
"Wszystkie chwyty są stosowane" - tak o lobbingu w branży zbrojeniowej mówi były wiceminister obrony Romuald Szeremietiew. Jak zaznacza, kontakty zawierane przez MON liczone są w miliardach złotych, więc firmy mają o co walczyć.
REKLAMA
W ostatnim czasie sporo mówi się o Ministerstwie Obrony Narodowej w kontekście rozmaitych afer - między innymi w związku z generałem Skrzypczakiem czy pieniędzmi wydawanymi na nowe łodzie podwodne. Nie od dziś wiadomo też, że firmy zbrojeniowe silnie lobbują w wojsku, by kupować akurat ich sprzęt, a nie konkurencji, ale szczegóły zdradzone przez Szeremietiewa w "Dzienniku Gazecie Prawnej" szokują.
Szeremietiew mówi między innymi o "załatwiaczach", którzy przychodzili namawiać do konkretnych zakupów. Namowy popierali solidnymi argumentami, takimi jak drogie zegarki, zagraniczne wycieczki i libacje z prostytutkami. Były wiceminister zaznacza w wywiadzie dla "DGP", że kiedy chodzi o kontrakty opiewające na miliardy, stosowane są wszystkie chwyty.
Ex-wiceminister zdradza też co nieco o czasach, kiedy pracował w MON. Okryty niesławą i oskarżony o korupcję, został ostatecznie uniewinniony w 2010 roku. Jak wspomina w "DGP", na przykład osławione WSI nie było dla niego zbyt pomocne. Zanim Szeremietiew się z kimś spotkał, prosił WSI o informacje na temat danej osoby.
Zwykle panowie z WSI rozkładali ręce twierdząc, że nic nie wiedzą. Kiedyś poirytowany tą indolencją wpisałem do notatki paru przedsiębiorców z listy 100 najbogatszych Polaków ogłaszanej przez „Wprost”. Też dostałem odpowiedź, że WSI nic o nich nie wie.
Źródło: "DGP"

