"Jeśli chcemy się liczyć na świecie, musimy być tam, gdzie są ci, którzy się liczą" - pisze w swoim najnowszym felietonie Katarzyna Kolenda-Zaleska. Dziennikarka Faktów TVN nie ma wątpliwości, że nieobecność najwyższych polskich władz na pogrzebie Nelsona Mandeli była ogromnym błędem.
We wtorek do Republiki Południowej Afryki zjechało kilkudziesięciu najważniejszych przywódców świata, by pożegnać zmarłego Nelsona Mandelę. Gdy większość państw reprezentowali ich prezydenci lub premierzy, Polska na uroczystości żałobne legendarnego afrykańskiego przywódcy wysłała jednak tylko ministra. Dokładnie ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego. Choć uchodzi on za najbardziej wpływową w kręgach międzynarodowych osobę w rządzie, brak polityka wyższej rangi rzucał się w oczy.
Bez wątpienia wychwycili to zarówno obecni na miejscu przywódcy, jak i korespondenci z całego świata. Na tę wpadkę potwierdzającą dyplomatyczną słabość rządu Donalda Tuska i prezydenta Bronisława Komorowskiego zwraca uwagę dziennikarka Katarzyna Kolenda-Zaleska.
Jej zdaniem, "nieobecność najważniejszych osób z Polski tam, gdzie są dziś wszyscy, jest skazaniem nas na zaścianek". Kolenda-Zaleska ocenia, iż kolejny raz polskie władze dały światu do zrozumienia, że nasz kraj to globalne peryferia.
Dziennikarka podkreśla, że największy błąd popełnił premier Donald Tusk, którego nieobecność na pogrzebie Nelsona Mandeli jest trudna do wytłumaczenia. "Rada Ministrów? Bez żartów. Wicepremier Bieńkowska świetnie by sobie dała radę" - przekonuje Katarzyna Kolenda-Zaleska.
W takim miejscu i o takim czasie w RPA powinien być albo prezydent, albo premier. Jeśli chcemy się liczyć na świecie, musimy być tam, gdzie są ci, którzy się liczą. I tym samym pokazywać, że jesteśmy częścią światowej wspólnoty, ważną jej częścią, która uczestniczy w debacie na temat wyzwań współczesnego świata. CZYTAJ WIĘCEJ
W dobie globalizacji powinno obowiązywać hasło „nic o nas bez nas”. Nic, co się dzieje na świecie, nie umyka naszej uwadze, jesteśmy tam gdzie trzeba po to, aby dawać świadectwo zainteresowania tym, czym żyje dziś współczesny świat - jego problemami i wyzwaniami. Jak chcemy coś znaczyć, skoro walkowerem oddajemy możliwość bycia w pierwszym szeregu? Nie dziwmy się później, że świat pędzi do przodu, a my zostajemy z tyłu, nikt się za nami nie ogląda i nikt się z nami nie liczy.