Posłanka Prawa i Sprawiedliwości swoimi ostrymi wypowiedziami, głównie na temat mniejszości seksualnych, ściągnęła na siebie nie tylko krytykę przeciwników politycznych, ale i groźby. Do jej biura przysłano maile grożące jej śmiercią. Ale sprawcy nic się nie stanie, bo jest niepełnosprawny i nie zachodzi niebezpieczeństwo ich spełnienia. Pawłowicz winę pokłada w "lewackich i genderowych dziennikarzach".
W lipcu prof.
Krystyna Pawłowicz z
Prawa i Sprawiedliwości dostała maile z pogróżkami. Nie ona jedyna, bo dla wielu parlamentarzystów to prawie codzienność. Wyborcy grożą m.in. Robertowi Biedroniowi, Stefanowi Niesiołowskiemu czy Tomaszowi Kaczmarkowi – informuje
"Rzeczpospolita". „Znajdę tylko okazję, to cię k... zabije homofobie pier..., a biuro wiem, gdzie masz dziw... i twoje dni są policzone szmato!" – groził Pawłowicz autor podpisany jako Rafał Szewczyk.
Później z innego maila Pawłowicz dostała pogróżki, w których powoływano się na autora poprzedniego listu. „Witaj homofobie jeb... Rafał Szewczyk na razie milczy, ale k... nie ja i cię w końcu ja zabiję" – pisał autor. Prokuratura odkryła, że oba maile wysłał ten sam mężczyzna. Ale kary nie poniesie, bo od 2005 roku jest sparaliżowany, a od dwóch lat nie wstaje z łóżka. Zgodnie z prawem aby ukarać kogoś za grożenie innym, musi zachodzić prawdopodobieństwo, że swoje zamiary spełni. Tutaj nie ma takiej możliwości, a i sam autor zapewniał, że nie chciał spełnić gróźb.
– To pokazuje, jak działa szczucie przez dziennikarzy lewackich, genderowych. Dotknięty niepełnosprawnością człowiek wysyła wulgarne pogróżki, zamiast starać się uszlachetniać swoje cierpienie – mówi Pawłowicz. Posłanka PiS zapewnia, że wyśle do mężczyzny list, w którym deklaruje przebaczenie. Chce dołączyć do niego książkę Tomasza à Kempis „O naśladowaniu Chrystusa". Wcześniej Pawłowicz dostawała też pogróżki telefoniczne, ale sprawca dzwonił z Francji.