![[url=http://shutr.bz/JYHuE9] Nakrycie dla zbłąkanego wędrowca. [/url]Co naprawdę znaczy ta tradycja?](https://m.natemat.pl/4343b6089ce3ab13af42342074e5329c,1500,0,0,0.jpg)
Święta nie istniałyby, gdyby nie związane z nimi tradycje. Boże Narodzenie to przecież nic więcej, jak zbiór specyficznych obyczajów, różniących się nieco od siebie w zależności od kraju, miasta, czy nawet rodziny, z którą przyszło nam spędzać święta. Każdy z nas ma swój ulubiony moment, na który czeka przez cały rok - ten najbardziej radosny, fascynujący lub wzruszający. Jedni kochają ozdabianie choinki, albo zapach konkretnej potrawy, lądującej na wigilijnym stole tuż po zlokalizowaniu na niebie pierwszej gwiazdki. Inni uwielbiają śpiewać kolędy. Za to dla mnie najciekawszym obyczajem jest pozostawianie pustego nakrycia dla niespodziewanego gościa.
Jedyną historią na temat niespodziewanego gościa, jaką do tej pory znałam, była ta, w której dziadek w Wigilię przyjechał na chwilę do mojej babci, zabierając ze sobą syna, czyli mojego tatę, który tego dnia pierwszy raz ujrzał moją mamę, a trzy miesiące później wzięli ślub. Jednak tamtego dnia tata nie zjadł żadnej wigilijnej potrawy z talerza dla tajemniczego gościa.
- To było w ubiegłym roku – zaczęła swoją opowieść Pani Elżbieta. - W pewnym momencie, podczas kolacji, do naszych drzwi zapukał młody, przystojny chłopak, który na wstępie powiedział, żeby się go nie bać, bo wcale nie uciekł z domu, ani nie jest bezdomnym narkomanem, a jedynie robi eksperyment. Gdy zapytałam go jaki, mówił że po prostu chce sprawdzić, czy ktoś go wpuści do domu w Wigilię i jeżeli tak, to jak będzie się w stosunku do niego zachowywał. Byłam zdziwiona i nie do końca przekonana, jednak zdecydowałam się go zaprosić do środka. Jedzenia zawsze i tak jest za dużo, więc przyda się ktoś, kto go trochę zje, żeby się nie zmarnowało.
Antek odebrał telefon ode mnie dopiero za piątym razem, bo właśnie jechał autostopem z Warszawy do rodzinnego miasta, aby spędzić święta z rodziną. - O! Tym razem z rodziną... – powiedziałam – nie zamierzasz powtórzyć swojego eksperymentu? - Nie – odpowiedział Antek – moja mama nie przeżyłaby już drugi raz tego, że zamierzam się gdzieś włóczyć w Wigilię, ale szczerze, to moje ubiegłoroczne doświadczenie z Panią Elą było tak fajne, że chętnie to znowu powtórzę, może za rok – mówił chłopak.
W swoim ubiegłorocznym „eksperymencie”, Antek zainspirował się dokumentem stworzonym przez studentkę z Warszawy, która 24. grudnia przyszła do kilku mieszańców stolicy z pytaniem, czy może z nimi spędzić Wigilię. Wszyscy się zgodzili, a co ciekawe, jedną z odwiedzonych przez nią osób była moja wykładowczyni, która niespodziewanego gościa potraktowała z niezwykłą sympatią i gościnnością, oraz opowiadała urokliwe historie - na przykład o tym, jak bardzo nie lubi zmywać talerzy po śledziach.
