"Marta Wierzbicka już od siedmiu lat musi borykać się z wielkimi, skaczącymi kulami pod jej brodą. Nie mówię o jej piersiach, mówię o jądrach gościa, który przedłuża jej kontrakt w TVN-ie" – takie słowa młoda aktorka znana z serialu "Na wspólnej" usłyszała od jednego z kolegów. Normalnie by się pewnie obraziła, ale że zdarzyło się to podczas imprezy zwanej "roastem", przyjęła je ze śmiechem. Bo o to właśnie chodzi w tym przedsięwzięciu, które w Polsce cieszy się coraz większą popularnością.
Roast to coś w rodzaju benefisu, tyle że jego bohater zamiast pochwał słyszy same obelgi. W tym komediowym programie, jak wskazuje sama nazwa, chodzi o "przypiekanie", a więc jak najbardziej finezyjne lżenie uczestników, najczęściej znajomych czy kolegów z branży. Amerykanie roastują od lat. W Polsce to forma młoda, ale prężnie się rozwijająca. W wieczorach wzajemnego wyzywania się wzięli już udział m.in. Piotr Kędzierski, Hubert Urbański, Szymon Majewski i wspomniana Marta Wierzbicka.
– Pierwszy roast zorganizowaliśmy dla 50 osób w małej kawiarni, która dziś już nie istnieje. Na ostatni przyszło 1200 osób, a więc widać, że coraz więcej osób się tym jara. To jest odświeżające, można trochę spuścić powietrza, powiedzieć sobie rzeczy, które w żadnych innych okolicznościach nie miałaby prawa paść. Każdy się na to godzi, więc nie ma mowy o obrażaniu się – opowiada w rozmowie z naTemat Antoni Syrek-Dąbrowski ze Stand-up Polska, grupy komików, która organizuje roasty i w nich uczestniczy.
Dowalić, jak kolega koledze
Pierwszy duży roast z udziałem znanych osób odbył się w październiku 2011 roku, na pierwsze urodziny Stand-up Polska. Gościem specjalnym był Hubert Urbański, a towarzyszyli mu m.in. znani ze stand-upowych występów Abelard Giza i Kacper Ruciński.
"Widziałem ostatnio demotywator ze zdjęciem Huberta. Nie miał podpisu", "Masz wielkie jajca, żeby tutaj być. To nie chodzi o odwagę, ale po prostu jak ktoś jest tak siwy, to jajami szura po ziemi" – mówił do Urbańskiego jeden z uczestników, Karol Kopiec. "Słyszałem, że jak masz problem w łóżku, to twoja żona dzwoni do przyjaciela" – żartował Giza. "My ci tak jedziemy, ale prawda jest taka, że zrobiłeś dla telewizji tyle dobrego, ile nie zrobił żaden prezenter. Nic nie zrobiłeś" – dodawał Bartek Walos.
Dostało się zresztą nie tylko Urbańskiemu, bo roast polega na tym, że wyzywani są wszyscy, nie tylko gwiazda wieczoru. "Stary, urodziłeś się gejem w Polsce. Nie wiem jak można ci bardziej dop****" – mówił Walos do kolegi, Krzysztofa Unruga.
W tym roku obrazić dał się z kolei Piotr Kędzierski, dziennikarz znany z Radia Roxy. Choć w sumie oglądając jego roast można dojść do wniosku, że nawet częściej żartowano z jego znajomej, Marty Wierzbickiej. "Zrobiłem 10-minutowy monolog o sraniu i myślałem, że w tym temacie wiem już wszystko. Ale większego gówna niż twój blog nie widziałem" – stwierdził Abelard Giza. "Dużo się mówi, że Wierzbicka chce pomniejszyć piersi. Ja czytałem jej bloga i pomyślałem: może chcesz powiększyć swój mózg?", "Wierzbicka ma tak wielkie piersi, że jak leży na brzuchu, to wygląda jakby wychodziła z progu" – mówili inni.
Aktorka się odgryzała. "Chłopcy śmieją się głównie z moich piersi. Prawda jest taka, że zarobiłam na nich więcej niż oni wszyscy razem wzięci" – skwitowała. A o Tymonie Tymańskim, którego do udziału w imprezie zaprosił Kędzierski, powiedziała: "Pamiętam, jak go poznałam. Podjechał taką zajebistą furą pod moją podstawówkę i zapytał, czy chciałabym lizaka. Ja mówię: tak, poproszę. On odjechał, bo podobno nie kręcą go laski, które umieją mówić pełnymi zdaniami" [Tymon wcześniej przyznał się do związku z nastolatką - red.].
Potem przyznała w rozmowie z autorem bloga uljaszowanie.blog.pl, że na początku nie mogła przeżyć tego, co się tam działo. "Było strasznie, ale teraz jest świetnie. Spodziewałam się, że będą chamskie teksty, ale na szczęście umiem się z tego śmiać" – stwierdziła.
Roast-cytaty
Piotr Kędzierski o Hubercie Urbańskim: "Hubert najbardziej lubi poniedziałki, bo wtedy wychodzi Gazeta Praca"
Czesław Jurkiewicz o Piotrze Kędzierskim: "Piotr uwielbia robić psikusy ludziom. Jego ulubiony to wsadzanie ludziom penisa do herbaty. Serio"
Abelard Giza do Tymona Tymańskiego: "W grudniu rodzi mi się córka. Daj znać, to może od razu połączymy chrzciny ze ślubem!"
Maciek Adamczyk do Piotra Kędzierskiego: "Słyszałem, że jak byłeś mały wpadłeś do kociołka z gównem. Tam poznałeś Huberta i Abelarda i skończyliście w TVP"
Roast w granicach
No właśnie: czytając komentarze internautów, którzy oglądają roasty, rzuca się w oczy jeden zarzut: ten mówiący o wulgarnych, chamskich i niskich lotów żartach. Tyle że, jak przekonuje Antoni Syrek-Dąbrowski, to po prostu specyfika tego gatunku. – Mnie nie kręcą żarty wyjątkowo niskich lotów, choć rzeczywiście się pojawiają. Dziwi mnie jednak, że niektórzy komentujący piszą o tym, że w Ameryce to na pewno jest lepiej. Hasła amerykańskich komików są jeszcze bardziej obrzydliwe i obleśne – zaznacza.
Dodaje, że roastem wcale nie rządzi zasada "wszystkie chwyty dozwolone". Są granice, na których przekroczenie niektórzy uczestnicy nie pozwalają. – To nie jest pozbawione takiego ludzkiego wymiaru. Wiem, że Pamela Anderson, która chorowała na wirusowe zapalenie wątroby, powiedziała przed roastem , że absolutnie nie zgadza się na żartowanie z tego tematu. U nas było tak, że Hubert Urbański się rozwodził i tydzień przed roastem pojawił się jego wywiad dla "Newsweeka". Smutno nam się zrobiło, bo bardzo to przeżył, więc zadzwoniliśmy do niego i zapytaliśmy, czy chce, by z tego żartować. Powiedział: "spoko, nie ma sprawy" – wspomina.
Urbański się zgodził, więc usłyszał na przykład od uczestników roastu, że pozew rozwodowy złożyły jego córki. Podobno napisały, że "mają dość, że podstarzały dziad uprawia seks z ich mamą". A Sebastian Rejent ze Stand-up Polska mało delikatnie podsumował: "Uwielbiałem 'Milionerów'. Tak jak Twoja żona, dlatego się z Tobą rozwiodła".
– Tu nie chodzi o to, by kogoś naprawdę obrazić, a by pokazać dystans do siebie – tłumaczy Syrek-Dąbrowski.
Kiedy roast Komorowskiego?
Choć roast jest w Polsce coraz bardziej popularny, a bilety na każdą kolejną imprezę sprzedają się coraz szybciej, minie sporo czasu, zanim będziemy mogli ogłosić sukces porównywalny do tego, jaki ten format odniósł w Stanach Zjednoczonych. – W Nowym Jorku funkcjonuje coś takiego jak Friers Club, gdzie odbywają się zamknięte imprezy dla znajomych. Miliony ludzi tam się obrażało. Komik Jeff Ross jeździ nawet w trasy, by obrażać wszystkich. Roast się zresztą skomercjalizował: te z udziałem największych gwiazd transmitowane są w Comedy Central – mówi komik ze Stand-up Polska.
Dobrym wyznacznikiem tego, jak "publiczny lincz" się w USA zakorzenił, jest też fakt, że raz do roku na balu dziennikarzy roastowany jest sam prezydent. To już tradycja - w Polsce nie do pomyślenia. – Na szczęście Polska pod względem mentalności idzie wielotorowo. Jest coraz więcej osób, które mają do siebie dystans. Ta mentalność się zmienia i stopniowo także do roastu Polacy się przyzwyczają. Dajmy im trochę czasu – stwierdza Syrek-Dąbrowski.