Reklama.
W zeszłym tygodniu Donald Tusk przeprowadził "nowe otwarcie", wymieniając z rozmachem pokaźną część ministrów oraz obwieszczając na konwencji krajowej PO, iż jego partia ma "bardzo precyzyjny plan". "Plan dla Polski", oczywiście. Rekonstrukcyjna aktywność premiera zachwyciła jednak niewielu komentatorów. Do grona zawiedzionych dopisał się dzisiaj Konrad Piasecki, który przyznał, że "dał się nabrać premierowi".
Bliższe przyjrzenie się temu "precyzyjnemu planowi" budzi jednak pusty śmiech. Żaden to bowiem plan, a już na pewno nie plan "rozpisany na miesiące", a ogólna wizja tego, na co powinny zostać przeznaczone i jakie efekty przynieść pieniądze z Unii Europejskiej. Co oczywiście jest istotne, ale daleko temu do jakiejś rządowej rozpiski działań, a już zwłaszcza działań reformatorskich. Pieniądze unijne wydaje się lekko, łatwo i przyjemnie. I oczywiście - trzeba to robić sprawnie, przejrzyście i rozsądnie. Ale co to za plan rządzenia - wydawanie? CZYTAJ WIĘCEJ