Kto powiedział, że święta należy spędzać z rodziną? 29-letniemu Michałowi powiedziała to matka. Pomimo to, zamiast przygotowywać się do świąt w rodzinnym mieście, od tygodnia smaży się na tajskiej wyspie Koh Lipe. Zresztą nie on jedyny. – Nie czuję się zobowiązana do spędzania świąt z rodziną – mówi z kolei 26-letnia Kasia, która od karpia woli świąteczne sushi z przyjaciółmi z Amsterdamu. Ubiegłoroczne święta poza gronem rodzinnym spędziła także Marta, która w tym czasie wybrała się do Indii... na kurs jogi.
Nie oszukujmy się. Większość z nas, nawet gdyby tego chciała, nie spędzi świąt na Malediwach ani w Aspen. I nie chodzi tu jedynie o pieniądze, tylko o ostracyzm, na który narażają się bożonarodzeniowi "dezerterzy". Dlatego że święta są po to, aby spędzać je z rodziną. Czyżby?
Każdy z nas zna kogoś, kto rokrocznie udowadnia, że jest inaczej. Święta dla tych osób mają tyle wspólnego z religią i rodziną, co polska polityka z merytoryczną dyskusją. Jednym słowem niewiele. A skoro nie widzą sensu w siedzeniu przy stole i obżeraniu się, to chociaż starają się wykorzystać ten czas w możliwie najprzyjemniejszy sposób.
Matka nie wybacza
Michał pracuje dużo. Naprawdę dużo. W ciągu roku nie ma zazwyczaj czasu na to, aby pozwolić sobie na dłuższy wyjazd, który wynagrodziłby mu długie miesiące harówki. Jak mówi, święta to praktycznie jedyny czas w roku, kiedy może pozwolić sobie na wystarczająco długi urlop, by zobaczyć kawałek świata.
Nie jest zupełnie tak, że Michała święta kompletnie nie interesują i woli spędzać ten czas z przyjaciółmi. Twierdzi jednak, że raz na parę lat może sobie pozwolić na dezercję. – Szkoda mi świąt. Ale myślę, że taki świąteczny wyjazd to jednorazowa przygoda, bo matka więcej mi nie wybaczy – stwierdza.
A jest co wybaczać, bo zamiast ganiać po sklepach, stać w korkach i wmuszać w siebie niewyobrażalne ilości jedzenie, można sobie całkiem nieźle poużywać. – Najbardziej cieszy nas to, że ominie nas świąteczne obżarstwo i zachowamy płaskie brzuchy – mówi Michał.
Sushi czy karp?
Kasia nie wyjeżdża na święta, bo od kilku lat mieszka w Holandii. W odróżnieniu od tysięcy Polaków mieszkających poza granicami Polski, nie wraca na Boże Narodzenie do rodzinnego Krakowa. Woli zostać z przyjaciółmi w Amsterdamie, bo święta kojarzą jej się ze stresem i kupowaniem wszystkiego na ostatnią chwilę.
Święta Bożego Narodzenia to czas, który Kasia spędza najczęściej w gronie najbliższych przyjaciół, z którymi chodzi na wegańskie sushi. – Święta to nie jest dla mnie obowiązek i ze swoim czasem będę robić co chcę. Nie czuję się zobowiązana do spędzania czasu z rodzina – wyjaśnia.
Rodzina Kasi przyzwyczaiła się już do tego, że w czasie świąt nie ma jej przy wigilijnym stole. Przestali wywierać na nią jakąkolwiek presję, dzięki czemu jak twierdzi, w święta jest najszczęśliwsza z całej rodziny.
Wigilijna joga
25-letnia Marta nie jest osobą, dla której duchowe sfery życia nie mają znaczenia. Przeciwnie. Tyle tylko, że tej duchowości nie szuka w świątecznej atmosferze, a w medytacji. To właśnie medytacja była celem wyprawy do Indii, gdzie Marta spędziła ubiegłoroczne święta Bożego Narodzenia.
Marta nie uważa się za osobę szczególnie rodzinną, a przerwa świąteczna to dla niej zwykły urlop. – Moja rodzina nie jest ze sobą silnie związana, być może dlatego, że rodzice są po rozwodzie. Nie jesteśmy też wierzący, czuję się agnostykiem i święta są dla mnie raczej tradycją, bez podłoża religijnego – mówi.
Uciec, ale dokąd?
Michał od tygodnia leży na słońcu i nie robi kompletnie nic. – Wieczorem spacerujemy na drugą część plaży, aby zobaczyć tam zachód słońca. Robimy to oczywiście z baru, który się tam znajduje – mówi Michał, który na moją prośbę zrobił zdjęcie tego, co ma właśnie przed oczami.
Gdy patrzy się na ten widok, można zrozumieć dlaczego niektórzy wolą świąteczne podróże, niż spotkania przy wigilijnym stole. Pomimo to, Michał przyznaje, że czuje na plecach oddech tradycji. – Wyczuwa się takie coś, że jesteśmy tu nielegalnie, że uciekliśmy. Chyba każdy z nas ma coś takiego w oczach – słyszę od "wigilijnego dezertera", który dodaje: Ale prezenty przywieziemy.
W Amsterdamie, skąd pisze do mnie Kasia, aura zdecydowanie bardziej przypomina tę, którą widzimy za polskim oknem. Okazuje się, że jednak w tym roku moja rozmówczyni wyjątkowo przyleci do rodziny w Krakowie. – Jadę na święta, bo obie moje babcie i dziadek mają problemy ze zdrowiem – wyjaśnia.
Ostatnie wspólne święta...
O dziadkach wspomina również Marta. To właśnie oni w ubiegłym roku najgłośniej protestowali na wieść, że wnuczka nie spędzi z nimi świąt. – Zadzwoniłam do nich w wigilię i wymogli na mnie obietnicę, że następne święta spędzimy razem – wspomina Marta. I choć obiecała, również w tym roku nie uda im się spędzić świąt razem.
– Taka refleksja przychodzi, gdy kogoś bliskiego zabraknie... Dla mojej babci święta były bardzo wyjątkowe, a w tym roku nie będę już miała okazji spędzić z nią świąt... – mówi Marta.
Zawsze miałam kontakt z najbliższymi członkami rodziny i oni mając mnie na co dzień, są w stanie przeżyć moją nieobecność w czasie świąt. A te wypadają, gdy w Polsce jest zimno i szaro, a przecież można wyjechać do egzotycznego kraju i zobaczyć jak wyglądają święta w innych kulturach, albo jak kto woli, oderwać się od nich całkowicie całkowicie.
25-letnia Marta
W tym roku zmarła moja babcia i dlatego spędzę święta rodzinnie. Przez to zaczynam trochę doceniać wigilię spędzaną wśród bliskim i wiem, że dla mojej rodziny jest to ważne. Nie planuję żadnego wyjazdu, bo to będzie dla nas trudny czas.