Samotne święta większości z nas nie mieszczą się w głowie. Są jednak tacy, którzy w te dni samotność po prostu wybierają. - Od lat była moim marzeniem. Po pracy nie wracam do rodzinnego miasta, a do spokojnego mieszkania i popadnę w błogie lenistwo - mówi mi 29-letnia Alina. Dla innych świąteczne osamotnienie jest dramatem. - Niby dokoła pełno ludzi, ale czuję wstyd, że w święta towarzystwa muszą mi dotrzymywać ludzie, którym za to płacą, a nie którzy tego chcą.. - stwierdza 87-letnia pani Ludmiła, którą odwiedzam tuż przed Wigilią w domu opieki.
Zostać samym w święta? Dla absolutnej większości Polaków to chyba coś niewyobrażalnego. Przecież dlatego, by nikt nie został sam w te dni dostawiamy dodatkowy talerz podczas wigilijnej kolacji, a w święta spotykamy się nawet z najdalszą rodziną. Co prawda zmieniają się świąteczne obyczaje i nie brakuje "świątecznych dezerterów", o których pisał Krzysztof Majak. Nawet ci, którzy uciekają od Bożego Narodzenia gdzieś w wielki świat robią to jednak w gronie przyjaciół lub właśnie po to, by gdzieś tam nowych przyjaźni szukać.
Marzenie o samotności
- A mnie świąteczna samotność nie przeszkadza. Od lat była moim marzeniem i w tym roku wreszcie będę mogła je spełnić. W Wigilię po pracy nie wracam do rodzinnego miasta, a do spokojnego mieszkania. Zrobię sobie tylko kilka ulubionych potraw i popadnę w błogie lenistwo - mówi 29-letnia Alina. Wymarzoną samotność w święta zapewniła sobie dzięki wymówce, że 24 grudnia zbyt długo musi zostać w pracy, by później wsiąść w auto i przejechać z Gdańska do rodziców prawie pół Polski.
- Czytałam wasz artykuł o świątecznych dezerterach, ale w przeciwieństwie do nich, wcale nie mam nawet ochoty, by koniecznie gdzieś wyjechać. Moim zdaniem, to po prostu kolejna moda, kolejny świąteczny przymus. Tyle, że alternatywny - dodaje.
Młoda gdańszczanka przekonuje tymczasem, że najlepszym bożonarodzeniowym prezentem będzie dla niej kilka dni spędzonych w prawdziwej ciszy i spokoju. - Mam serdecznie dosyć tego całego szału z prezentami i gotowaniem. Tej kurtuazji przy stole wobec ludzi, z którymi właściwie nie mam już nic wspólnego. W te święta będę sama i wątpię, bym żałowała tego wyboru. Będzie mi z tą samotnością naprawdę dobrze - zapewnia.
"Niby dokoła pełno ludzi, ale..."
Zupełnie inne słowa słyszę w wigilijny poranek od 87-letniej pani Ludmiły, pensjonariuszki jednego z trójmiejskich domów opieki. - Niby dokoła pełno ludzi, niby wigilijna wieczerza będzie wieczorem i nawet człowiek nie musi się przed nią napracować. Jednak jak to się skończy, boję się znowu poczuć, że tak właściwie to już nikogo na świecie nie mam - stwierdza. I dodaje, że pomimo starości i choroby brakuje jej tego całego świątecznego zgiełku. - Wie pan, takiego domowego - podkreśla.
Prawdziwego domu nie ma jednak od lat. - Mam tylko koleżanki i kolegów z innych pokoi. Do nich w Boże Narodzenie albo ktoś jednak przyjeżdża, albo na święta wyjeżdżają do dzieci, czy młodszego rodzeństwa. No a po mnie nie ma już kto się w Wigilię upomnieć. Syn zginął w wypadku w 1995 i wnuków nie zostawił, mąż zmarł parę tygodni po naszym papieżu. Została mi siostra, z którą mieszkałyśmy ostatnie lata. Młodsza była, ale trzy lata temu serce nie wytrzymało i zamieszkałam tutaj - wspomina wzruszona pani Ludmiła. - Wiem, że nie mam powodu, ale gdzieś głęboko w sercu czuję taki wstyd, że w święta towarzystwa muszą mi dotrzymywać ludzie, którym za to płacą, a nie którzy tego chcą... - kończy.
Nikogo nie uszczęśliwisz na siłę. Nawet w święta...
Zdaniem psycholog społecznej Barbary Stawarz, ten dysonans w odczuwaniu samotności w święta wynika jednak z naturalnych procesów. Przyjmowana dotąd kultura przeżywania Bożego Narodzenia pozwalała jednak, by ich nie zauważać. - Wydaje nam się, że wszyscy chcemy spędzać takie chwile w ten sam sposób, ale to nieprawda. Ludzie starsi mogą czuć właśnie zawstydzenie świąteczną samotnością, ponieważ podświadomie odczuwają, że bilans ich życia jest ujemny. Bo zostali sami, nie mieszkają w domu rodzinnym, tylko opieki społecznej. Ten wstyd nikogo nie może więc dziwić - przekonuje.
Barbara Stawarz podkreśla jednak, że nikogo nie powinno dziwić również to, że w Boże Narodzenie inni samotności poszukują. - To tradycyjnie rodzinne święta, ale nie oznacza to, iż musi istnieć społeczny przymus, by każdy je w ten rodzinny sposób przeżywał. Wiele osób od z pewnością od lat miało ochotę uciec, ale dopiero teraz najmłodsze pokolenia zdobywają się na odwagę, by tego dokonać - mówi. I tłumaczy, że dla tych ludzi samotność w czasie, gdy inni za wszelką cenę poszukują bliskości może być rodzajem prezentu, który dowodzi, że są wyjątkowi. Inni niż wszyscy.
Psycholog zaznacza, że coraz trudniej znaleźć dziś złoty środek w reagowaniu na samotność kogoś z naszego otoczenia. Osoby, które pragnęłyby się z niej wyrwać często stają się tylko bardziej osamotnione w ten czas. Ci, którzy wybierają w święta wyłącznie towarzystwo swego ego na siłę bywają tymczasem zaciągani nie tylko na spędy rodzinne, ale i firmowe albo przyjacielskie. - Większość z nas wciąż chciałaby, żeby w święta wszystkim było dobrze, ale to pobożne życzenie. Na tym polega życie, że nie wszyscy mogą mieć to, czego pragną - nawet w święta. W tym okresie zwykle cenimy najbardziej jednak to, czego nie mamy - podsumowuje psycholog.