Konrad Piasecki przyznał, że dał się nabrać premierowi. Na zdjęciu: Piasecki odbiera nagrodę "Mediator". Rok 2012
Konrad Piasecki przyznał, że dał się nabrać premierowi. Na zdjęciu: Piasecki odbiera nagrodę "Mediator". Rok 2012 Fot. Mateusz Skwarczek / Agencja

W zeszłym tygodniu Donald Tusk przeprowadził "nowe otwarcie", wymieniając z rozmachem pokaźną część ministrów oraz obwieszczając na konwencji krajowej PO, iż jego partia ma "bardzo precyzyjny plan". "Plan dla Polski", oczywiście. Rekonstrukcyjna aktywność premiera zachwyciła jednak niewielu komentatorów. Do grona zawiedzionych dopisał się dzisiaj Konrad Piasecki, który przyznał, że "dał się nabrać premierowi".

REKLAMA
Na blogu, który Konrad Piasecki prowadzi w serwisie RMF 24, pojawił się dzisiaj wpis o wiele mówiącym tytule "Dałem się nabrać premierowi…". Kiedy Donald Tusk wyprowadził dziennikarza w pole? Wówczas, gdy podczas konwencji krajowej PO kroczył dumnie ku mównicy, trzymając w dłoni plik dokumentów, którym zaczął następnie wymachiwać przed kamerami. Premierowskie kartki, mające zawierać "precyzyjny plan działań rządu", uśpiły czujność Piaseckiego, przekonały go, że "jednak coś przygotowali".
Zachęcony zapewnieniami Tuska dziennikarz pochylił się nad owym planem. To właśnie głębsza analiza rządowych propozycji pozwoliła mu na wyzwolenie się spod uroku pierwszych słów i gestów premiera.
Konrad Piasecki
RMF 24

Bliższe przyjrzenie się temu "precyzyjnemu planowi" budzi jednak pusty śmiech. Żaden to bowiem plan, a już na pewno nie plan "rozpisany na miesiące", a ogólna wizja tego, na co powinny zostać przeznaczone i jakie efekty przynieść pieniądze z Unii Europejskiej. Co oczywiście jest istotne, ale daleko temu do jakiejś rządowej rozpiski działań, a już zwłaszcza działań reformatorskich. Pieniądze unijne wydaje się lekko, łatwo i przyjemnie. I oczywiście - trzeba to robić sprawnie, przejrzyście i rozsądnie. Ale co to za plan rządzenia - wydawanie? CZYTAJ WIĘCEJ


Piaseckiego rozczarowała także głośno zapowiadana rekonstrukcja rządu. Ministerstwo Finansów obejmie bowiem człowiek bez politycznego doświadczenia, który ma ogromną szansę na zajęcie nieformalnej i niewdzięcznej funkcji "potakiwacza". Na dodatek Tusk zostawił przy życiu Ministerstwo Sportu, niezbyt istotny resort skupiający się na rozdzielaniu skromnych środków między różnorakie związki czy federacje sportowe.
Jakby tego było mało, stanowisko ministra zdrowia zachował "przytłoczony i przerażony odpowiedzialnością" Bartosz Arłukowicz, który – jak zaznaczył Piasecki – dla własnego zdrowia powinien z niego czym prędzej zrezygnować.

źródło: RMF 24