
Kierowcy jeżdżą ostrożniej, na drogach jest bezpieczniej, a to wszystko dzięki licznie rozstawionym fotoradarom. Tak do znienawidzonych przez kierowców urządzeń przekonują stołeczni urzędnicy odpowiedzialni za ruch drogowy. Ich słowa niestety nie znajdują zbyt mocnego odzwierciedlenia w danych na temat bezpieczeństwa na drogach. Wciąż nie brakuje też doniesień o wyjątkowo kuriozalnych sytuacjach, gdzie fotoradar odgrywa główną rolę.
Urzędnicy podkreślali, że na skrzyżowaniach, gdzie w Warszawie stoją fotoradary, spadła liczba wypadków.
Fotoradary tak, ale…
Według wielu żyjemy w opresyjnym Państwie Tuska. Jak bardzo opresyjne muszą być Włochy (5636 fotoradarów), Niemcy (3580) czy Francja, na której się wzorowaliśmy, budując system automatycznego nadzoru nad ruchem drogowym, gdzie na drogach stoi 2305 masztów, a patroluje je 930 samochodów z wideo rejestratorami. W efekcie, zredukowano pomiędzy 2001 a 2009 rokiem liczbę ofiar śmiertelnych z 8160 do 4273. To, że u nas zabija przede wszystkim nadmierna prędkość wynika ze wszystkich statystyk policyjnych i nie ma co z tym dyskutować. Bezsporne jest także to, że poprawie bezpieczeństwa służą różne działania, nie tylko fotoradary. CZYTAJ WIĘCEJ
Najwięcej ostatnimi czasy mówiło się o fotoradarze z pomorskiego Tuchomia. Spece z Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego postanowili tak bardzo zadbać o bezpieczeństwo na tuchomskich drogach, że dozwoloną prędkość w tamtejszym fotoradarze ustawili na... 0 km/h. W ten sposób do rzeszy przykładnie ukaranych piratów drogowych dołączyli nawet piesi, którzy zamiast bezpiecznie stać, brawurowo szli chodnikiem.

