Nieważne: śnieżyca, czy upalna letnia noc. Co weekend muszą pracować na zewnątrz do białego rana. Jednak nie narzekają na swoją pracę, choć bardzo wielu narzeka na nich. Często ich zadaniem jest niewpuszczanie ludzi do klubów. Poznajcie świat selekcjonerów.
Sobota wieczór. Plac Teatralny w Warszawie. Przed klubem kolejka gości. Na bramce obok selekcjoner - wysoki, szczupły, ubrany na czarno. Do wejścia podchodzi trzech młodych chłopaków. Ubrani zwyczajnie - nie za biednie, nie za bogato. Selekcjoner go nie wpuszcza. - Ale ja mam urodziny, w środku czekają na mnie goście - oponuje jeden z chłopaków. Selekcjoner pozostaje niewzruszony. Cała trójka musi iść bawić się gdzieś indziej. Dlaczego? bo selekcjonerowi nie spodobało się, że jeden z nich był podpity.
Kuba i jego koledzy po fachu nie cieszą się sympatią wielu bywalców klubów. Bywa, że są oskarżani o dyskryminację. Moi rozmówcy odpowiadają, że dzięki selekcji można zapobiec wielu problemom.
Kuba pracuje w Opera Club prawie od początku istnienia klubu, czyli od około siedmiu lat. Mam z nim spędzić kilka godzin na bramce.
Lekcja z selekcjonowania
– Jak sądzisz jaki jest główny cel tego klubu? Zarobić jak najwięcej pieniędzy? – pyta się mnie w lekko nauczycielskim tonie Kuba. Zaczynam czuć się jak uczeń przy tablicy. Chcę odpowiedzieć, że to chyba oczywiste, że trzeba zarabiać na kliencie. Kuba szybko mi przerywa i zaczyna opowiadać.
– Gdyby tak było, wpuścilibyśmy każdego, kto zakłada markowe ubrania starając się epatować zasobnością portfela niekiedy zupełnie nie posiadając jakiejkolwiek kultury osobistej. Ważniejsze jest to, by zapraszać osoby, które może i planują bawić się za o wiele bardziej ekonomiczne kwoty, ale nie narażą na szwank renomy klubu i nie zagrożą bezpieczeństwu i swobodzie przebywających tam gości – wyjaśnia Kuba
W podobnym tonie wypowiada się Sebastian, selekcjoner klubu Platinium. Kiedy opowiada mi o swojej pracy sięga do terminologii kulinarnej. – Impreza w klubie jest jak zupa. A ja jako selekcjoner jestem jedną z osób, która zapewni, że będzie wszystkim smakowała. Klienci są jak składniki. Muszę ocenić, kto się będzie dobrze bawił z resztą gości, a kto nie – opowiada.
Problemy z gośćmi
W przypadku dwóch wspomnianych klubów śmiało można powiedzieć, że czasy świetności mają za sobą. Dziś często bazują na stałych klientach oraz gościach zza granicy. – Klubowa Warszawa się zmieniła – opowiada mi Kuba. – Sytuacja ekonomiczna sprawia, że ludzie o wiele rzadziej wychodzą na miasto. Nawet część dawnej stałej ekipy się wykruszyła. Jednak i tak uważam, że nieźle sobie radzimy. Ponoć statystycznie okres świetności klubu jest wyliczony na 18 miesięcy. My trwamy już siódmy rok. To o czymś świadczy – uważa Kuba.
Podobnie mają się sprawy w Platinium. Może i klub ma za sobą te czasy świetności, jednak to nie oznacza, że każdy ma szansę do niego wejść. – Musimy dbać o naszych klientów, tak aby każdy tu się dobrze czuł. Ostatnio często mamy problem z studentami z Białorusi i Hiszpanii. Jakoś dziwnie często natrafiamy na problemy z tymi dwoma grupami. Przy wejściu próbują udawać królów życia, ale przychodzą już podpici. Jak jakimś cudem któryś wejdzie, to i tak nie wyda tu ani grosza – mówi Sebastian.
Kuba przytacza kilka historyjek. Stałym patentem jest próba wnoszenia własnego alkoholu lub wręcz wypijania go na szybko za rogiem. – Potrafię to zrozumieć widząc co się dzieje w kraju. Każdy szuka oszczędności. Jednak najlepsze są sytuacje, kiedy kogoś nie zapraszamy na imprezę, a jemu jednak bardzo na tym zależy. Wystarczy, że wyrzuci kurtkę w krzaki, a następnie za pomocą numerka do szatni, który ktoś mu dostarczy ze środka powie, że już był w klubie. W ferworze pracy nie zawsze jesteśmy w stanie to wychwycić jednak w większości przypadków taki patent po prostu nie przechodzi – chwali się Kuba.
Atak na selekcjonera
Pytam się selekcjonerów, czy bywały przypadki niebezpiecznych zachowań i czy zdarzało się, że odrzuceni goście próbowali ich atakować. Kuba odpowiada, że kilkakrotnie czaili się na niego przed wejściem. Ale nigdy nie doszło do rękoczynów.
– Wszystko jest kwestią zachowania się w danej sytuacji. Moja praca polega na określeniu warunków wejścia dla gości, ale w sposób kulturalny, jasny i spokojny. Nie wdaję się w zbędne chamskie dialogi i nie pozwalam sobie na odpowiadanie obelgą za obelgę, bo to zupełnie nie ma sensu. Doprowadzałoby to jedynie do eskalacji agresji. Wszyscy ci, którzy obiecywali, że poczekają na mnie wejściem jakoś nie wykazywali się większą determinacją i rezygnowali po parudziesięciu minutach – mówi Kuba.
Sebastian wspomina, że raz mu się dostało od niedoszłego klienta, jednak napastnik pożałował tej decyzji. – Uderzył mnie i zaczął uciekać. Ruszyłem w pościg. Koło Zachęty wskoczył do taksówki, a ja cały czas biegnę za nim. Nie wiem jakim cudem, ale go dogoniłem. To była scena jak z GTA, wyciągnąłem go z auta i wyjaśniłem sprawę – opowiada selekcjoner klubu Platinium.
Jak unikać problemów?
Moi rozmówcy tłumaczą, że nie wolno prowokować ludzi. – Zaczepiają, to niech zaczepiają, nie przywiązuję do tego większej uwagi. Jest to niestety ryzyko wpisane w mój zawód. Znajomi śmieją się, że czasami jestem jak Terminator, zupełnie bez emocji. Ja raczej określam to jako profesjonalne podejście do swojej pracy. Zresztą, jeśli ktoś mi ubliża, jest agresywny często grożąc, to jedynie utwierdza mnie w przekonaniu o słuszności podjętej przeze mnie decyzji – dodaje Kuba.
W tym czasie do bramki podchodzi mężczyzna rozmawiający przez telefon komórkowy. Dziś jest impreza bezpłatna i otwarta... jednak nie dla niego. Kuba nie wpuszcza go. Gdy mężczyzna odchodzi, selekcjoner pyta mnie: – Jak sądzisz czy ten pan powinien wejść? – Nie wiem – odpowiadam.
– Sam fakt, że rozmawiał ze mną jednocześnie gadając przez telefon pokazuje, że nie jest dobrze wychowany i nie traktuje mnie poważnie. Ale czy to świadczy o tym, że wejść nie powinien? Bardziej skupiłem się na jego złowrogim spojrzeniu i nieciekawej mimice twarzy. Tak jak by chciał mi już na starcie udowodnić „patrz pan kim ja jestem. Bój się.” Jaką ja mam pewność, że w klubie nie zachowa się jeszcze gorzej w stosunku do innych pracowników albo pozostałych gości? Nie mam. Najważniejszy jest komfort i bezpieczeństwo gości. Muszę więc szybko dokonać analizy i na jej podstawie zdecydować tak lub nie - wyjaśnia Kuba.
Metoda na fotkę
Jest jeszcze inny sposób na to, by wiedzieć, których klientów nie wpuszczać. Mówi mi o tym Sebastian. - My selekcjonerzy znamy się i mamy do siebie numery. Wystarczy, że pod jednym klubem ktoś zacznie się awanturować, to pstryka mu się z zaskoczenia fotkę i puszcza zdjęcie w świat do pozostałych. Można powiedzieć, że wyrobiliśmy między sobą taki system wczesnego ostrzegania. Ale i tak nic nie przebije gości, którzy się na mnie powołują. Wyobraź sobie, że stoję przed wejściem do klubu, a tu nagle ktoś się przepycha przez tłum, udaje kogoś ważnego i mówi mi: „Jestem dobrym znajomym Seby”. Wiadomo, że kogoś takiego nie wpuszczę – śmieje się Sebastian.
Wracamy na bramkę. Po dwóch godzinach stania na mrozie widzę, że długo bym nie wytrzymał w tej pracy. Pytam się Kuby, czy nie ma już dosyć. Co tydzień musi w końcu stać na zewnątrz całą noc.
– Czy mam dość? Raczej nie. Męczą mnie jedynie idiotyczne zachowania ludzi. Wystarczy tylko chwila, żeby udowodnili mi sami, że nie powinni być zaproszeni. Poziom próżności, chamstwa, kombinatorstwa, prostactwa czy tragicznie niskiego kultury osobistej czasami jest wręcz nie do zniesienia. Na szczęście spełniam się też na innych płaszczyznach. W tygodniu zajmuję się sprawami szeroko pojętej promocji, a że pracuję w systemie zadaniowym to nie mam obowiązku chodzenia do pracy w trybie poniedziałek – piątek od 9 do 17. Mogę więc powiedzieć, że moja praca ma jakieś zalety – mówi Kuba.
Drugi rozmówca przyznaje, że mróz bywa zniechęcający. – Moja pierwszą zimę wystałem w butach włoskich, siedem lat później zakładam cięższe buty zimowe i kalesony. Człowiek uczy się na błędach. Jednak nie mogę powiedzieć, że nie lubię swojej pracy. Lubię ją, i pozwala mi poświęcać czas na rozwój własnego biznesu. Jakiego? Jeszcze nie mogę zdradzić – opowiada Sebastian.
Ja jednak czuję, że musi być to branża rozrywkowa.