W niemalże każdym polskim domu pojawi się dziś nakrycie dla zbłąkanego wędrowca. Do niektórych drzwi może jednak zapukać zupełnie nie zbłąkany, a dobrze wiedzący dokąd przyszedł - komornik. I choć starają się oni nie nawiedzać ludzi w takie dni jak ten, czasem po prostu nie mają wyjścia. – Jak widzisz cwaniaka i wiesz, że ten ktoś oszukuje, to nie masz żadnych wyrzutów sumienia, a nawet możesz się na nim trochę wyżyć – mówi Karolina, pracująca dla komornika sądowego.
Gdy do ciebie zadzwoniłem, byłaś akurat w trakcie działań terenowych. Co to znaczy?
Karolina: To tzw. czynności terenowe, które są robione na wniosek wierzyciela. Polegają na poszukiwaniu ruchomości dłużnika.
Czyli jedziesz do kogoś do domu i patrzysz co da się wynieść i sprzedać?
Generalnie tak, chodzi o samochody, telewizory, meble czyli wszystko, co przedstawia jakąś wartość i da się to sprzedać na licytacji. Ale czynności te polegają też po prostu na roznoszeniu wezwań do spłaty. Czasem jeździmy do firmy dłużnika, a czasem bezpośrednio do domu.
Pukasz do drzwi i co dalej?
Mówię dzień dobry i że jest prowadzona egzekucja komornika sądowego . Pytam, czy ten ktoś widzi sposób na uregulowanie tego zadłużenia i jeśli nie zamierza go spłacić dobrowolnie, to zajmujemy ruchomości.
Sama wynosisz te telewizory i meble?
Duże sprzęty zostają na miejscu oklejone, a mniejsze zabieramy od razu. Generalnie moje zadanie polega właśnie na oklejeniu i spisaniu tych rzeczy. Na przykład naklejam na telewizorze informację, że został zajęty przez komornika sądowego i opisuję go w protokole. Ile ma cali i jaka jest mniej więcej jego wartość. Ale powiem ci szczerze, że to działa jak straszak. Jak ludzie mają zajęty telewizor, to boją się że zniknie i szybko spłacają część zadłużenia. Ale jeśli trzeba wynieść coś dużego, to oczywiście na koszt dłużnika zamawiamy firmę transportową.
Jak reagują ludzie, do których przychodzisz z egzekucją? Płaczą, a może są agresywni?
Wiesz co, zdarza się że płaczą, ale częściej wezmą jakieś tępe narzędzie i będą przygotowywać się do bicia. Bywały przypadki, że np. starsza kobiecina, która początkowo wydawała się być miła, i z którą chcieliśmy się dogadać, by nie zajmować jej ruchomości, wzięła kryształową karafkę ze stołu czy popielnicę i próbowała uderzyć komornika w głowę. Wtedy takie czynności kończą się w asyście policji.
Często też spuszczą na nas psy albo pogonią jakąś rurą, więc różnie to bywa. Mój kolega miał też przypadek, gdy pozornie miły i kulturalny pan wyjął z barku pistolet położył na stole i zapytał "to jak teraz będziemy rozmawiali"? Różne są te sytuacje i bywa niebezpiecznie.
Dziwisz się, że ludzie tak na was reagują?
Nie, nie dziwię się im. Ktoś wchodzi domu i łamie twoją prywatność i nie jest to sympatycznie. Właśnie dlatego bywają agresywni.
Ale rozumiem, że tylko część dłużników jest agresywna.
Ci, którzy są uczciwi i faktycznie mają ciężka sytuację życiową, to najczęściej sami deklarują chęć spłaty, choćby po 50 złotych miesięcznie. Natomiast większość zrzuca sprawę na choroby i mówi, że nic nie ma, jest inwalidą i nie ma dochodów, choć w całym domu widać sprzęty itd. Przecież my mamy informację z ZUS-u że dany człowiek dostaje wypłatę czy rentę i ma środki.
Błagających jest znaczna mniejszość. Jakaś część chce spłacić dobrowolnie swoje długi, ale najwięcej osób decyduje się na awanturę. Jak sprawa trafia do komornika, to jest to już ostatni etap postępowania. Wcześniej były inne rodzaje windykacji. Ludzie, których odwiedzamy to jest specyficzny sort i oni już naprawdę nie chcą tego płacić.
Wielu jest cwaniaków, którzy żyją na koszt innych, jak słynny restaurator Adam G.?
Jest rzeczywiście wielu cwaniaków, których długi opiewają na duże kwoty. Natomiast większość ludzi po prostu nie ma pieniędzy na spłatę rachunków. Żyją nieco ponad stan, biorą pożyczki gotówkowe w bankach, których nie są w stanie spłacić za 1200 złotych wypłaty. Biorą 10 tys. w gotówce i wydaje im się, że "jakoś się spłaci".
Jak dostaną wezwania albo wiedzą, że będą czynności, to - szczególnie na wsi, potrafią, wynosić sprzęty do sąsiadów. Przestawiają ciągniki za płot itd, no bo jak komornik nie znajdzie ich w domu, to przecież nie będzie nękał sąsiada.
Pracowałaś w sobotę, pracujesz w poniedziałek. Komornik może zapukać do drzwi również w wigilię?
Komornik stara się nie robić egzekucji w święta, bo wiadomo od razu, że to się skończy awanturą. Ale jeśli wierzyciele uprą się, a mają do tego prawo, aby koniecznie dziś zabrać komuś samochód czy telewizor, to musimy to zrobić. Dziś mieliśmy tylko jedną czynność, ale jak coś pojawi się w wigilię, to nie ma przebacz. Zwłaszcza, jeśli jest możliwość ukrycia majątku.
Ciekawe jest to, że bardzo dużo osób spłaca długi przed sylwestrem. Robią to sami z siebie, chyba z chęci zamknięcia roku i dla własnego, świętego spokoju.
Czy szczególnie w święta, komornikowi jest trudno wykonywać taką pracę? Też jesteście ludźmi, choć macie wielu wrogów.
To praca jak każda inna i ktoś musi ją wykonywać. Wbrew pozorom wymaga ona tego, aby mieć ludzkie podejście. Bo czasem wchodzisz do mieszkania, gdzie kipi bieda i jest cała gromadka dzieci. Oni nie oszukują, że nie mają. Nie mają. Wtedy nie podejmujemy się egzekucji. A jak widzisz cwaniaka i wiesz, że ten ktoś oszukuje, to nie masz żadnych wyrzutów sumienia, a nawet możesz się na nim trochę wyżyć
Czy kobiecie jest trudniej wykonywać ten zawód? A może łatwiej? Czy w ogóle nie ma to znaczenia.
Gdy ludzie widzą kobietę komornika to reagują śmiechem i mówią "przepraszam, a gdzie komornik?". Pracuję w biurze komorniczym, bo gdyby ich nie było, to panowałaby wolna amerykanka. Ludzie zaciągaliby zobowiązania i mieli gdzieś ich spłatę. To oczywiste. Musi być ktoś, kto wykona egzekucję sądową. Może jest to przykre, to nie jest miłe, ale wszystko odbywa się zgodne z przepisami prawa.
Ale chyba trudno oczekiwać od tych ludzi zrozumienie dla was. Domyślam się, że go nie ma?
Mówią do mnie "ty kur..." taka czy inna. "Życzę ci, aby twoja matka umarła" itd. Ale zdarzyło mi się też rozmawiać z jednym dłużnikiem, z którym doszłam do porozumienia w sprawie spłaty, która była również dogodna dla niego i koniecznie chciał zaprosić mnie na kawę. Nie było takiej możliwości, ale próbował.