Gdy kupowaliśmy łodzie podwodne, prof. Krzysztof Rybiński pytał po co, bo chyba kolejnego potopu się nie spodziewamy. Teraz, gdy MON kupuje 119 czołgów, wiele osób pyta: a na co nam to?! Po co wydawać pieniądze na wojsko, skoro i tak nas nie obroni przed Rosją ani żadnym innym krajem? - Ja na takie pytania odpowiadam zawsze: można nie mieć wojska, ale nie znam w Europie takiego kraju – mówi nam Janusz Zemke.
119 czołgów Leopard ma kupić MON w Niemczech. Będą to maszyny używane, pochodzące z rezerwy niemieckiego wojska – a więc niezbyt wyeksploatowane. Cały ten sprzęt wystarczy na wyposażenie jednej brygady. Jak przekonywał gen. Skrzypczak z MON, czołgi "zwiększą nasz potencjał obronny". - W ten sposób będziemy mogli wyposażyć kolejną brygadę pancerną w bardzo dobre pojazdy, z których siłą ognia każdy potencjalny przeciwnik będzie się musiał liczyć – przekonywał do zakupu gen. Skrzypczak.
Po co nam te czołgi?
Od razu jednak pojawiły się głosy internautów, pytające: po co to Polsce? Po co wydawać pieniądze na kolejne czołgi, skoro polska armia i tak nie obroni nas przed żadnym dużym państwem, jak Rosja, Niemcy czy Francja? O USA i Chinach nie wspominając. Oczywiście, nikt nie spodziewa się, by ktokolwiek dzisiaj nagle najechał nasz kraj, ale jeśli argumentem za posiadaniem wojska jest potencjalna obrona, to też wojsko powinno być takie, by faktycznie móc się obronić – argumentują krytycy.
Podobnie było, gdy poinformowano o decyzji zakupu łodzi podwodnych. Wówczas prof. Krzysztof Rybińki pytał, czy spodziewamy się drugiego potopu, że zaopatrujemy się w taki sprzęt. Czyżby więc naprawdę posiadanie armii było zbędne? Czy powinniśmy wydawać na nią mniej pieniędzy, bo i tak nas nie obroni?
Irracjonalny wydatek
Poseł Armand Ryfiński z Twojego Ruchu uważa, że wydatek na czołgi jest irracjonalny. - Wojsko w naszej sytuacji jest potrzebne w bardzo ograniczonym zakresie. Powinniśmy iść w nowoczesne technologie, wywiad i kontrwywiad, a nie wydatki stricte zbrojeniowe, bo dziś wojny wygrywa się technologiami, a nie czołgami – ocenia poseł.
Ryfiński krytykuje też kupowanie używanego sprzętu z zagranicy zamiast nowych rzeczy z polskiej zbrojeniówki. - Kupując używany sprzęt w ogóle pojawia się pytanie o jego wartość dla armii i jej skuteczność. USA złomują dużo używanej broni — taki sprzęt można pozyskiwać w cenie złomu. A my złom kupujemy po abstrakcyjnych cenach, gdy zagraniczne armie pozbywają się kłopotu. Wiadomo przecież, że nowe technologie z takich czołgów i tak są wymontowywane, a dla nas zostaje wrak z silnikiem, który nie ma w dzisiejszym świecie żadnego zastosowania – podkreśla poseł.
I tak nas nie obronią?
- Rzeczywiście armia 100 czy nawet 200 czołgów nie jest w stanie nas obronić przed praktycznie żadnym groźnym sąsiadem. To są więc wydatki irracjonalne, ale jak widzimy, rząd i tzw. elity władzy od wielu lat są skorumpowane i dopatrzeć się w tych wydatkach racjonalności jest ciężko – dodaje członek Twojego Ruchu.
Zdaniem Ryfińskiego, wydatki na armię i wojskowość należy racjonalizować – między innymi zrezygnować z interwencji w takich przypadkach jak Irak i Afganistan, a na kulturę przeznaczać tyle pieniędzy, co na wojsko.
Wszyscy mają armię, mam i ja
Nieco inaczej na sprawę patrzy Janusz Zemke, były minister obrony narodowej. Jak zaznacza, czołgi łączą w sobie dużą manewrowość i siłę ognia i jest to spore wsparcie dla naszej armii, jeśli cała brygada zostanie w takie Leopardy wyposażona. - To logiczna decyzja MON. Ważne jest natomiast, by polski przemysł zbrojeniowy miał zdolność ich remontowania, bo w tej kwestii nie możemy zdawać się na kogoś innego – podkreśla europoseł SLD.
Zemke ogólnie też zauważa, że wojsko jest Polsce – jak i każdemu innemu państwu – potrzebne. - Na takie pytania "po co nam wojsko?" odpowiadam zawsze: wojska można nie mieć, ale nie znam w Europie takiego kraju. Nawet państwa neutralne, jak Austria czy Szwajcaria, mają swoje armie – podkreśla Zemke. Jak dodaje, konieczność posiadania armii nie została wymyślona sobie przez Polskę czy NATO, bo tak, tylko wynika z historii świata.
- Jak się nie ma wojska, to można w bezkarny sposób mieć naruszane terytorium. I nie chodzi tu nawet o klasyczną konfrontację militarną, ale o to, że ktoś bezkarnie mógłby wlatywać, wylatywać, robić rozpoznania. Lepiej jest więc mieć wojsko. Cała historia uczy, że jeśli chcesz mieć pokój i być bezpieczny, to musisz mieć w ręku takie argumenty. Inaczej nikt się z tobą nie liczy. Polska jest krajem głównie lądowym i musi mieć silne wojska lądowe – wyjaśnia Zemke. I dodaje: - Świat po prostu nie jest bezpieczny. I tyle.