Posłanka Solidarnej Polski Marzena Wróbel od kilku dni bryluje w mediach zaciekle broniąc konserwatywnej wizji świata w sprawach edukacji seksualnej i aborcji. Czy ta słynąca z ciętego języka fanka "Gwiezdnych Wojen", przez oponentów nazwana kiedyś złośliwie "pociągiem pancernym", stanie się nową twarzą prawicowej obyczajowej konserwy?
O posłance Marzenie Wróbel głośno jest od kilku dni po tym, gdy najpierw w programie “Tomasz Lis na żywo” zaciekle kłóciła się z Andrzejem Rozenkiem o edukację seksualną w polskich szkołach, a później równie zajadle spierała się z Kazimierą Szczuką o polskie prawo antyaborcyjne (w "Kropce nad i" Moniki Olejnik). W medialnych relacjach z obu tych rozmów pojawiają się dokładnie te same sformułowania: “awantura”, “kłótnia”, “ostra debata”.
– I tak jestem już jedną z ostatnich osób, które zgadzają się na rozmowę z panią Wróbel. Ona nie potrafi dyskutować, tylko zakrzykuje oponenta. I choć wierzę w to, że z każdym warto rozmawiać, to przyznam, że to nie było komfortowe spotkanie – mówi w rozmowie z naTemat Andrzej Rozenek, który, jak napisała jednak z naszych użytkowniczek, został przez Wróbel na antenie “zmasakrowany”.
Kim jest posłanka, która nagle zaczęła wyrastać na najbardziej wyrazistą na polskiej prawicy obrończynię konserwatywnego światopoglądu?
Polonistka, nauczycielka, konserwatystka
Marzena Wróbel ma pięćdziesiąt lat i pochodzi z Radomia. Z wykształcenia jest polonistką – pracę rozpoczynała w w Szkole Podstawowej nr 24 w Radomiu oraz Zespole Szkół Elektronicznych w tym samym mieście. Pod koniec lat dziewięćdziesiątych związała się z AWS, zasiadała w radzie miejskiej, a także kandydowała do Sejmu. Później została członkinią PiSu, z ramienia którego weszła do parlamentu w 2005 roku. Później dwukrotnie z sukcesem ubiegała się o reelekcję. Od 2012 roku należy do Solidarnej Polski.
W Sejmie pracowała w Komisji do spraw UE, a także, jako doświadczona nauczycielka, w Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży. Jednym z jej sztandarowych projektów, którym Wróbel chwali się na swojej stronie internetowej, była nowelizacja ustawy o systemie oświaty i akcja "przywracamy lekcje historii do szkół".
Wróbel na celowniku przeciwników
Za swoją bezkompromisowość Wróbel musiała czasem płacić. Tak było, gdy złamała dyscyplinę partyjną w sprawie głosowania nad konstruktywnym wotum nieufności wobec rządu Tuska w marcu tego roku. – Głosowałam zgodnie ze swoim sumieniem – tłumaczyła w “Polsce The Times” Wróbel swoją decyzję o tym, by ramię w ramię z Prawem i Sprawiedliwością, a wbrew swojemu klubowi, podniosła rękę za odwołaniem rządu. Usunięto ją za to z zarządu Solidarnej Polski.
Jej sposób bycia przysporzył jej sporo wrogów: posłowie PO nazywali ją "pociągiem pancernym" i "partyjnym rottweilerem", a także śmiali się z… koloru jej żakietu. W proteście przeciwko tym komentarzom posłanki różnych partii przyszły nawet następnego dnia do Sejmu ubrane w żakiety właśnie w tym kolorze.
Nowa “Żelazna Dama” polskiej prawicy?
Wyrazista posłanka, która w jednym z wywiadów przyznała, że prywatnie jest fanką “Gwiezdnych Wojen”, słynie też z dosadnych ripost i barwnych sformułowań: – Ręce opadają i uszy, gdy się tego słucha – mówiła w czasie sejmowej dyskusji o katastrofie smoleńskiej. – Proszę ze mną nie polemizować mimicznie – apelowała w czasie posiedzenia komisji śledczej ds. nacisków.
– Wróbel jest mistrzynią ostrej, emocjonalnej debaty, którą media lubią. Jeśli chodzi o “soczyste” wypowiedzi, zawsze można na nią liczyć – mówi o Marzenie Wróbel specjalista od marketingu politycznego i nasz bloger Tomasz Skupieński. I rzeczywiście, w ostatnich dniach posłanka SP dosłownie bryluje w mediach. Czy jej bezkompromisowość, barwny język i równie wyraziste poglądy sprawią, że stanie się “nową Krystyną Pawłowicz”, jak zaczęli już o niej pisać internauci?
“Użyteczna, ale na lidera nie wyrośnie”
– Marzena Wróbel ma szansę stać się takim samym symbolem obskurantyzmu jak posłanka Pawłowicz czy Sobecka. Tyle że one mają jeszcze jakieś hamulce, a pani Wróbel biega od stacji do stacji, wypowiadając się na każdy temat. Widać wyraźnie, że chce zabrylować w mediach i stać się kimś w rodzaju damskiej wersji ks. Oko – komentuje w naTemat Andrzej Rozenek.
Zdaniem Tomasza Skupieńskiego wizerunek posłanki Wróbel rzeczywiście jest spójny i wyrazisty. Bloger wątpi jednak, by wyniósł on posłankę do politycznej ekstraklasy.
Skupieński podkreśla jednak, że tacy partyjni “radykałowie” jak Wróbel są dla swoich partii politycznie użyteczni: – Nie ważne, czy mówimy o posłance Wróbel, o pośle Ryfińskim czy Niesiołowskim – chodzi mniej więcej o to samo, czyli puszczenie oka do twardego elektoratu. A liderzy zawsze mogą umyć ręce, zrzucając winę za co ostrzejsze “wyskoki” na temperament danej posłanki czy posła – ocenia Skupieński.
Nie ma szans stać się “twarzą” żadnej konserwatywnej partii, bo po prostu jest zbyt radykalna. Lider takiego ugrupowania musi być bardziej umiarkowany, stateczny, żeby partia mogła powalczyć również o głosy bardziej centrowych wyborców. Taką rolę na prawicy stara się obecnie odgrywać Jarosław Gowin.