Święta to podobno czas sprzyjający zdradom. Nic więc dziwnego, że w tych dniach więcej pracy mają też detektywi zajmujący się udowadnianiem niewierności. W tym okresie rezultat ich pracy bywa jednocześnie szczególnie trudny do przekazania. - Mężczyźni zdają się przychodzić do nas po nadzieję. I są o wiele bardziej zdruzgotani niż kobiety, gdy przekazujemy im smutne wieści. One mają dzieci. Myślą o tym, by zadbać o siebie po rozwodzie i chyba nie mają czasu na łzy - mówi nam detektyw i tester wierności.
Aż dwa międzynarodowe badania na temat seksualności w okresie świąt Bożego Narodzenia i Nowego Roku wykazały ostatnio, że to czas nie tylko na wzmacnianie rodzinnych więzi, ale i zdradę. Sprzyjają jej rozluźniające obyczaje wigilie pracownicze, po których flirt kończy się seksem przy ksero i więcej wolnego czasu, który większość niewiernych partnerów zamierza poświęcić nie tylko rodzinie, ale i kochankom.
Te zaskakujące dane wielu z pewnością dają do myślenia, czy aby nie przetestować wierności drugiej połówki. W tym chętnie pomagają wyspecjalizowane w badaniu wierności partnerów agencje detektywistyczne. W jednej z trójmiejskich agencji pracuje Kacper Mikołajczyk*, którym w rozmowie z naTemat przyznaje, że opublikowane przez nas w niedzielę dane na temat świątecznej niewierności w ogóle go nie dziwią.
Często pracujesz w święta?
Kacper Mikołajczyk: Niestety tak, choć jeszcze nigdy w Wigilię, więc nie jest tak źle. W branży jestem od trzech lat i od tego czasu nie było roku, bym nie miał realizacji w czasie świąt. Czytając twój artykuł o świątecznych zdradach w ogóle nie byłem więc zdziwiony cytowanymi tam danymi. Moje koleżanki zajmujące się stricte testowaniem wierności również opowiadają, że zleceń w okolicach świąt mają więcej. Wakacje i Boże Narodzenie to są szczytowe okresy, gdy zamawia się szybkie dochodzenie w sprawie wierności partnera. Bo właśnie wtedy pojawia się czas na zdradę. Jeśli ktoś za wszelką cenę wybiera się na wakacje w "samotności" lub rezerwuje sobie czas na "plotki z kumpelami" w święta, to dla wielu jest sygnał alarmowy. I przychodzą do nas.
Któreś ze świątecznych zleceń okazało się fałszywym alarmem?
Dwa na trzy świąteczne niestety zakończyły się zebraniem dowodów na niewierność. W obu przypadkach to małżonki okazały się stroną niewierną. Jednak jeśli mówimy o świętach, to nie mogę nie wspomnieć o sprawie z ubiegłorocznego Sylwestra. Klientka wynajęła nas, by zdobyć materiał fotograficzny, który byłby podstawą do sformułowania pozwu rozwodowego. Sama dostarczyła nam SMS-y z komórki męża, które wydawały się nie pozostawiać wątpliwości, że jest on umówiony z inną kobietą na gorące powitanie Nowego Roku. Mimo iż z żoną umówił się na romantyczna sylwestrową imprezę we dwoje.
Jakież było nasze zdziwienie, gdy śledząc jego i tę kobietę w sylwestrowy wieczór dotarliśmy wreszcie do domu... naszej klientki. I jedyny materiał fotograficzny, który mogliśmy zrobić, nim któreś z nich przypomniało sobie o zasłonięciu rolet, był raczej materiałem pamiątkowym. Tuż po Nowym Roku zawstydzona klientka zadzwoniła, by wyjaśnić, że rzekomy romans męża okazał się w rzeczywistości przygotowaniami do spełnienia jej skrytego marzenia erotycznego, które wyznała mu podczas wakacji.
Twoja praca nie jest nudna...
Niestety jest. Takie anegdoty zdarzają się rzadko. A zwykle prowadzenie śledztwa dotyczącego niewierności jest żmudne, nudne i do tego nieprzyjemne. Nie wszyscy klienci przychodzą tylko po dowody. Wręcz przeciwnie. Mam wrażenie, że większość wynajmuje nas mając w sercu wielką nadzieję, że po prostu rozwiejemy ich obawy. To udaje się rzadko.
Częściej przyłapujecie na "skoku w bok" mężczyzn, czy kobiety?
Są badania seksuologiczne, z których wynika, że w dzisiejszych czasach trudniej wierność zachowują kobiety. Kilkadziesiąt spraw, które dotąd prowadziłem nie pozwala mi jednak tej tezy potwierdzić. Najczęściej śledzimy mężczyzn, którzy w rzeczywistości nawet nie próbują ukrywać swojej niewierności. W kilku przypadkach, którymi się zajmowałem okazało się, że panowie zdradzali nie tylko małżonki, ale i jedną kochankę z drugą. Jednak tylko żona zaczęła coś podejrzewać. Z dość prostych przyczyn to także mężczyźni ukrywają, że mają z kochanką dziecko.
Trudno przekazać komuś dowody na zdradę ukochanego?
W tym przypadku akurat powiedziałbym, że najtrudniej przekazuje się dowody na zdradę ukochanej. Właśnie mężczyźni zdają się przychodzić do nas po nadzieję. I są o wiele bardziej niż kobiety zdruzgotani, gdy przekazujemy im smutne wieści. One często mają dzieci, zastanawiają się już, co będzie z domem. Myślą o tym, by zadbać o siebie po rozwodzie i chyba trochę nie mają czasu na łzy.
Nie jest chyba tak, że te łzy nigdy nie płyną?
Najbardziej rozkleił się nam właśnie mężczyzna. To jednak był kolejny przypadek, który utkwił mi głęboko w pamięci. Decydując się na tę pracę i przyjmowanie takich właśnie zleceń wiedziałem, że będę musiał babrać się w brudach, ale czasem trudno nie być zszokowanym. Wtedy musiałem zaprosić do biura faceta, który na zewnątrz zostawił trójkę dzieci, by powiedzieć mu, że jego podejrzenia co do wyjazdów żony na weekendowe seminaria, za które dostawała spore kwoty, nie są bezpodstawne. On obawiał się, że żona przynosi do domu pieniądze od bogatego kochanka. Ja musiałem mu powiedzieć, że matka jego dzieci postanowiła sobie dorabiać jako luksusowa prostytutka i tylko w trzy tygodnie, gdy prowadziliśmy sprawę, bogatych kochanków miała co najmniej kilku.
Jak dokładnie wygląda twoja praca, łatwo dowodzi się niewierności?
Czasem tak, czasem nie. Może wstyd przyznać, ale nasza robota niezbyt odbiega od tego, co pokazują w kiepskich serialach o detektywach. Nie mogę więc obalać mitów, a raczej je utwierdzać. No może rzadko ktoś do nas strzela. Właściwie to nigdy nie miałem takiej sytuacji. Prowadząc sprawy dotyczące zdrad przede wszystkim trzema mieć pewną rękę, by strzelać dobre kadry. Jesteśmy trochę jak paparazzi. Zwykle godzinami siedzimy w samochodzie, albo marzniemy z aparatem w krzakach. Czasem w grę wchodzą techniki podsłuchowe lub informatyczne, by zdobyć dane z komputera, czy telefonu.
I nigdy nie sięgacie po bardziej wyrafinowaną "grę operacyjną", jak lubi mawiać Krzysztof Rutkowski?
Owszem, sięgamy. Wtedy wchodzę jednak raczej w rolę testera wierności, a nie stricte detektywa. To wymusza na mnie, czy moich koleżankach zajmujących się tym samym ciągłe dbanie o kondycję. O to, byśmy mogli stać się atrakcyjni dla potencjalnych obiektów naszego zainteresowania. Dlatego też w naszej agencji dbamy o ochronę naszych danych i wizerunku, bo w dzisiejszych czasach wystarczy Google, by zdekonspirować detektywa.
Ostatnie zlecenie na wypróbowanie wierności pewnej kobiety miałem latem. Klient zasponsorował partnerce wymarzony przez nią kurs kite surfingu. I jednocześnie wynajął nas, byśmy sprawdzili, czy na Helu nie ulegnie charyzmatycznym surferom. To wymagało też od niego sporych kosztów, bo musieliśmy słono zapłacić szkole surferskiej za to, by facet, który sam zaczyna przygodę z kite mógł udawać trenera. Na szczęście wydatek się opłacił. Kobieta nie uległa ani moim próbom podrywu, ani koleżanki grające rolę innych uczestniczek kursu nie zebrały dowodów, by zdradziła naszego klienta z kimś innym.
Kim najczęściej okazują się kochankowie? Do zdrady prowadzi ich przypadkowo przychodząca miłość, czy może tak kończą się flirty w pracy?
"Pracownicze" sprawy to w mojej karierze absolutna większość przypadków, które zakończyły się udowodnieniem zdrady. Nadgodziny, coraz częstsze dyżury, nagłe wezwania do biura, albo wyjazdy szkoleniowe naprawdę zwykle budzą uzasadnione podejrzenia.
Interesujecie się losami związków, w których dowiedliście zdrady jednego z partnerów?
Oczywiście. I co ciekawe, wbrew pozorom nie wszystkie sprawy kończą się rozwodem. Zdarza się, że rzucenie w twarz nagimi zdjęciami, karczemna nawet awantura otwiera nowy rozdział. I ludzie próbują być ze sobą na nowo. Bo tamto to był tylko seks, a między nimi jest miłość. Mieliśmy też dwie sprawy, po których doszło do rozwodu, a kilka miesięcy później otrzymaliśmy podziękowania za... uzdrowienie związku.