– Kiedy moja przyjaciółka Kenesha obwieściła mi, że
Paul Walker nie żyje, musiałam wygooglować jego nazwisko – pisze Ann Friedman w serwisie The Cut. Dziewczyna szybko zrozumiała, że w swojej konfuzji była jedną z nielicznych. W ciągu kolejnych dwóch dni od śmierci aktora, niemal każda nastolatka (i nie tylko) wspomniała za pomocą Facebooka lub innego portalu społecznościowego o
tragicznym wypadku Walkera. Posypały się internetowe znicze, "RIPy", wypłynął publiczny żal i gorycz po stracie. Rozpacz, prawie tak wielka, jak po śmierci byłego chłopaka, po którym zostało już tylko wspomnienie, wręcz rozlała się w internecie. To wszystko jest oczywiście zrozumiałe, ale czemu rozpaczamy tak bardzo z powodu kogoś, kogo w ogóle nie znaliśmy?