Po spotkaniu Rady Bezpieczeństwa Narodowego Bronisław Komorowski zapewnił, że nadal liczy na możliwość bezpośredniej rozmowy z Jarosławem Kaczyńskim. Prezes PiS nie wziął udziału w Radzie. Z kolei Donald Tusk ocenił wpis na Twitterze Radosława Sikorskiego. - Nie zawsze Twitter jest stosownym narzędziem dyplomacji - mówił premier.
O wynikach spotkania Rady Bezpieczeństwa Narodowego informowali na konferencji prasowej Bronisław Komorowski i Donald Tusk. Prezydent mówił, że uzgodniono, iż Polska "podejmie wysiłek na rzecz nowego planu działania" w stosunku do Ukrainy w "rzeczywistości powileńskiej". Podkreślił, że to wielkie wyzwanie i wielka odpowiedzialność. Prezydent dodał, że Polska będzie pracować na rzecz uwieńczenia sukcesem programu Partnerstwa Wschodniego, "ze szczególnym uwzględnieniem Ukrainy".
Komorowski podkreślał też, że jego zdaniem w sprawie Ukrainy jest szansa, by polscy politycy zajmowali wspólne stanowisko. - Odniosłem wrażenie, również po kontakcie z liderami partii opozycyjnych, że jest szansa nie tylko na wymianę informacji i myśli, ale i utrzymanie zasady kompatybilności polskich polityków na poziomie parlamentarnym, także w kontaktach z Ukraińcami - podkreślał.
Prezydent zaznaczał, że perspektywa zbliżenia Ukrainy do Europy nigdy nie była tak bliska - bo mamy już wynegocjowaną, choć nie podpisaną umowę, a do tego w prawie i ordynacji wyborczej Ukrainy zaszły liczne zmiany. Do tego zmiany zaszły w samym społeczeństwie ukraińskim, "które ma determinację i wolę kontynuowania zbliżenia".
Z kolei Donald Tusk przypominał, że w sprawie Ukrainy w polskiej polityce od zawsze istniał konsensus polityczny. Dodał, że "gra o zbliżenie Ukrainy do Europy i Polski jest niezwykle skomplikowana ze względu na relacje wewnątrz Ukrainy i relacje tego kraju z państwami sąsiednimi".
- Nasza rola jest taka, żeby wielka gra o przyszłość Ukrainy nie zakończyła się tragicznym finałem. Nie podoba nam się decyzja Janukowycza - mówił premier. Podkreślał przy tym, że musimy "umieć współgrać ze wszystkimi aktorami" tego przedsięwzięcia. - Jeszcze dziś czeka nas wiele rozmów z przywódcami europejskimi i podmiotami ukraińskimi. Jutro będziemy informowali o przebiegu rozmów - informował Tusk.
Podczas pytań od dziennikarzy mowa była głównie o tym, że Jarosław Kaczyński nie zgodził się na udział w spotkaniu RBN, ale wysłał tam europosła Ryszarda Czarneckiego. Bronisław Komorowski wyjaśniał, że zwołał spotkanie Rady, by "pogłębić wrażenie", które powstało po przemówieniach polskich polityków na Majdanie. - Wydawało się, że jest szansa nie tylko na wspólne mówienie, ale i wspólne myślenie, stąd spotkanie RBN - mówił prezydent.
Prezydent podkreślał, że zaprosił Jarosława Kaczyńskiego, bo taka jest praktyczna zasada funkcjonowania RBN i "szkoda", że prezes nie przybył na spotkanie. - Ale doceniam również i ten gest, że jest gotowość do rozmowy przez pośredników - zapewnił Komorowski. Jak wyjaśnił, Czarnecki nie mógł uczestniczyć w Radzie, bo byłoby to sprzeczne z zasadami.
Jednocześnie Bronisław Komorowski wyraził gotowość do tego, by oddzielnie spotkać się z Jarosławem Kaczyńskim - tak jak to uczyni z Leszkiem Millerem, który obecnie jest poza krajem i nie mógł być na spotkaniu. - Liczę na możliwość rozmowy bezpośredniej - mówił o Kaczyńskim prezydent.
Donald Tusk dodał do tego, że "gdy słuchaliśmy polityków, w tym Kaczyńskiego, na Majdanie, myśleliśmy: ok, tak trzeba postępować". - Jesteśmy skłonni rozmawiać wspólnie. Ale jeśli politycy w Polsce będą mówić, że państwo źle postępuje, to stracimy opinię kraju najbardziej kompetentnego w sprawach Ukrainy - przestrzegał Tusk.
Premier prosił, by politycy nie marnowali kapitału, jakim jest nasza pozycja w Europie w rozmowach o Ukrainie, bo przecież sami przez lata ten kapitał budowali. - Mam nadzieję, że niechęć Jarosława Kaczyńskiego może kiedyś wreszcie przeminie, bo kosztuje nas wszystkich sporo nerwów i kosztuje Polskę - podkreślił Tusk.
Szef rządu odniósł się też do kontrowersyjnego wpisu Radosława Sikorskiego na Twitterze o pieniądzach, którymi PiS chciałby przekupić Janukowycza. Tusk wyjaśnił, że rozumie cel wpisu ministra, ale "wydaje się, że Twitter nie zawsze jest stosowny do uprawiania dyplomacji".