“The Economist” ogłosił Urugwaj krajem roku: według analityków tygodnika to państwo “odważne, liberalne i lubiące dobrą zabawę”. Do tak wysokiej oceny z pewnością przyczyniła się przyjazna polityka społeczna, a także legalizacja marihuany i uprawomocnienie małżeństw homoseksualnych. Jednak największą sympatią cieszy się urugwajski prezydent – José Mujica, który jeździ starym garbusem i utrzymuje się z uprawy chryzantem. Ale czy to wszystko? Prześwietlamy Urugwaj.
Urugwaj to niewielki, 3,5 milionowy kraj leżący pomiędzy Brazylią i Argentyną. Ustrój polityczny kraju przechodził różne fazy: od faszystowskiej dyktatury ustanowionej w latach 30. przez prezydenta Gabriela Terrę, poprzez realizację anty-społecznej polityki z Międzynarodowym Funduszem Walutowym w tle w latach 50., aż do rządów armii w latach 70., które były odpowiedzią na działalność lewicowej, bardzo licznej partyzantki –Tupamaros, niezadowolonej z postępującego kryzysu gospodarczego.
Po licznych przemianach ustrojowych w 2005 roku po raz pierwszy od 170 lat na czele Urugwaju stanął socjalista – Tabaré Vazquez. W kolejnych wyborach prezydenckich w 2009 roku wygrał José Mujica, który objął urząd na początku marca 2010 roku. Właśnie Mujica stał się najważniejszą postacią, dzięki której Urugwaj został tak wysoko oceniony przez specjalistów z “The Economist”.
Prezydent, co jeździ traktorem
Mujica “jest skromny, niezwykle otwarty jak na polityka i mieszka w niewielkim domku, lata klasą ekonomiczną” - to argumentacja analityków z międzynarodowego tygodnika. Prezydent – przez Urugwajczyków nazywany Pepe – ma 77 lat, co miesiąc oddaje 90 proc. swojej pensji na cele charytatywne, jeździ starym, niebieskim garbusem i mieszka ze swoją żoną, senatorką Lucią Topolansky w jednorodzinnym domu przy fermie chryzantem, którą cały czas prowadzą.
Para prezydencka poznała się na początku lat 70. – obydwoje byli działaczami partyzantki Tupamaros. Po kilku miesiącach burzliwego romansu obydwoje trafili do więzienia: Lucia na 13, a José na 14 lat. Spotkali się już po odzyskaniu wolności w 1985 roku, ale pobrali się po wielu latach wspólnego życia i to wyłącznie ze względów ekonomicznych.
Mujica jest uznawany za “najbiedniejszego prezydenta na świecie”. Sam mówi o sobie “najbardziej wolny przywódca na świecie”: prowadzi spokojny tryb życia, ale podejmuje odważne decyzje polityczne. Za jego kadencji zalegalizowano w Urugwaju małżeństwa homoseksualne, aborcję, a także uprawę, sprzedaż i konsumpcję marihuany.
– Mujica cieszy się ogromną popularnością wśród Urugwajczyków – mówi Paweł Zerka, analityk ds. latynoamerykańskich w Centrum Strategii Europejskiej domosEUROPA. – Jest zjawiskiem politycznym, jakim niegdyś był w Europie Vaclav Havel – prezydentem filozofem, którego mądrość wynika z doświadczenia życiowego – dodaje.
– Przede wszystkim Mujica nie jest zamieszany w skandale korupcyjne i nikt by go o to nie posądzał, bo praktycznie całą swoją pensję przekazuje co miesiąc na konto innej fundacji dobroczynnej – mówi Zerka. Mujica nie będzie już startował w przyszłych wyborach prezydenckich, bardzo trudno będzie znaleźć następcę, który go przebije – tłumaczy.
Marihuana z akcyzą
W sierpniu tego roku Urugwaj całkowicie zalegalizował marihuanę. Wg. analityków “The Economist” dzięki temu rząd może zająć się poważnymi przestępstwami, a sama ustawa chroni obywateli przed gangami narkotykowymi, których w Ameryce Południowej nie brakuje.
Powołano specjalny Instytut Regulacji i Kontroli Marihuany, który zajmuje się wydawaniem pozwoleń na zakładanie prywatnych plantacji, a także zarządza zbiorami, produkcją, skupem i obrotem.
Według Pawła Zerki legalizacja marihuany przez Urugwaj to eksperyment, który wiąże się ze sporymi reperkusjami, zarówno w Ameryce Południowej, jak i na całym świecie. – Dzięki temu rzeczywiście nie prowadzą wojen z przestępcami, a sam kraj stał się liderem przemian, który może zmienić globalny paradygmat dotyczący polityki narkotykowej – dodaje.
Wśród “odważnych” decyzji Urugwajskich polityków pojawia się również legalizacja aborcji na życzenie do 12 tygodnia ciąży. ("Mężczyźni nie powinni zabierać w tej debacie głosu, straszni z nich hipokryci" mówił wtedy Mujica) oraz małżeństw homoseksualnych z prawem do adopcji dzieci, która nastąpiła w kwietniu tego roku. – To bardzo równościowe społeczeństwo, niesamowicie otwarte – mówi Cezary Glijer, specjalista od SEO, a prywatnie – teść Urugwajczyka i wielki miłośnik tego kraju. – To jedyne państwo w Ameryce Południowej, które jest w pełni laickie, tam nawet na najbardziej zabitej dechami wsi nikogo nie dziwi ani nie oburza, kiedy dwóch mężczyzn całuje się na ulicy – mówi.
Czy organizacja państwa wpływa na społeczeństwo?
– Jestem zachwycony mieszkańcami kraju, a przede wszystkim – jego organizacją – mówi Glijer – To ubogi kraj, ale nie widać nim biedy, bo ludzie potrafią dzielić się pracą. Niedaleko stolicy są wielkie tereny, których właściciele dawno nie żyją – władze miasta doprowadziły tam prąd, wodę i pozwoliły zamieszkać na małych, wydzielonych działkach jak największej grupie ludzi, przekazując im ziemię po siedmiu latach użytkowania. To byłoby nie do pomyślenia w Europie, ziemię od razu przejąłby deweloper – mówi Glijer.
– W Urugwaju minimalizuje się bezrobocie, zatrudniając kilka osób do wykonywania obowiązków, które w Europie musiałby przejąć jeden człowiek – mówi stały bywalec Urugwaju. – Nie zarabiają zbyt dużo, ale to zawsze coś – dodaje. – Co więcej, uspołecznienie Urugwajczyków jest tak wysokie, że na dwupasmowej ulicy robią miejsce na trzeci samochód, bo po co stać w korkach, a w tramwajach i autobusach każdy może sprzedawać swoje wyroby – nawet poezję – tylko przez czas przejazdu z jednego przystanku na drugi, żeby każdy miał szansę coś zarobić – mówi Gjiler.
– Urugwajczycy są naprawdę ogromnie otwarci, bardzo pomocni i serdeczni dla obcokrajowców. To kraj dla ludzi – mówi Glijer. – Jak tam jestem, a jeżdżę do Urugwaju przynajmniej dwa razy do roku od kilku lat – to się oczyszczam. To najlepszy przykład na to, ze na świecie są jeszcze miejsca, gdzie nie rządzi pieniądz, a najważniejsze są więzi międzyludzkie i rodzinne – tłumaczy.
Hipisowski raj
Co ciekawe, wyróżnienie "The Economist" to dla Urugwajczyków nie jedyny powód do zadowolenia. Według portalu Condé Nast Traveller Urugwaj jest jedną z najbardziej pożądanych destynacji turystycznych, na którą warto zwrócić uwagę w nadchodzącym, 2014 roku. Co na to rodzime biura turystyczne?
– W ogóle nie wiem, skąd to się wzięło, przecież tam nic nie ma – dziwi się jedna z pracownic biura podróży specjalizującego się w egzotycznych wycieczkach do Afryki, Ameryki Łacińskiej i Australii. – Peru, Argentyna, Brazylia, to są hity nie do porównania, ale Urugwaj? – pyta retorycznie. – Czasami na życzenie klienta organizujemy krótkie wycieczki do Colonii del Sacramento, która jest wpisana na listę UNESCO. Ale tak to nikt nie chce jechać do Urugwaju – mówi.
– Urugwaj wygląda trochę jak hipisowski raj, ma się wrażenie, jakby cofnęło się w czasie o kilka dekad – mówi Paweł Zerka. – Po ulicach jeżdżą stare garbusy, pełno jest architektury z lat 50. i 60. Można się tam poczuć jak na planie filmu o hipisach – kwituje.