Nigel Farage, poseł do Parlamentu Europejskiego i lider brytyjskiej partii UKIP, który znany jest ze sceptycznego nastawienia do imigrantów, zaapelował, by Wielka Brytania… przyjęła syryjskich uchodźców. Jak przekonuje, apel nie wyklucza się z jego wcześniejszymi opiniami, bo kwestie uchodźców i emigracji zarobkowej to zupełnie co innego.
Nigel Farage w ostatnich miesiącach wyróżniał się przede wszystkim zdecydowanym sprzeciwem wobec otwarcia od 1 stycznia 2014 roku granic dla imigrantów z Rumunii i Bułgarii. Stwierdził, że Wielka Brytania wystarczająco cierpi z powodu fali rumuńskiej przestępczości. Podkreślił także, iż Rumunom przypisuje się odpowiedzialność za 92 proc. przejawów przestępczości zorganizowanej w Londynie.
Tym bardziej nie można było się więc spodziewać, że to właśnie ten polityk tak jednoznacznie stanie po stronie syryjskich uchodźców, którzy dziś do Wielkiej Brytanii nie mają wstępu. A jednak... "Myślę, że na nas i na całym Zachodzie ciąży odpowiedzialność, by starać się pomóc części Syryjczyków, którzy uciekają z kraju w obawie przed zagrożeniem życia" – powiedział w rozmowie z BBC.
"Uważam, że uchodźcy to temat zupełnie inny niż migracja ekonomiczna. Nasze państwo powinno honorować Konwencję Dotyczącą Statusu Uchodźców z 1951 roku, na którą się zgodziliśmy" – zaznaczył.
Lider antyimigranckiej partii UKIP nie widzi niekonsekwencji w swoim rozumowaniu. Więcej, przekonuje, że kwestia syryjskich uchodźców może być dobrym punktem wyjścia do rozmowy o różnicach między uchodźcami, którzy wyjeżdżają, bo obawiają się o życie, a tymi, którzy w obcym państwie szukają korzyści ekonomicznych. W tej pierwszej postawie jego zdaniem nie ma nic złego. "Taka była też oryginalna definicja uchodźcy" – przekonuje.
Póki co nie ma szans, by brytyjski rząd zgodził się na otwarcie granic dla syryjskich uchodźców. Woli wsparcie finansowe. W sobotę liderzy trzech czołowych partii wyrazili poparcie dla pomysłu zebrania dla Syryjczyków dodatkowych kilku miliardów euro.