiątek czynników. Potwierdza to krążące o nowym ministrze opinie: to po prostu świetny analityk.
Kamera go lubi
Do tego nowy minister jest w środowisku ekonomicznym i finansowym bardzo znany. To jeden z czołowych komentatorów ekonomicznych w branżowych mediach, bardzo często cytowany. Wyborcom też powinien się podobać, biorąc pod uwagę poniższy cytat:
To wszystko sprawia, że rynki patrzą na niego przychylnie, tak samo potencjalni inwestorzy z zagranicy – trzeba bowiem pamiętać, że ostatnie 3 lata Szczurek był głównym ekonomistą wielkiego banku na całą Europę Środkowo-Wschodnią. Co zastanawiające – banki w Polsce wstrzymują się od komentowania wyboru nowego ministra. Do tej pory zrobiły to tylko ING i Millenium.
Co będzie z OFE?
Jedynym, co mogło być uważane za wadę Szczurka na tym stanowisku, to... związki i opinia o OFE. Bank ING posiada największy Otwarty Fundusz Emerytalny w Polsce. Sam Szczurek deklarował zresztą w wywiadzie dla TV Republika, że zostanie w OFE. W tym samym wywiadzie wyjaśniał, że w przyszłości politycy będą chcieli większej indeksacji emerytur, żeby przypodobać się wyborcom, a to ciągnęłoby za sobą skutki dla finansów publicznych.
Szczurek podkreślał wtedy, że OFE są pewnego rodzaju stabilizatorem systemu emerytalnego, bo chronią przed rozdmuchanymi obietnicami polityków. Patrząc na tamte wypowiedzi nasuwa się od razu pytanie: czy to oznacza, że Donald Tusk wycofa się z reformy OFE stworzonej jeszcze przez Rostowskiego, a tak szeroko krytykowanej?
Biorąc pod uwagę fakt, że Mateusz Szczurek jest też członkiem Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego, które do reformy OFE ma sporo uwag, można by śmiało powiedzieć: księgowe sztuczki Rostowskiego z emeryturami zostaną odrzucone. Ale nie jest to wcale tak oczywiste – polski korespondent "Financial Times" Jan Cieński ocenił, że Szczurek ma słabą pozycję wobec Tuska i jest od niego kompletnie zależny.
Podobnie ocenia sytuację dziennikarz "Forbesa" Tomasz Jóźwik. Jego zdaniem, reforma OFE na pewno nie zostanie zatrzymana, bo politykę fiskalną ustala premier, któremu zabranie pieniędzy z Funduszy do ZUS-u jest bardzo potrzebne. Jóźwik przekonuje też, że nominacja dla Szczurka to głównie sprawa wizerunkowa – bo Jacek Rostowski zbyt odpychał wyborców, a na to Tusk przy topniejących słupkach poparcia pozwolić sobie nie może.
Lekarz polskiej gospodarki?
Niestety, takie tezy są najprawdopodobniej trafne. Trudno oczekiwać nagle, że Tusk wycofa się z jednej z najważniejszych dla siebie reform – która ma przynieść finansom publicznym nadwyżkę pierwszy raz w historii.
To jednak nie musi oznaczać, że Szczurek przyszedł tylko poprawiać wizerunek. Jak bowiem zauważa w swoim, skądinąd bardzo ciekawym felietonie dziennikarz ekonomiczny RMF Krzysztof Berenda, reforma OFE da Szczurkowi sporo pieniędzy do wydania. Do tego dochodzi 300 miliardów funduszy z Unii. To oznacza zaś, że nowy minister nie będzie musiał na gwałt szukać oszczędności, by dopiąć budżet, tylko będzie mógł rozplanować rozsądne, modernizacyjne wydatki na długie lata.
Berenda przekonuje, że Szczurek ma być "lekarzem polskiej gospodarki", który zajmie się nie tylko objawami, ale i przyczynami.
Wizja dziennikarza RMF FM może wydawać się, na polskie realia polityczne, nieco utopijna. Rządy nie słyną bowiem z perspektywicznego myślenia, a słabnące poparcie dla PO poddaje w wątpliwość, czy Platforma patrzy w ogóle w dalekie lata. Nie da się jednak ukryć, że gdyby było faktycznie tak, jak przewiduje to Berenda, a Szczurek sprostałby stojącym przed nim wyzwaniom – prawdopodobnie zostałby okrzyknięty najlepszym ministrem finansów w historii. Ale równie dobrze może być tylko wizerunkowym kołem ratunkowym.
Podnoszenie podatku dochodowego lub VAT zmusiłoby konsumentów do jeszcze większych oszczędności, co dodatkowo hamowałoby gospodarkę. CZYTAJ WIĘCEJ
źródło: forsal.pl
Donald Tusk
O Mateuszu Szczurku:
Co do strategii makroekonomicznej mamy pogląd właściwie identyczny - ustępujący minister finansów, wchodzący na ten urząd i ja - co gwarantuje potrzebną ciągłość.
Krzysztof Berenda
Dziennikarz RMF FM; o ministrze Szczurku:
To właśnie on ma największą szansę na zreformowanie gospodarki. Może napisać nowy, bardziej przyjazny kodeks podatkowy, może polikwidować absurdy ekonomiczne w naszym kraju, może także pomóc przedsiębiorcom obniżając koszty pracy, może spróbować zreformować, albo nawet zlikwidować KRUS i co najważniejsze - uelastycznić naszą gospodarkę. Sprawić, że pieniądze raz wydane, nie będą wpadały do czarnej dziury, tylko będą krążyć po gospodarce, wracać i służyć innym.