Nie ustają kontrowersje wywołane osobą tłumacza, który podczas uroczystości żałobnych Nelsona Mandeli miał tłumaczyć wystąpienia przywódców z całego świata na język migowy. Chorujący na schizofrenię mężczyzna doznał jednak ataku i słyszane przez niego głosy nie pozwalały mu na właściwie tłumaczenie. Teraz okazuje się, że człowiek, którego dopuszczono do najważniejszych polityków miał także... kryminalną przeszłość.
O kolejnym rozdziale kuriozalnej historii z zatrudnieniem przypadkowego schizofrenika do tłumaczenia na język migowy uroczystości żałobnych Nelsona Mandeli, w których udział wzięły dziesiątki najwyższych rangą polityków z całego świata donosi CNN. Thamsaqua Jantjie tłumaczył między innymi to, co o legendarnym ojcu południowoafrykańskiej demokracji miał do powiedzenia prezydent USA Barack Obama.
Gdy jego nieudolne tłumaczenie wyszło na jaw, mężczyzna tłumaczył, iż doznał ataku choroby psychicznej. Od lat cierpi bowiem na schizofrenię, ale podobno przez długi czas potrafił radzić sobie z chorobą. Aż do pożegnania Nelsona Mandeli. Jantjie sam przyznał jednak, że wcześniej zdarzało mu się reagować agresją podczas schizofrenicznych napadów. Barack Obama miał więc wiele szczęścia, że jego tłumaczowi nie przydarzyło się to w miniony wtorek.
Ataki agresji związane z chorobą psychiczną mogły być tymczasem podstawą do licznych zarzutów, które w przeszłości pod adresem południowoafrykańskiego formułowali tamtejsi śledczy. Thamsaqua Jantjie, którego rząd Republiki Południowej Afryki wyznaczył na tłumacza wysokich rangą gości z całego świata, przed laty był podejrzewany o zabójstwo, porwanie i gwałt - donosi właśnie CNN.