W dzisiejszym "Wproście" obszerny reportaż z odcinka C autostrady A2, jeśli w ogóle te 20 km można nazwać autostradą. W artykule Michała Majewskiego i Piotra Reszki mamy obszerny przegląd absurdów, których na budowie nie brakuje.
Jak wyjawia jeden z podwykonawców, który jeszcze do niedawna pracował przy budowie feralnego odcinka gospodarska wizyta nowego ministra transportu Sławomira Nowaka przypominała podróże sekretarzy Komitetu Centralnego.
Rozmowa dziennikarzy "Wprost" z pracownikiem budowy A2
- Z wizytą Nowaka to był kabaret. Przed przyjazdem ministra było "malowanie trawy na zielono". Robotnicy dostali nowe kamizelki.
- Serio?
- Żeby było zabawniej, to tych samych robotników minister oglądał po kilka razy. Wozili ich z miejsca na miejsce, żeby Nowak myślał, że robota idzie pełną parą.
- Jaja pan sobie robi?
- Pełna powaga. W telewizji wyglądało, jakby uwijały się tu setki ludzi.
Groteskowo wyglądają też prace nad ustawą, która ma dopuścić ruch samochodów na newralgicznych odcinkach, które - jak zapewniał w kampanii wyborczej Donald Tusk - będą przed Euro 2012 "przejezdne". Problem w tym, że taki termin w polskim prawie nie funkcjonuje, bo jeśli budowa nie jest ukończona to po prostu nie można jej użytkować. Naprędce więc powstaje ustawa, która ma zmienić ten stan rzeczy. Tu jednak kolejny problem - aż trzy ministerstwa zgłosiły zastrzeżenia, do projektu "szytego na miarę" - warunkowe oddanie drogi do użytku ma być możliwe tylko do końca mistrzostwa a budowę trzeba dokończyć w przeciągu dziewięciu miesięcy. Bardziej niż ustawę, którą ma przyjąć Sejm przypomina to rozporządzenie wójta w sprawie lokalnej dróżki, którą trzeba skończyć przed wizytą wojewody.
Ręcznego sterowania jest przy budowie A2 więcej: na męża opatrznościowego wyrósł czeski przedsiębiorca Josef Krysl, którego słowa są brane za najbardziej wiarygodne informacje o postępach prac. Urzędnicy ministerstwa transportu jak mantrę powtarzają "Krysl przyrzekł, Krysl zapewnił, Krysl powiedział, że to sprawa honoru". Jak widać konkretów w tym mało, ale gdy w kampanii wyborczej zapewnia się nieosiągalne cele, teraz trzeba się chwycić brzytwy. Niestety nie jest pewne czy chociaż ona pomoże.