
– Dostawcy płaczą, ale nie jesteśmy po to, by pocieszać, tylko zarabiać – usłyszałem od handlowca z hipermarketu, który "negocjuje" z dostawcami warunki handlu w reprezentowanej przez siebie sieci. Ci jednak coraz częściej mówią "dość" i zamiast płakać nad swoim losem, swoje kroki kierują do sądów, aby tam szukać sprawiedliwości. Udało nam się dotrzeć do dwóch dostawców, którzy niczym Dawid, przestali się bać i rozpoczęli walkę za Goliatem, jakim dla małych firm są wielkie sieci handlowe.
Chcąc być w ogóle widocznym trzeba wchodzić do sieci, bo to one w największym stopniu budują markę. Płaciliśmy opłaty za samo wejście, bo nie było innej możliwości. Kolejka jest długa, a jeśli nie ja, do hipermarketu wszedłby kto inny.
W mniejszych sklepach nikt nie pobierał opłat od pana Adama. – Każdy kupuje ode mnie towar, wstawia do swojego sklepu i go sprzedaje. Tak wyglądał normalny handel, dopóki nie pojawiły się sieci handlowe – narzeka dostawca.
– Oprócz opłaty za wejście tych opłat jest w ciągu roku bardzo dużo i one dotyczą wszystkiego. Za lokalizację na środku półki, na środku alejki, przy kasach itd. Każda forma dodatkowej promocji jest dodatkowo płatna – wymienia mój rozmówca. Okazuje się jednak, że to jedynie wierzchołek góry lodowej.
Prawo mówi wyraźnie o tym, że opłaty półkowe są w Polsce zabronione, a pomimo to, są one codziennością. – Handlowcy twierdzą, że to jest legalne – mówi mi pan Marek, który również od wielu lat prowadzi interesy z wielkimi sieciami. – Umowy są skonstruowane przez prawników w taki sposób, że te opłaty są ukryte. Rozmowy odbywają się w cztery oczy i za zamkniętymi drzwiami, z pominięciem drogi mailowej, aby nie zostawiać śladów – mówi pan Marek.
Niektórzy dostawcy oczekują, że zostaną "wlistowani" do supermarketów i sami wręcz proponują półkowe. A gdy klienci nie kupują ich towarów, są "wylistowani" i starają się odzyskać pieniądze, które zainwestowali.
Jak mówi przedstawiciel hipermarketu, im mniej atrakcyjny towar, tym dostawca proponuje większe półkowe. – Jeśli dziwi się pan, dlaczego niektóre sieci mają nieatrakcyjne towary zalegające tygodniami na półkach, to właśnie dlatego. Niektóre sieci sądzą, że to dobry zastrzyk finansowy, a w rzeczywistości tracą klientów – uważa nasz rozmówca. Trudno jednak wyobrazić sobie, aby to dostawcy chcieli uczestniczyć w procederze, o który ukrył się pod nazwą "opłaty za urodziny".
Dostawcy towarów godzą się na warunki dyktowane przez sieci handlowe, bo nie mają innego wyjścia. I choć za każdym razem, pan Adam ma dylemat czy poddać się dyktatowi, odpowiedź jest oczywista. – Firma handlowa żyje z handlu, wiec nie mogę odmawiać za każdym razem. Ktoś może powiedzieć, nie będziesz handlował, to nie będziesz miał opłat. Więc czym się martwisz? Otóż martwię się tym, że w każdej sieci są jeszcze opłaty stałe, które trzeba regulować niezależnie od obrotu – mówi dostawca elektronarzędzi.
Większość sprzedawców woli płacić niż procesować się z sieciami. Branża jest hermetyczna, a wieści o "krnąbrnych" dostawcach docierają także do konkurencyjnych firm. – Boję się, ale musiałem podjąć tę męską decyzję – mówi pan Adam, który zdecydował się oddać sprawę do sądu. Ma nadzieję, że odzyska 80 tysięcy z opłat półkowych, pomimo że zgodził się na nie podpisując umowę.
Została mi zaproponowana reklama i powiedziano mi: Panie Adamie, zrobimy 300 tys. złotych obrotu, a pan nam zapłaci 36 tys. za 1/4 strony reklamy w gazetce. Zgodziłem się. Ale w gazetce ukazała się reklama wielkości 1/8 strony, a towar został sprzedany za 80 tys. Gdy dostałem fakturę marketingową zaprotestowałem, bo umowa była inna więc nie chciałem płacić tych 36 tys. Powiedziano mi, że jak mam jakiś problem, mam się udać do działu prawnego. Wtedy zdecydowałem się pójść do sądu.
Sprawa w sądzie kosztuje go nie tylko wiele nerwów, ale i funduszy. – Oni są w tej dobrej sytuacji, że mają moje pieniądze. A ja nie dość że jestem stratny, muszę wyłożyć dodatkowe pieniądze, aby iść do sądu. Większości dostawców po prostu na to nie stać – mówi.
Mecenas Dustin Du Cane przekonuje jednak, że warto wypowiadać wojnę wielkim sieciom, gdyż znakomita część tych spraw kończy się zwycięstwem dostawcy. – Prowadzę dziesiątki tego typu postępowań i jest ich coraz więcej. Dostawcy zaczynają wymieniać się informacjami i doświadczeniami bo wiedzą, że mogą odzyskać pieniądze – mówi prawnik, który wyspecjalizował się w walce z opłatami półkowymi.

