Dorota Kania z "Gazety Polskiej" wzięła na cel życiorysy i rodziny “liberalnych dziennikarzy”, pisząc na ich temat demaskatorską książkę sugerującą, że wszyscy są głęboko "umaczani w PRL". Jak reagować na tę dziką lustrację? Niektórzy z lustrowanych odpowiadają na fałszywe oskarżenia, inni sugeruję, że na takim poziomie nie da się dyskutować.
– One. Resortowe dzieci. (...) Za młodu aktywiści komunistycznych organizacji młodzieżowych, potem biznesmeni, właściciele i zarządcy nowych mediów. Właśnie dlatego tak zdecydowanie przeciwne dekomunizacji i lustracji, szydzące z patriotyzmu, polskich tradycji i w ogóle z polskości – oskarżają na stronie wydawnictwa Fronda autorzy książki “Resortowe dzieci. Media”, którzy postanowili dokonać na własną rękę lustracji “liberalnych” polskich dziennikarzy.
Na okładce widnieją ich cele: jest wśród nich m.in. Adam Michnik, Tomasz Lis, Monika Olejnik, Jacek Żakowski i Janina Paradowska.
Tymczasem akcja promocyjna książki Doroty Kani, Macieja Marosza i Jerzego Targalskiego nabiera rozpędu. Atmosferę podgrzewają prawicowe magazyny, które jak np. środowa “Gazeta Polska”, publikują już jej fragmenty.
Na te strzępy oskarżeń, publikowanych także w internecie, szybko rzuciło się grono wiernych, “niepokornych” internautów, którzy szeroką ławą ruszyli, by przeczesywać biografie nielubianych dziennikarzy i ich rodzin w poszukiwaniu przeróżnych haków.
Na wyśmiewający tezy książki “Resortowe dzieci” wpis Tomasza Lisa zareagował publicysta “Polityki” Daniel Passent: "Kategorycznie zabraniam redaktorowi Lisowi dyskutowania z 'panią Dorotą', która grzebie mu w życiorysie przodków. To ona przed nim powinna się tłumaczyć" – napisał w najnowszym numerze tygodnika Passent, przekonując, że z tą książką nie powinno się w ogóle dyskutować.
"Rozumiem emocje"
O reakcję na zbliżającą się publikację “Resortowych dzieci” zapytaliśmy Tomasza Sekielskiego, który choć w samej książce się nie pojawia, niespodziewanie stał się w środę jednym z celów lustracyjnej furii prawicowych dziennikarzy: na łamach “Gazety Polskiej” w artykule o książce Kani nieudolnie starano się zdyskredytować jego ojca.
Sekielski przyznaje, że nie jest pewien, jak zachować się wobec wyssanych z palca oskarżeń: – Rozumiem emocje Tomasza Lisa, który reaguje na dziką lustrację swojego ojca i to, że wypisuje się na jego temat nieprawdę. Natomiast mam wrażenie, że niezależnie od odpowiedzi “niepokorni” wiedzą swoje i tak czy inaczej napiszą każdą brednię, bo są przekonani o własnej moralnej wyższości – mówi Sekielski.
Dziennikarz dodaje też, że jego zdaniem “niepokorni i niepokalani” w istocie rzeczy posługują się “bolszewickim sposobem zbierania pseudo-haków”.
Jednym z "resortowych dzieci", które już w styczniu 2013 atakowała Dorota Kania, jest Justyna Pochanke. Tak o wynikach grzebania w historii jej rodziny pisała wówczas niezalezna.pl.
"Taplanie się w szambie"
Na temat książki Doroty Kani nie chciała wypowiadać się opisywana w niej Monika Olejnik. – To są osobiste sprawy, niektórych to dotyka, bo człowiek może czuć się winny, że z jego powodu ktoś napada na jego rodziców – mówi z kolei Jacek Żakowski.
Figurujący na okładce “Resortowych dzieci” dziennikarz “Polityki” przyznaje, że zamierza zapoznać się z książką. – Widziałem okładkę, ale tekstu nie znam. I choć mam poczucie, że taplanie się w tym szambie nie ma sensu, przeczytam ją: jeśli ktoś obraża tam moją rodzinę, która nie ma nic na sumieniu, będę musiał zareagować – ocenia. Podobnie jednak jak Sekielski, nie ma dobrej recepty na to, jak zachować się w tym przypadku: – Nie chcę formułować ogólnych sądów – mówię tylko o swojej własnej reakcji – zaznacza Żakowski.
Zbliżająca się premiera książki Doroty Kani wywoła z całą pewnością gorące dyskusje, a także bardzo różne reakcje osób, pod których adresem wysuwane są często mocne oskarżenia. Czy można spodziewać się polemik, spraw sądowych, czy raczej ignorowania ataków?
Okaże się to już wkrótce – wiele zależy od konkretnych tez, które wysuną autorzy "Resortowych dzieci". Jeśli jednak spojrzeć na opublikowane już "rewelacje" dotyczące rodzin Tomasza Lisa czy Tomasza Sekielskiego, widać, że owe "sensacyjne" ustalenia lustracyjne mają skrajnie wątłe podstawy.
Mój ojciec najpierw miał być generałem ze Śląskiego Okręgu Wojskowego, co dowodziłoby moich komuszych poglądów, bo jak wiadomo wspierałem zawsze KPP, PPR, PZPR i SLD. Okazało się jednak, że to nie ten Lis. A więc trzeba było spróbować czegoś innego. Pani Kania odkryła, że mój ojciec był "prominentnym działaczem partyjnym". Cóż, cholera, działaczem też nie był. Był, owszem w PZPR, podobnie jak wielu niepokornych, ale działaczem nie tylko nie był, ale gdy mu coś takiego zaproponowano, kategorycznie odmówił. CZYTAJ WIĘCEJ
Daniel Passent
"Polityka"
A gdyby ojciec Lisa nie odmówił i jednak był działaczem, to jakie by to miało znaczenie dla oceny Tomasza Lisa? Co to w ogóle ma do rzeczy, co robił ojciec Lisa i matka Kani?
Dorota Kania
Niezalezna.pl
Jedną z najbliższych współpracowniczek Janiny Chim, skazanej w aferze FOZZ‑u, była Renata Pochanke, której nazwisko pojawia się w aktach procesu FOZZ‑u. Jej córka Justyna Pochanke, dziennikarka TVN‑u, z wielkim zaangażowaniem zajmowała się m.in. raportem z weryfikacji WSI. „Czy ten raport jest groźny? ” – dopytywała na antenie TVN‑u. CZYTAJ WIĘCEJ