Po co znowu to samo? – pytają internauci producenta muzycznego Donatana, który po sukcesie projektu "Równonoc" podbija sieć utrzymanym w podobnym tonie klipem "My Słowianie". Sam zainteresowany już wcześniej mówił, że jednym z celów jest zachęcenie Polaków do odkrywania swojej "słowiańskości". Ale czy to w ogóle możliwe, skoro przeciętny Polak wykreślił słowiański element z tożsamości?
Kawałek "My Słowianie" ma już ponad 17 mln wyświetleń na YouTube. Można brać go na poważnie albo nie, jednak to dobry pretekst do szerszej dyskusji o tym, jak my Polacy czujemy się ze słowiańskością. Choćby dlatego, że sam Donatan wielokrotnie podkreślał, że to właśnie w te tony naszego poczucia przynależności uderzać ma miks hip-hopu ze słowiańskimi rytmami.
– Chciałem pokazać nas w dokumentalny sposób, bez żadnego smrodku dydaktycznego i mówienia, że jesteśmy najlepsi. Chciałem też uniknąć cienia nacjonalizmu - nie ma sensu nas wywyższać, nie ma sensu nas poniżać. Powinniśmy być dumni – mówił w wywiadzie dla naTemat jeszcze przy okazji "Równonocy".
Słowianin na marginesie
Więc jak to jest z tą słowiańską duszą? – pytam dr. Tadeusza Baraniuka, wybitnego polskiego etnologa z Uniwersytetu Warszawskiego. Jak mówi, badań naukowych w tym zakresie nie ma, ale z jego własnych obserwacji wynika, że choć pojęcie "Słowianie" jest znane, ludzie bardzo rzadko się do niego odwołują.
– Myślę tutaj oczywiście o przeciętnym Polaku. Po drugiej stronie są bowiem na przykład środowiska młodzieżowe związane z pewnymi subkulturami, gdzie się tańczy, czyta poezję. Zainteresowane słowiańskością są też przeróżne bractwa i stowarzyszenia, które spotkać możemy w skansenach czy muzeach, jak również grupy neopogańskie – opowiada.
Zupełnie inaczej jest za wschodnią granicą, w krajach, z których mieszkańcami dzielimy słowiańskość. – Szczególnie mocno podkreślają tę tożsamość Rosjanie, Ukraińcy i Białorusini. U nich często się słyszy: "My Słowianie jesteśmy tacy, a tacy, jesteśmy braćmi". To są z jednej strony idee panslawizmu, które były żywe w Rosji w XVIII i XIX wieku, a z drugiej wspólnota zbudowana przez system radziecki – ocenia dr Baraniuk.
Na wschód tylko na wakacje
Tymczasem ze wschodem niespecjalnie jest nam po drodze, o czym przekonuje chociażby Mariusz Szczygieł, dziennikarz, reportażysta i "czechofil". Zapytany kilka lat temu przez tygodnik "Przegląd" o postrzeganie Słowian, stwierdził, że Polacy generalnie nie czują się zbyt dobrze z tym, że są z tej samej rodziny, co Ukraińcy i Rosjanie. – Słowian z Polakami wiele łączy. Polaków ze Słowianami nic. Nie czują się ze swoją swojską słowiańszczyzną dobrze. To, że jesteśmy Słowianami, jedynie nam się przydarzyło – skomentował.
Może dlatego trudno sobie wyobrazić, że statystyczny Polak powtórzyłby słowa byłego prezydenta Czech Vaclava Klausa, który przed dwoma laty stwierdził: "W pierwszej kolejności czuję się Czechem, Słowianinem, a dopiero później Europejczykiem".
– Polak w tym momencie jest bardziej przywiązany do tożsamości europejskiej – zaznacza Baraniuk. – Z tożsamości słowiańskiej zdajemy sobie naprawdę sprawę dopiero wtedy, kiedy przekraczamy granice. Wtedy czujemy podobieństwo mentalne, kulturowe, obserwujemy, że jakiś język jest bardzo podobny do polskiego. Na co dzień to pozostaje niezauważane – dodaje.
Misja: przywrócić tożsamość
Ratomir Wilkowski, przedstawiciel rodzimowierców polskich, którzy mocno podkreślają słowiańską tożsamość, kilka miesięcy temu skarżył się w rozmowie z naTemat, że w szkołach uczy się o religii greckiej czy rzymskiej, ale po macoszemu traktuje historię Słowian. Dziś jednak przekonuje, że Polacy nie zapominają, że są Słowianami i że jest w nich potrzeba dotarcia do pierwotnych tradycji.
– Istnieje tendencja, by doprowadzić do tego, by nie odwoływać się do etnicznych wartości, by o Słowianach, ich rodzimej wierze, kulturze i historii mało się mówiło. Ale widać tę ludzką potrzebę poszukiwania własnych korzeni, chociażby w tym, jakim powodzeniem cieszą się pokazy rozmaitych grup odtwórstwa historycznego. Gdyby to wszystko było dla nas zbędne, nie odnotowywalibyśmy takiego zainteresowania. Te elementy są podstawą naszej tożsamości. Bez przeszłości nie ma przyszłości – stwierdza.
Jego zdaniem tożsamość słowiańska wciąż pozostaje przed europejską, dlatego odpowiedź Polaka na pytanie o przynależność byłaby podobna, jak w przypadku prezydenta Czech. – Utożsamiamy się najpierw z rodziną, potem z wsią, dzielnicą, miastem, następnie z województwem, regionem i krajem. To jest naturalne stopniowanie. Naturalne jest też, że zawsze będziemy chcieli przebywać z osobami, które są nam najbliższe, mają te same problemy, zainteresowania, kulturę. – mówi Wilkowski.
"To tylko teledysk"
Zainteresowanie czy nawet fascynacja słowiańskimi tradycjami niekoniecznie jednak świadczy o tym, że żywa jest w nas ta tożsamość. Jak wskazuje etnolog, słowiańskość często przedostaje się do popkultury, ale pozostaje raczej w sferze symboliki. I tak jest też w przypadku "My Słowianie" Donatana.
– Widziałem ten klip i on jest właśnie trochę taki sentymentalny, budujący metaforykę wspólnoty: że my wszyscy, czyli Słowianie, to jedna rodzina. Ale to tylko teledysk, metafora. Z tożsamością słowiańską bym tego nie wiązał – podkreśla dr Baraniuk.
Granice zostały uszczelnione dopiero w okresie minionego stulecia, niejako w konsekwencji dwóch wojen światowych. Wcześniej nigdy nie były tak szczelne, a jednak nie odnotowano szczególnych kłopotów np. z tzw. nielegalną emigracją, którą dziś tak chętnie się nas straszy. Z drugiej strony próbuje się sztucznie wprowadzać pojęcie "globalnej wioski", ale to jest sztuczne, a naturalne są te wspólnoty pierwotne, które na przestrzeni lat się rozwijały i dzieliły wspólne wartości. Ktoś, kto czuje się dobrze w miejscu swojego zamieszkania, nie będzie go opuszczał bez naprawdę ważnych powodów.