Policja nie ma bazy cudzoziemców objętych zakazami stadionowymi w swoich krajach. A polskie sądy z opóźnieniem przekazują informacje o orzeczonych karach. Dzięki temu skazani pseudokibice mogą wchodzić na kolejne mecze - ostrzega w swoim najnowszym raporcie NIK. Według niego może to zagrażać bezpieczeństwu podczas zbliżającego się Euro 2012. Policja odpiera zarzuty i twierdzi, że osobnej listy nie potrzebuje. - Niech NIK pokaże przepis, który by nas do tego obligował - twierdzi w rozmowie z naTemat inspektor Mariusz Sokołowski, rzecznik Komendanta Głównego Policji.
Raport NIK obciąża Komendę Główną Policji, które nie pozyskiwała od zagranicznych instytucji informacji na temat wydanych przez nie zakazów stadionowych dla swoich obywateli. Komenda wprawdzie rozpoczęła tworzenie podobnych baz cudzoziemców, ale prace te znajdują się na wstępnym etapie. Nie ustalono m.in., w jakiej formie będzie funkcjonował rejestr i nie stworzono spisu podmiotów, z którymi w tej sprawie Komenda powinna się skontaktować w celu gromadzenia danych.
- Nie tyle jest to baza zakazów, co wymiana informacji między policjami krajów biorących udział podczas Euro. To ta służba jest odpowiedzialna za stosowne przygotowania w tym zakresie - wskazuje Maciej Topolski ze spółki PL 2012.
Policja twierdzi, że nie ma takiego przepisu
Komenda Główna Policji odbiera częściowo zarzuty NIK-u. - Po pierwsze, zarzuca się Policji brak stworzenia osobnego rejestru, do którego nie jest zobowiązana. Nie ma takiego przepisu, który by na nas nakładał taki obowiązek. Niech NIK pokaże przepis, który by nas do tego obligował - twierdzi inspektor Mariusz Sokołowski, rzecznik Komendanta Głównego Policji.
- Nie godzimy się na tworzenie odrębnej bazy cudzoziemców, która będzie dublowała system, który już posiadamy. Nie chcemy narażać podatników na dodatkowe koszty. My korzystamy z Krajowego Systemu Informacji Policyjnej - wyjaśnia Sokołowski.
Jego zdaniem, polska policja jest zainteresowana współpracą ze służbami z innych krajów. - Dane osób, objętych zakazem stadionowym przez inne państwa, będziemy wprowadzać do naszego Krajowego Systemu i przekazywać innym służbom i organizatorowi. Po Euro dane te zostaną usunięte z systemu. Jesteśmy w trakcie kontaktowania się i podpisywania umów z państwami, których kibice przyjadą do nas na Euro - podkreśla rzecznik.
Bezpieczeństwo podczas Euro zagrożone?
Regulamin UEFA przewiduje, że osoby objęte zakazem krajowym lub zagranicznym nie zostaną wpuszczone na stadiony podczas Mistrzostw Europy w Polsce i na Ukrainie. Ewentualny bilet będą musiały zwrócić i nie otrzymają za niego z powrotem pieniędzy.
A jeśli cudzoziemiec, który przybędzie do Polski na Euro, dopuści się wybryku chuligańskiego? - Wówczas może zostać wobec niego zastosowany tymczasowy areszt. Jeśli sprawa będzie drobna i będzie dotyczyć przedstawiciela kraju UE, to po stosownych wyjaśnieniach zostanie on wypuszczony. Polski sąd zaś może wymierzyć wobec niego grzywnę, którą przekazujemy do realizacji władzom stosownego państwa. System ten działa bardzo sprawnie - twierdzi w rozmowie z naTemat były minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski.
Ewentualny brak bazy danych zagranicznych pseudokibiców może mieć poważne konsekwencje. Sami policjanci będą mieli utrudnione zadanie dotyczące rozpoznawania osób, które mogą potencjalnie stwarzać zagrożenie podczas piłkarskiego turnieju. Skomplikuje to także organizatorom zawodów zastosowanie odmowy wstępu wobec kibiców objętych zakazem zagranicznym.
Zdaniem NIK istnieją jeszcze szanse na stworzenie rejestru cudzoziemców, którzy nie będą mieli wprawa wejść na polskie stadiony w czasie Euro 2012.
Sąd przesyła orzeczenia policji pocztą tradycyjną
NIK skontrolowało także Komendę Rejonową Policji i Sąd Rejonowy, które zajmują się wykroczeniami i przestępstwami na terenie Śródmieścia w Warszawie. Ponadto kontrola dotyczyła również Komendy Głównej Policji, odpowiedzialnej za tworzenie i prowadzenie rejestrów osób objętych zakazem stadionowym.
"Prowadzona przez Komendanta Głównego Policji baza danych, w której gromadzone są informacje dotyczące bezpieczeństwa imprez masowych, nie była na bieżąco aktualizowana o dane osób, w stosunku do których orzeczono zakazy uczestnictwa w imprezach masowych" - czytamy w raporcie NIK.
Wynika to z faktu, iż polskie sądy z opóźnieniem przekazują służbom informacje o orzeczonych zakazach stadionowych, co umożliwia ukaranym chuliganom wstęp na kolejne mecze.
Jak wynika z art. 41 ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych, Sąd Rejonowy dla Warszawy Śródmieście powinien informować o orzeczonych zakazach policję w ciągu 24 godzin. Raport wskazuje jednak, że sąd ten przesyłał je za pośrednictwem tradycyjnej, a nie elektronicznej poczty. Przez to cała procedura trwała w niektórych przypadkach nawet do 50 dni. Dzięki temu, osoby ukarane mogły spokojnie uczestniczyć w kolejnych meczach piłkarskich.
- Co do zasady, zakaz powinien powodować, że osoba nim objęta w czasie meczu podlega dozorowi policyjnemu. W praktyce oznacza to, że musi ona stawić na swoim komisariacie w czasie zawodów - podkreśla Kwiatkowski.
- Zdarzały się jednak przypadki, gdy nie było pomieszczenia, w którym można było zatrzymać taką osoby. Wówczas stawiała się ona na policji, podpisywała listę i niestety często szła na mecz. Dlatego od 1 styczni tego roku sądy, wobec osób, które były już ukarane zakazem stadionowym, mają obowiązek zastosowania dozoru elektrycznego w postaci obrączki.To sankcja bezwzględnie skuteczna - zaznacza Kwiatkowski.
Skuteczna, o ile informacja na linii sądy-policja przepływa prawidłowo i orzeczenia są przekazywane służbom w szybkim terminie.