500 złotych - tyle zarabiali uczestnicy rozczulająco nieudolnej produkcji "Miłość na bogato". Okazuje się, że amatorskie seriale o dobrej oglądalności mają wpływ na gaże aktorów znanych i profesjonalnych. Bo jeśli widzowie chętnie oglądają film tani, kiepski i byle jaki, to po co przepłacać? - Producenci są coraz bardziej bezczelni, proponują bardzo niskie stawki - mówi nam aktor Jacek Poniedziałek.
Uczestnicy "Miłości na bogato", która kilka miesięcy temu stała się podstawą zarówno popularno-naukowych analiz, jak i żartów bardziej złośliwej części internetu, za jeden dzień zdjęciowy zarabiali 500 złotych. Można więc łatwo policzyć, że aktorzy - amatorzy, którzy występowali w każdym odcinku produkcji zarobili ok. 7,5 tys. złotych.
To bardzo niska stawka. W mediach pojawiły się już pytania, czy wato było aż tak ośmieszać się za niewielkie pieniądze. Oczywiście większość osób "grających" w serialu potraktowała to jako start do kariery. Jaki serial, taka kariera - dwie aktorki zaangażowano do rozbieranych sesji w Playboyu i CKM-ie, jedna z nich nago reklamowała również trumny.
Nie zmienia to faktu, że gaża amatorów z "Miłości na bogato" jest niezwykle niska - według informacji podawanych przez popularne portale internetowe, pensje profesjonalnych aktorów za jeden dzień zdjęciowy są często prawie dwukrotnie wyższe niż płaca naturszczyków za cały sezon serialu emitowanego przez stację Viva.
Według portalu SuperSeriale.pl Jan Wieczorkowski za jeden dzień na planie "Czasu honoru" dostaje ok. 12 tys. złotych, dokładnie tyle samo ile Agnieszka Dygat za "Prawo Agaty". Joanna Liszowska, za dzień na planie serialu "Przyjaciółki" otrzymuje ok. 7 tys. złotych, a Michał Żebrowski, grający w "Na dobre i na złe" - 8 tys. złotych.
Przytoczone wyżej kwoty to standard wśród profesjonalnych aktorów, do tego znanych, lubianych i szanowanych. Jak widać rozpiętość pensji celebrytów i amatorów jest ogromna. Jednak programów z pogranicza oper mydlanych i reality show powstaje coraz więcej. Zaczęło się od naturszczykowskich produkcji typu "W11", "Dlaczego Ja?", "Pamiętniki z wakacji" a w końcu - nieszczęsnej "Miłości na bogato".
Profesjonalni aktorzy mówią, że ich gaże są z roku na rok coraz niższe. – Producenci są coraz bardziej bezczelni, proponują bardzo niskie stawki enigmatycznie tłumacząc, że "nie ma kasy" – komentuje znany i ceniony aktor teatralny Jacek Poniedziałek. – Mówią nam często, że jeżeli nie zagramy za małą gażę, to wezmą kogoś innego lub produkcja w ogóle nie powstanie. Odwołują się wtedy do naszej odpowiedzialności, moralności, uczciwości i troski o kulturę, co jest bardzo niebezpieczne - dodaje. – Polacy są skłonni pracować za bardzo niewielkie stawki, co wiadomo jak się kończy - dodaje aktor.
A kończy się nagminnym powstawaniem takich produkcji, jak "Miłość na bogato". – Ja nie rozumiem, dlaczego ludzie to oglądają - mówi Poniedziałek. – Przecież to jest okropne, niskiej jakości, w dodatku fałszuje rzeczywistość, a amatorzy mogą w sobie uruchomić tylko nieprawdziwe emocje - dodaje aktor. – Jeżeli będziemy tak bardzo obniżać zarobki, to przecież gospodarka tylko na tym straci, a nie zyska - kwituje.
Producenci "Miłości na bogato" zarzekali się, że zaangażowali zwykłych ludzi, by oglądający mieli wrażenie "podglądania" młodych, pięknych i bogatych warszawiaków. Jednak kształt produkcji przeczy tym deklaracjom – doskonale widać, że względy finansowe były zdecydowanie ważniejsze. Nie po raz pierwszy okazało się, że bardzo tanim kosztem można zrobić serial o sporej oglądalności. Co więcej, drastyczne oszczędności dotyczyły przede wszystkim pensji aktorów.
Niestety, w Polsce coraz więcej "celebrytów" jest w stanie pracować za niewielkie pieniądze i tym samym zmieniają rynek w sposób diametralny. Ogromną oglądalność mają kiepskie, niskobudżetowe produkcje, po co więc zatrudniać profesjonalnych aktorów? Czy tego typu realizacji będzie coraz więcej?
– To nie jest do końca prawdziwe, mówimy o pojedynczych fenomenach – mówi Paulina Gąsior z agencji aktorskiej Plan-Aktor. – Jako agencja z założenia przyjmujemy tylko absolwentów państwowych szkół teatralnych i filmowych. Wyjątek stanowią tylko osoby, które zaczęły współpracę z nami jako dzieci i "rosną" razem z kolejnymi produkcjami – dodaje. – Nie promujemy aktorów nieprofesjonalnych – mówi.
W rozmowie z NaTemat Roma Gąsiorowska przyznaje, że w teatrze zarabia się tyle, że ledwo starczy na opłacenie mieszkania, a pensja filmowa to tak naprawdę dwa miesiące spokojnego życia.
Serial dla aktora zawsze jest wyjściem z prywatnego dołka finansowego. Ale co wtedy, gdy okazuje się, że lepiej zatrudnić amatora, który tę samą rolę zagra sto razy gorzej, ale ludzie i tak będą go oglądać? Jeśli nie widać różnicy w oglądalności, to po co przepłacać?
Aktorka Katarzyna Herman uważa, że aktor po prostu musi grać. Ona sama często bierze udział w produkcjach, które nie są zbyt dochodowe, ale przynoszą jej choć chwilową satysfakcję. Ma stały kontakt z wykonywanym - i wyuczonym - zawodem, co jest niezwykle istotne.
Czy 500 złotych to dużo? – To bardzo mało - mówi Jacek Poniedziałek. – Żaden aktor nie zagra za takie pieniądze – dodaje. – Teraz akurat jedziemy na plan zdjęciowy poważnego reżysera (nie możemy zdradzić szczegółów) i gramy za naprawdę śmieszne pieniądze - dodaje Katarzyna Herman. – Dajemy swój ogromny wkład energetyczny, emocjonalny, nazwisko: ale w tym przypadku możemy być pewni, że zostanie to docenione - mówi aktorka.
Czy to prawda, że pensje aktorów są coraz niższe? – Gaże są obniżane lub po prostu nie są podwyższane - mówi Paulina Gąsior z agencji aktorskiej Plan-Aktor. – Ma to związek z faktem, że od trzech lat dużo mniej dzieje się na rynku: powstaje mniej produkcji i zdecydowanie rzadziej inwestuje się w filmy czy seriale niż jeszcze kilka lat temu – mówi.– Kiedyś produkcje były odważniejsze, dziś często powiela się podobne schematy – dodaje.
Czy produkcje z amatorami są winne obniżania stawek przewidzianych dla profesjonalnych aktorów?
– Można szukać takiego powiązania: zawsze istnieje ryzyko, że producent będzie chciał zatrudnić osobę, która za tę samą pracę zażąda mniej pieniędzy, w szczególności, jeżeli inwestor zrobił wcześniej dwa, trzy takie programy i miały one doskonałą oglądalność – mówi Paulina Gąsior.
Niestety tego typu projekty są coraz bardziej popularne. – To jest nasze lustro: im więcej osób będzie oglądać produkcje z amatorami, tym więcej będzie powstawać tego typu seriali. To nie najlepiej o nas, widzach, świadczy - dodaje.
Co agencje aktorskie doradzają swoim podopiecznym? – Zazwyczaj odradzamy aktorom udział w takich "produkcjach" - nawet jak rynek praktycznie nie istnieje, można działać na innych polach: organizować przedstawienia dla dzieci, grać w niszowych teatrach - mówi Paulina Gąsior. – Aktorzy muszą dbać o swój wizerunek i swoją twarz. Często tego typu kontrakty podpisywane są poza agencją, która pobiera przecież prowizję. Jeżeli aktor zgłasza się do nas, może być pewien, że będziemy mu tego typu propozycje odradzać – komentuje nasza rozmówczyni.
Czy to początek końca profesjonalnego aktorstwa? –W żadnym wypadku. Zawsze będą istnieć wielcy aktorzy grywający w teatrach i filmach oraz serialowi celebryci - amatorzy - mówi Gąsior. – Nigdy nie będzie tak, że tego typu produkcje znikną, ale z czasem z pewnością się to zmieni - dodaje.