Boże Narodzenie to czas cudów. Nie tylko religijnych, ale również wielu niezwykłych zdarzeń. Nasze interesy przestają być najważniejsze i zaczynamy dostrzegać drugiego człowieka. Czasem dzieją się jednak rzeczy, których nie da się wyjaśnić jedynie świątecznym nastrojem. Pewien Amerykanin otrzymał list od żony, która zmarła przed dwoma laty na raka. – Brenda zawsze była bardzo przezorną osobą – mówił wzruszony mężczyzna, który zdążył już związać się z inną kobietą.
10 tysięcy kolędników
W święta potrafimy dać z siebie więcej. Najlepszym tego dowodem jest niezwykły gest, który wykonało 10 tysięcy osób śpiewających kolędę dla chorej na białaczkę ośmiolatki. Marzeniem Laney Brown było właśnie, aby usłyszeć jak pod jej oknami śpiewają kolędnicy.
Wielu ludzi okazało w ubiegłą sobotę serce i spełniło prośbę chorej na białaczkę dziewczynki. Pomimo to, lekarze nie mają dobrych wieści. Jej stan jest bardzo poważny i ciągle się pogarsza.
Amnestia uczuć
Święta to również szczególny czas dla skazańców, spędzane poza gronem rodzinnym bywają niezwykle trudne. Nawet najwięksi twardziele chcieliby spędzić święta z bliskimi, a nie za kratami. To właśnie tęsknota za rodziną sprawiła, że więźniowie dołączyli do akcji zorganizowanej przez fundację Sławek "Poczytaj mi".
Więźniowie biorący w niej udział czytają swoim dzieciom bajki, które w postaci nagrań trafiają do nich przed świętami. Niektórzy z nich ledwo radzą sobie z czytaniem, co tym bardziej pokazuje, jak bardzo zależy im na podtrzymaniu więzi z dzieckiem, nawet w tak dramatycznej sytuacji życiowej, w jakiej się znaleźli.
Bajki dla swoich dzieci czytają osadzeni w aresztach śledczych w Warszawie, Siedlcach i Poznaniu. – Czytają złodzieje, zabójcy, mafiosi czy alimenciarze. Każdy ma prawo walczyć w ten sposób o miłość swojego dziecka. Wyłączeni są tylko więźniowie skazani za przestępstwa wobec dzieci – czytamy w "Gazecie Wyborczej". Pierwsi na pomysł wpadli Brytyjczycy, którzy wystąpienia więźniów zarejestrowali na wideo.
List z zaświatów
O niezwykłej miłości świadczy gest, na który zdecydowała się Amerykanka Brenda Schmitz. W 2011 roku dowiedziała się, że choruje na raka jajników i że zostało jej kilka miesięcy życia. Niedługo przed śmiercią napisała list do lokalnej stacji radiowej, lecz nie wrzuciła go do skrzynki. Wręczyła go swojemu przyjacielowi wraz prośbą, aby ten dostarczył go do adresata dopiero wówczas, gdy jej mąż ponownie się zakocha.
List trafił do redakcji stacji radiowej "Star" w Buffalo na początku grudnia. Radiowcy zaprosili do studia męża zmarłej przed dwoma laty kobiety, aby ten wziął udział w audycji "świąteczne życzenia". List od Brendy został odczytany na antenie w jego obecności.
Mąż zmarłej Amerykanki, jak i cała ekipa przygotowująca audycje byli niezwykle wzruszeni. – Zanim Brenda umarła, mówiła mi, że chce, bym ponownie kogoś pokochał, kogoś kto pokocha także naszych synów i będzie traktował ich jak swoje dzieci – skomentował David Schmitz. – Brenda zawsze była bardzo przezorną osobą – mówił wzruszony mężczyzna.
Kiedy czytacie ten list, ja przegrałam już walkę z nowotworem. Napisałam go, bo mam życzenie dla Davida, chłopców, pewnej kobiety i jej rodziny, jeśli ją ma. Chcę, by wiedzieli, że bardzo ich kocham. Mam nadzieję, że możecie uczynić dla mnie coś, co może zmienić ich życie i pomóc być razem na zawsze.
CZYTAJ WIĘCEJ