Na internetowej stronie Rajdu Dakar nazywają go "Latającym Polakiem" przypominając długą listę sukcesów w skokach narciarskich. Adam Małysz po raz trzeci za kilka dni wystartuje w Ameryce Południowej. Z pierwszym razem był 37-my, za drugim 15-sty. W rozmowie z nami wstrzemięźliwie mówi o swoich nadziejach w tym roku. Przyznaje, że wierzy w przeznaczenie, a choć nie jest przesądny, to nie chce zapeszyć.
Każdego roku inaczej. Za pierwszym razem emocje były szczególne, ja przecież debiutowałem w tak trudnym rajdzie, pierwszy raz byłem w Ameryce Południowej. Teraz startuję kolejny raz, ale trasa jest przecież inna.
Ma pan czas, żeby się rozglądać?
Na drogach dojazdowych do trasy wyścigu mamy tak wyśrubowane ograniczenia prędkości, że wyprzedzają nas nawet prywatni motocykliści, okoliczni mieszkańcy. Czasem musimy jechać 50, czasem nawet 30 km na godzinę. Wtedy, żeby nie usnąć, trzeba się czymś zająć. Gdy pilot śpi, ja sobie robię zdjęcia, oglądam okolicę. Żeby nie czuć zmęczenia.
Wywiad z Adamem Małyszem
Jakie ma Pan spoczynkowe tętno?
Dawno nie mierzyłem. Jak byłem skoczkiem narciarskim to zdarzało mi się takie między 40 a 60.
Pana pilot sprawia wrażenie, jakby miał jeszcze niskie. On zawsze jest taki spokojny?
Mogę powiedzieć, że jak śpi, to jest spokojny.
Ile jest czasu na spanie?
Pilot może się przespać na drodze dojazdowej, bo jak mamy 150-200 km do przejechania prosto, to ja tylko muszę trzymać się drogi, a on może się zdrzemnąć. W niektórych załogach piloci też prowadzą na dojazdówkach.
Ale pan jest Zosia- Samosia. Zgadłem?
W rajdach musisz liczyć na pilota, a pilot na ciebie. Musisz mieć zaufanie, żeby wszystko grało. Ja przyszedłem z uprawiania sportu indywidualnego.
Rajdy to wysiłek grupowy.
Jest pilot, mechanicy, drużyna. Jesteś uzależniony od innych. Jak mechanik nawali, to sukcesu nie będzie.
Kłócicie się często?
Bywają kłótnie.
Drzecie się na siebie z pilotem?
Bywają gorsi. W 2012 roku zdarzyło się, że w jednej załodze pilot wysiadł z auta i wrócił do domu. Tak się wkurzył na kłótnie z kierowcą. Także są gorsi.
Z pilotem jest trochę jak w małżeństwie?
Zdarzają się kłótnie, ale trwają parę kilometrów i przechodzą.
Rajd jest męczący?
To bardzo duży wysiłek fizyczny. Wszystkim się wydaje, że kierowca po prostu siedzi. Tymczasem ja tyle ruchów wykonuję podczas tej jazdy, że jestem naprawdę wykończony. Zwłaszcza gdy temperatura dochodzi do 60 stopni na plusie. Po odcinku ma się ochotę tylko na to, żeby odpocząć.
Teraz po raz pierwszy będziecie mieli klimatyzację.
Nie było jej ze względu na wagę, ona trochę też zabiera mocy. W poprzednich latach mieliśmy nawiew spod kierownicy. To było ciepłe powietrze, ale przynajmniej był jakiś ruch powietrza.
Jak pan zdejmuje kombinezon, to w nogawkach stoi woda?
Jest się cały czas mokry. Nie tylko kombinezon, pod nim mamy jeszcze specjalne ubrania. Na wyścig bierzemy trzy, cztery komplety. Skarpety na każdy dzień, bielizna, kombinezony. Niektóre ekipy są potężne, mają ludzi którzy są odpowiedzialni za to żeby prać i dostarczać kierowcom czyste.
Dakar przypomina czasem luksusowe safari, gdzie za dnia jeździsz po pustyni, ale wieczorem masz szampana w klimatyzowanym namiocie?
Wszystko zależy od finansów. Można spać w namiotach, można spać w hotelach. Śpi się po 2-3 godziny. W zeszłym roku załogi zaczęły przywozić kampery, my też to zrobiliśmy w tym roku, bo jest to wygodne. Po rajdzie idziesz do siebie, możesz się wykąpać, zjeść coś na ciepło, masz miejsce, w którym możesz się podziać. Twoje rzeczy się nie poniewierają. Podczas pierwszego Dakaru nocowałem w namiocie. Po chwili brudne rzeczy były tam gdzie czyste, typowa partyzantka. Tymczasem jeśli chcesz się ścigać na wysokim poziomie, to musisz mieć trochę wygody, musisz się zregenerować.
Ma pan jakąś maskotkę? Zielony listek może.
Mam różne talizmany. Ale wolę to dla siebie zostawić. Wierzę że przynoszą szczęście.
Wierzy pan w przesądy?
Jak gdzieś tego pilnujesz, to ci dodaje pewności siebie. Jeśli to zrobię, albo tego nie zrobię, to jestem krok do przodu. Nie jestem przesądnym człowiekiem, ale wierzę w przeznaczenie. Że każdemu coś jest przeznaczone, góra coś dla nas przygotowała. Nie ma tak, że rzeczy dzieją się bez przyczyny.
Całuje pan piasek na pustyni, jak piłkarze trawę?
Gdy byłem skoczkiem, to całowałem śnieg. Chodzi o podziękowanie, że to na tej ziemi coś dostałeś, mogłeś odnieść sukces. Tak do tego podchodzą.
Co przeznaczenie szykuje dla pana w tym roku?
Gdybym wiedział, to myślę że życie nie byłoby takie ciekawe.
Jest pan dwoma rękami i dwoma nogami w rajdach, czy już pana gdzieś nosi?
Do końca życia będę zapamiętany jako skoczek. Cieszę się z tego, bo odnosiłem tam wielkie sukcesy. Chcę pomagać chłopakom. Pojadę na Mistrzostwa Świata Juniorów, będę na Olimpiadzie w Soczi. Ale duszą jestem w rajdach.
Pojedzie pan do Soczi mimo wszystkich kontrowersji, które impreza w Rosji wywołuje?
Jestem sportowcem z krwi i kości i każdy sportowiec, który jest prawdziwym sportowcem, nie powinien jakby się mieszać w politykę. Jeśli koncentrujesz się na sporcie, to on jest twoim życiem.