Zbigniew Ziobro i Jacek Kurski wśród największych bumelantów Parlamentu Europejskiego
Zbigniew Ziobro i Jacek Kurski wśród największych bumelantów Parlamentu Europejskiego Fot. Sławomir Kamiński / AG

Politycy Solidarnej Polski Zbigniew Ziobro i Jacek Kurski znaleźli się w czołowej "dziesiątce" rankingu europosłów, którzy regularnie podpisują listę obecności, by potem nie wziąć udziału w głosowaniach i wrócić do kraju. Bardzo często tak im się spieszy do studia telewizyjnego…

REKLAMA
Jak się nie napracować, a otrzymać dietę – to dylemat wielu europarlamentarzystów. Organizacja VoteWatch Europe, która analizuje głosowania w Parlamencie Europejskim, stworzyła listę tych, którzy wyspecjalizowali się w sprytnym pozorowaniu aktywności: wpisują swoje nazwisko na listę obecności, a potem nie pojawiają się i np. wracają do kraju.
W czołówce znalazło się trzech Polaków: Jerzy Buzek (usprawiedliwiony, bo nie głosował, gdy pełnił funkcję przewodniczącego PE) oraz wspomniani Ziobro i Kurski, którzy podobnego wytłumaczenia nie mają. Co więcej, często pokazują się w polskich mediach, więc można wnioskować, że to właśnie takiej aktywności poświęcają czas "zaoszczędzony" w europarlamencie.
Z kolei amerykańscy ekonomiści zbadali wpływ, jaki na pracę europosłów ma wysokość zarobków. Jak się okazało, wyższa pensja rozleniwia. "Porównując informacje z okresu 2004-2011 można wykazać, że wzrost pensji zmniejszył aktywność na sesjach plenarnych i liczbę zadawanych pytań. Nie miał natomiast wpływu na inne rodzaje aktywności, jak np. na liczbę raportów" – piszą autorzy analizy w naukowym periodyku "The Economic Journal".
W sumie, trudno się deputowanym dziwić, bo wypłata nie zależy od aktywności. W 2011 roku średnia pensja europarlamentarzysty wynosiła blisko 8 tys. euro. Oprócz tego dostaje on diety, czyli pieniądze za każdy dzień obecności w Brukseli lub Strasburgu. Dieta może wynieść nawet kilkanaście tysięcy złotych. A wystarczy tylko podpisać listę...
Źródło: "Rzeczpospolita"