Brian z "Family Guy'a" nie żyje – taka, wbrew pozorom, wstrząsające wiadomość przewinęła się przez brytyjskie media. "The Guardian" zamieścił nawet krótką sylwetkę Briana, która miała charakter nekrologu. W ostatnim odcinku pies został nieszczęśliwie potrącony przez samochód i zdechł. Zdaniem autora tekstu Brian był najważniejszym kreskówkowym psem wszechczasów, a przez wszystkich swoich fanów będzie szczerze żałowany i dobrze wspominany. Ciężko powiedzieć, dlaczego widzowie tak bardzo przywiązują się do postaci z kreskówek, pewne jest jednak, że Brian ma sporą konkurencję.
Brian Griffin jest z pewnością najbardziej wyrafinowanym i szarmanckim psem, jakiego wykreowała rzeczywistość kreskówek. To fantazja, która mogła zostać stworzona chyba tylko przez człowieka zbyt długo żyjącego w jasnym salonie meblowym w towarzystwie śliniących się buldogów i upaćkanych mieszańców. Brian chodził na dwóch łapach, ubierał się w garnitury, mówił po francusku i hiszpańsku, był członkiem Mensy, jeździł Toyotą Prius, brał udział w głosowaniach (w 2012 roku popierał McCaina), w dodatku miał własną kartę kredytową i wyższe wykształcenie.
Pies jakich mało
Jak dowiadujemy się z guardianowskiego nekrologu, Brian w swoim krótkim, ośmioletnim życiu był kelnerem, pracownikiem myjni samochodowej, scenarzystą, a nawet reżyserem filmów pornograficznych. miał jeden udany związek - z Jillian Russell-Wilcox, której głosu udzielała Drew Barrymore. Rzeczywiście, postać niezwykle barwna, ale co najważniejsze - Brian był jedną z czołowych postaci kreskówki uwielbianej i oglądanej przez miliony. “Family Guy” zdążył uzbierać aż 54 mln fanów na Facebooku – to liczba wręcz astronomiczna.
Twórcą kreskówski jest Seth MacFarlane. Na przykładzie facebookowych “statystyk” widać, że dla wielu to najlepszy serial komediowy jaki kiedykolwiek powstał. Dlaczego? Podobno największym sekretem sukcesu "Family Guy’a" jest to, że prymitywny i niewyszukany humor przeplata się tam z realnymi problemami społecznymi, ale zawsze branymi na wesoło. “Family Guy” jest satyrą na media, kulturę i świat podaną w formie zawsze inteligentnej. Nie ma znaczenia, czy jest jednocześnie absurdalna, prostacka czy ironiczna - zawsze jest przede wszystkim trafna.
Brian to postać uwielbiana przez miliony - z pewnością jego kreskówkowa śmierć (warto zwrócić uwagę, że mechanizm likwidowania postaci jest taki sam, jak w przypadku “zwykłych” seriali) poruszy wielu. “Zły” gest scenarzysty już wywołał ogromnie oburzenie w sieci - wypadek Briana obwołano “najgłupszą rzeczą ever”, a w stronę twórców kreskówki posypały się niewybredne komentarze.
Czy Brian był jedynym psem - bohaterem kreskówek uwielbianym przez miliony? A co ze Snoopy’m, Scooby Doo, Pluto, Gooofym i naszym rodzimym Reksiem? Na pewno nie ginęły tak spektakularnie.
A co ze Snoopym?
Snoopy to postać z komiksów zatytułowanych “Fistaszki” - był beaglem, jego właścicielem był Charlie Brown, po raz pierwszy pojawił się w komiksie w 1950 roku. Urodził się na fermie Daisy Hill Puppy, miał siedmioro rodzeństwa. Od lat 60. chodził na dwóch łapach, zwykle sypiał na stromym dachu swojej budy oraz, co ciekawe, miał pisarskie inklinacje. Komiks o Snoopym pojawiał się w ponad 2300 gazetach i 1400 książkach, praktycznie na całym świecie. Przedmowę do włoskiego, książkowego wydania komiksów o Snoopym napisał Umberto Eco, a sama postać już dawno weszła do kanonu popkultury.
Legendarny Scooby
Scooby Doo ciągle żyje i ma się dobrze. To tytułowa postać z kreskówki o dzielnych poskramiaczach oszustów imitujących zjawiska paranormalne, które zawsze były przykrywką dla jakiejś nielegalnej działalności. Czwórka bohaterów to tak naprawdę tropiciele przestępstw gospodarczych. Kreskówka została stworzona przez studio Hanna-Barbera w 1969 roku, od 2001 roku przejęło ją Warner Bros Animation.
Scooby został wykreowany przez Iwao Takamoto - jest wielkim, mówiącym, brązowym dogiem niemieckim, potwornie tchórzliwym i zawsze głodnym. To poczciwy idiota, dzięki któremu zawsze udaje się rozwiązać zagadkę we właściwym momencie. Popularność Scooby Doo jest tak wielka, że dzieci na całym świecie plakatują pokoje jego podobiznami, piją z kubków ze Scoobym, chodzą w koszulkach z jego podobizną i marzą o tym, żeby zaprzyjaźnić się z gadającym dogiem.
Ogromną sympatią całych pokoleń cieszyły się też kultowe już, kreskówkowe psy - Goofy i Pluto, obydwa stworzone w fabryce Walta Disneya. Razem z Myszką Miki i Kaczorem Donaldem tworzą panteon postaci rodem z Disneylandu. Nie można ich odbierać w kategoriach neutralności znaczeniowej, zawsze będą kojarzyć się z konkretną przestrzenią kultury - dla jednych odstręczająco kiczowatą, dla drugich pełną cudownych wspomnień.
A co z Reksiem?
To postać z kreskówki, którą w Polsce znają absolutnie wszyscy, trudno też jej nie lubić. Ma status kultowej, kojarzy się z szarością PRL-u, ale jego sympatyczne gesty rozczulały całe pokolenia. Choć nigdy nie umarł, to Bielsku-Białej, czyli miejscu swojego urodzenia, ma nawet niewielki pomnik. Gdyby "uśmiercono" Reksia, też pewnie doczekałby się pomników we wszystkich mediach.