Pod nazwą "Przygotuj się na wstrząs" ruszyła ogólnopolska kampania skierowana głównie do alergików. 24 marca rozpocznie się Tydzień Anafilaksji. W całej Polsce w ponad 100 przychodniach w całym kraju odbędą się bezpłatne konsultacje z alergologami.
Na konferencji prasowej w Warszawie przebieg akcji przedstawili profesorowie Bolesław Samoliński, Jerzy Kruszewski oraz Piotr Kuna. Była także dziennikarka Hanna Lis, która wstrząs anaflilaktyczny przeżyła w czasie ciąży.
Jak wynika z badań tylko 27 proc. Polaków słyszało termin ,,wstrząs anafilaktyczny" i tylko 11 proc. zadeklarowało, że zna procedurę udzielania pierwszej pomocy podczas wystąpienia wstrząsu.
- 17 proc. ankietowanych nie było w stanie wymienić nawet jednej czynności, którą należy wykonać, gdy dojdzie do wstrząsu - nawet takiej, że należy człowieka położyć na ziemi, sprawdzić czy oddycha, udrożnić drogi oddechowe - powiedział dyrektor Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego Nr 1 w Łodzi, alergolog prof. Piotr Kuna.
Anafilaksja, najgroźniejsza postać alergii jest coraz poważniejszym problemem. Tym bardziej, że z roku na rok przybywa chorych. Już co drugie dziecko urodzone w tym roku będzie miało alergię. Brak właściwych regulacji prawnych i niska świadomość społeczeństwa stwarzają bezpośrednie zagrożenie życia milionów Polaków.
Jeszcze 100 lat temu na alergię chorowało mniej niż 1 proc. społeczeństwa. Dziś jest to już prawie 50 proc. – Obecny stan wynika z eliminacji chorób zakaźnych, poprawy warunków sanitarno-higienicznych społeczeństw oraz współczesnego trybu życia – mówi w rozmowie z naTemat prof. dr hab.n.med. Jerzy Kruszewski, krajowy konsultant ds. alergologii. Alergia jest nazywana ''chorobą czystych rąk'', bo ogromne zastosowanie środków chemicznych – również przy produkcji żywności – doprowadziło do obniżenia naszej odporności na większość czynników, które mogą uczulać. Wśród Polaków najczęstszym uczuleniem jest właśnie to na alergeny roztoczy kurzu domowego.
Alergia – choroba naszych czasów
Dynamiczny rozwój alergii to nie tylko coraz więcej osób zmagających się z katarem, kaszlem, łzawiącymi oczami, astmą. Niestety rośnie też liczba anafilaksji – najniebezpieczniejszej postaci chorób alergicznych. – Jeżeli kiedyś mieliśmy alergii mniej niż 1 proc, to tych wstrząsów uczuleniowych, które mogą spowodować zgon, było niezwykle mało. Dzisiaj ta liczba niestety rośnie – ostrzega prof. dr. hab. n. med. Bolesław Samoliński, prezydent Polskiego Towarzystwa Alergologicznego. Polscy eksperci dyskutowali o tym podczas specjalnie zorganizowanej konferencji ''Przygotuj się na wstrząs''.
Rosnąca liczba przypadków anafilaksji zmusza do podniesienia tego problemu, który nie istnieje nawet w świadomości alergików. Według prof. Samolińskiego anafilaksja przegrywa z punktu widzenia epidemiologii z chorobami cywilizacyjnymi, które powodują odejście w późnym wieku. – Tych przypadków nie ma tak dużo, jak chorób układu krążenia, które w późnym wieku, 70. czy 80. roku życia, są najczęstszą przyczyną zgonu. Jest ich oczywiście znacznie mniej, ale dramat jest zupełnie inny. Najbardziej zagrożona grupa wiekowa to dzieci i młodzieży – podkreśla ekspert.
W ocenie ekspertów problem anafilaksji jest jednak niedoszacowany i nie dotyczy to jedynie Polski, ale takie obserwacje mają lekarze na całym świecie. – Dane, które tutaj podajemy, a które oscylują wokół jednej anafilaksji na 300 osób i 2-3 zgony na milion mieszkańców w ciągu roku, są danymi, które mogą być niedoszacowane – podkreśliła dr hab. Ewa Cichocka-Jarosz, alergolog dziecięcy. Niedoszacowanie statystyczne dostrzega również prezydent Polskiego Towarzystwa Alergologicznego. – To wyzwanie dla środowiska alergologicznego, bo w tzw. publicznej statystyce wstrząs anafilaktyczny nie jest rejestrowany.
Dr n. med. Józef Bojko, anestezjolog, który od 20 lat prowadzi oddział intensywnej terapii przyznaje, że rzeczywiście rozpoznanie anafilaksji jest wyzwaniem i dla ratowników i SOR-ów. – U pacjentów, którzy do nas trafiają na oddziały intensywnej terapii, rozpoznajemy stan po NZK (Nagłe Zatrzymanie Krążenia). Niestety nie mamy takiej możliwości, żeby jednoznacznie rozpoznać przyczynę zaistniałej sytuacji. Przypadki anafilaksji są rzeczywiście rzadkie, ale o niezwykle dramatycznym przebiegu – zaznaczył lekarz.
Dramatyczny przebieg
Rosnąca liczba przypadków anafilaksji, również śmiertelnych dotyczy właśnie przede wszystkim młodych ludzi. Dzieje się tak, bo brakuje odpowiedniej reakcji i właściwego rozpoznania, z którym mają problem nawet niektórzy lekarze. W przypadku wstrząsu anafilaktycznego nie ma jednak czasu na błąd.
Mylące w przypadku anafilaksji mogą być objawy, które są charakterystyczne również dla innych nagłych przypadków. Pacjenci, którzy trafiają na SOR-y mają stwierdzone przeważnie pełne zatrzymanie krążenia, zero tętna, zero oddechu. Bez obserwacji tego, co poprzedziło atak – czyli np. styczności z alergenem, pojawienia się uczulenia – lekarzom w szpitalu pozostaje naprawdę niewiele czasu na uratowanie życia chorego. W wielu przypadkach dopiero później okazuje się, że przywiezionego ugryzła np. osa albo zjadł sałatkę i zaczęła go swędzieć skóra.
Nawet doświadczeni lekarze, którzy walczyli o życie pacjenta we wstrząsie, uważają, że były to ''najbardziej dramatyczne przypadki'' w ich karierze. – Za najbardziej dramatyczny, najgorszy przypadek na naszym SOR-z, a mamy lekarzy którzy pracowali na wojnie w Iraku, uznano wstrząs anafilaktyczny. Mieliśmy pięć przypadków ewidentnego wstrząsu. Udało nam się uratować dwóch pacjentów – zwraca uwagę prof. dr hab. n. med. Jerzy Robert Ładny, krajowy konsultant ds. medycyny ratunkowej.
Najczęstsze powody anafilaksji
Są trzy najważniejsze grupy, które powodują anafilaksję: pokarmy, leki, jad owadów. Czwartą jest lateks. Alergolog prof. dr hab. n. med. Barbara Rogala ocenia, że o ile mamy całkiem dużą świadomość, co do zagrożenia, jakie niosą leki i jad owadów, o tyle co do pokarmów, ta świadomość jest relatywnie mała. – Są tzw. ukryte alergeny. Nie zawsze jesteśmy uczuleni na konkretny pokarm. Dlatego tak ważna jest świadomość zagrożenia. Pacjent musi wiedzieć, jakich alergenów ma kategorycznie unikać. 20 proc. w skali świata to anafilaksja o nieznanej przyczynie i tę świadomość też musimy mieć – podkreśla prof. Rogala.
Znaczący wzrost przypadków anafilaksji dotyczy właśnie tej ze względu na pokarmy, które są już głównym czynnikiem wywołującym ten groźny stan w grupie wiekowej do 4. roku życia. Dziś rozpoznaje się alergię na orzechy arachidowe już wśród dzieci poniżej 1. roku życia. Eksperci oceniają, że nie ma w tej chwili żadnej innej choroby, która w tak dużym zakresie dotyczy dzieci.
Już co drugie dziecko urodzone w 2013 roku będzie miało alergię. – Generalnie są to choroby uczących się dzieci i pracujących młodych ludzi – zauważa prof. Kruszewski. Zdecydowanie częściej alergia dotyczy mieszkańców miast. W Polsce mamy o 1/3 więcej alergii w mieście niż na wsi, mimo że podatność na zachorowanie jest tak sama. Już w ciąży, matka w pewnym sensie naraża swoje dziecko na alergię – jedząc przetworzone produkty, paląc, używając środków chemicznych. Takie dzieci mają nikłe szanse na życie bez tej uciążliwej choroby. Noworodek nie urodzi się z alergią, ale choroba rozwinie się u niego w ciągu pierwszych 3 lat życia.
Reakcja nieprzewidywalna
Alergia niestety towarzyszy chorym przez całe życie, bo jest praktycznie niemożliwa do wyleczenia, chociażby dlatego, że cechuje się ogromną zmiennością. Leki alergiczne działają tylko objawowo. Inną metodą jest odczulanie. – Odczulanie nie wyleczy z alergii w 100 proc., ale około 80 proc. pacjentów ma zauważalne zmniejszone dolegliwości – mówi w rozmowie z naTemat prof. Kruszewski. Jak zwraca uwagę, efekt leczenia może się pojawić już po roku, ale optymalny czas odczulania to 3-5 lat. Niezależnie od podjętego leczenia alergicy muszą unikać alergenów, bo zetknięcie z nimi zawsze naraża ich na wstrząs, którego ostry stan może oznaczać śmierć.
Świadomość tego zagrożenia muszą mieć nie tylko alergicy. Anafilaksja wcale nie dotyczy jedynie osób, u których zdiagnozowano już alergię. – Wstrząs anafilaktyczny, jest jednym z istotnych zabójców w chorobach alergicznych. Może wystąpić jednak u ludzi, którzy nie mieli wcześniej żadnej reakcji. Nagle może pojawić się uczulenie. Wynika to z tego, że jest bardzo wiele reakcji krzyżowych – wyjaśnia prof. dr hab. n. med. Piotr Kuna, specjalista chorób wewnętrznych i alergologii.
Dowodem na to, jak nieprzewidywalna jest ta choroba, są przypadki anafilaksji u lekarzy specjalistów, którzy zajmują się alergią na co dzień i mają świadomość zagrożenia życia, które niesie. – Jeden z moich kolegów lekarzy, zajmujący się alergią, jest uczulony na orzeszki ziemne i gdziekolwiek był, mówił, że w jedzeniu nie może być orzeszków. Kiedyś leciał samolotem i zaznaczył, że jest uczulony. Nie podano mu orzeszków, ale i tak dostał anafilaksji. Gdyby nie dwie ampułki adrenaliny, które sam sobie podał, bo miał ze sobą strzykawkę z adrenaliną, prawdopodobnie dzisiaj by nie żył – przytacza przykład prof. Kuna. Podobny przypadek miał miejsce w Wielkiej Brytanii na spotkaniu specjalistów z dziedziny alergologii. Jeden z lekarzy poinformował kelnera, że jest uczulony na selera. Dostał jedzenie bez selera, ale w ciągu pół godziny i tak zaczął się wstrząs. Na szczęście w pokoju hotelowym miał adrenalinę.
Adrenalina – jedyny ratunek
Adrenalina jest jedynym lekiem, który może uratować życie pacjenta, u którego zacznie się wstrząs. Czas na jej podanie jest bardzo ograniczony. – Czas do wystąpienia niewydolności krążeniowo-oddechowej bezpośrednio zagrażającej życiu w wyniku anafilaksji na pokarmy to 30 minut, w przypadku anafilaksji na jad 12 minut, na leki 5 minut – wylicza dr n. med. Łukasz Błażowski, pediatra i alergolog.
Z tego powodu adrenalinę powinno się podawać od razu, w pierwszych minutach i przy pierwszych objawach anafilaksji. Najczęstsze objawy to początkowo świąd skóry na dłoniach, który potem może rozprzestrzeniać się na całe ciało, może pojawić się też pokrzywka, obrzęk. Mogą również wystąpić objawy ze strony brzusznej, silny ból brzucha. Oprócz tego obfite poty, lęk i objawy ze strony układu oddechowego i układu krążenia, głównie duszność. Jak zwróca uwagę prof. Kuna, nie są to objawy charakterystyczne tylko dla anafilaksji i mogą wystąpić również w innych stanach chorobowych. To oznacza, że świadkowie ataku anafilaksji stają przed trudną decyzją, co zrobić? – Podać adrenalinę! To mniejsze zło – odpowiadają zgodnie eksperci.
– Jest takie doniesienie z Wielkiej Brytanii sprzed lat, które zna każdy alergolog. Mówi o wstrząsach anafilaktycznych, jako skutkach ubocznych odczulania. Anglicy pobili wtedy rekord skutków ubocznych przy odczulaniu. Analiza 25 przypadków zgonów pokazała, że we wszystkich podano hydrokortyzon, a nie adrenalinę. Najczęstszy błąd to przekonanie, że sterydy zahamują wstrząs. Hydrokortyzon nie pomoże – przestrzega prof. Bolesław Samoliński.
Świadome działanie i zapobieganie
Mimo że adrenalina jest jedynym lekiem, który może wyprowadzić z tego stanu, jej podanie jest prawnie ograniczone. O ile sam chory, może ją sobie wstrzyknąć, o tyle będąc świadkiem takiego ataku teoretycznie, nie możemy podać nikomu adrenaliny. Nie w każdym przypadku mogą ją podać również ratownicy medyczni. Adrenaliny nie mogą również podać na przykład nauczyciele w przedszkolu i szkole, co w sposób bezpośredni naraża życie dzieci, które są w szczególnym stopniu na anafilaksję narażone. Nawet szybkie wezwanie pogotowia może okazać się zbyt późne, jeśli weźmie się pod uwagę wspomniany wyżej czas, w którym dochodzi do wystąpienia niewydolności krążeniowo-oddechowej. Każde opóźnienie, nawet 15-20-minutowe obniża szanse przeżycia.
Właściwe rozpoznanie pomaga pacjentowi unikać sytuacji zagrożenia życia. – Chory i jego otoczenie muszą mieć świadomość, że jest ryzyko anafilaksji. Jak stawiamy rozpoznanie, to ten człowiek jest już w przyszłości bezpieczniejszy, bo ma lek, jego otoczenie jest świadome, co może nastąpić – podkreśla prof. Samoliński. Zarówno on, jak i inni specjaliści dyskutujący nad problemem anafilaksji uważają, że adrenalinę powinno się podawać, nie zwracając uwagi na ograniczenia prawne, bo na szali jest ludzkie życie.
Świadomość zagrożenia powinni mieć wszyscy. Skoro alergia dotyczy już 50 proc. społeczeństwa, anafilaksja może dotyczyć przynajmniej co drugiej osoby, a właściwie tak ostry stan może wystąpić u każdego. Dlatego potrzebna jest edukacja już od najmłodszych lat. – Dzieci amerykańskie edukowane są od samego początku, że są wśród nich ludzie, którzy mogą reagować alergicznie. Jeśli kolega jest uczulony na orzeszki, a jadłeś orzeszki to umyj rączki – mówi prof. Kruszewski. Takiej edukacji w polskich szkołach niestety nie ma. Ekspert dodaje, że możemy w jakimś stopniu ograniczyć wzrost zachorowalności na alergię działając globalnie, czyli nie paląc tytoniu i karmiąc dzieci piersią do 6. miesiąca życia. Poza tym prowadząc higieniczny styl życia i unikając chemicznego jedzenia.
O ile w Polsce 500 osób na 100 tys. umiera z powodu chorób układu krążenia, 200 na 100 tys. z powodu nowotworów i 75 na 100 tys. z powodu urazów, to zgony z powodu wstrząsu anafilaktycznego to wielkość rzędu 1-3 na milion mieszkańców rocznie. Czyli mając w Polsce około 40 milionów mieszkańców, możemy się spodziewać w przyszłym roku 100-120 tych przypadków.
prof. dr. hab. n. med. Bolesław Samoliński
prezydent Polskiego Towarzystwa Alergologicznego
Osoba uczulona po zetknięciu z alergenem może w ciągu minut odczuć gwałtowne skutki: pokrzywka, świąd, biegunka, ból brzucha, gorączka – to objawy wstrząsu uczuleniowego, czyli wstrząsu anafilaktycznego. To gwałtowna reakcja całego organizmu, która zachodzi w ciągu minut od zetknięcia z alergenem. Ma charakter ogólnoustrojowy, bo zachodzi we wszystkich organach. Uwalnia się histamina, która reguluje procesy zapalne, naczynia się gwałtownie rozszerzają i z naczyń ucieka woda. Układ krążenia jest nagle pusty, taki stan grozi niedotleniem. Nawet 2 litry wody mogą ''uciec'' wtedy z naczyń do jamy brzusznej, co stanowi zagrożenie życia, bo następuje gwałtowne obniżenie ciśnienia.
prof. dr. hab. n. med. Bolesław Samoliński
prezydent Polskiego Towarzystwa Alergologicznego
Gdybyśmy żyli w idealnie antyalergicznym środowisku, alergia dotyczyłaby mniej niż 1 proc. obywateli. Takie badania przeprowadzono w latach 20. w Szwajcarii i było to 0,86 proc. W latach 90. było to już 15 proc., a teraz powyżej 20. Tak dynamiczny wzrost jest uzależniony od środowiska zewnętrznego.