Kanclerz Niemiec Angela Merkel doznała urazu podczas wypoczynku w Szwajcarii: upadła podczas jazdy na nartach biegowych. Ma poważne stłuczenie i złamaną miednicę. W środę miała przyjechać do Polski.
O wypadku Merkel poinformował Steffen Seibert, rzecznik prasowy niemieckiego rządu. Jak powiedział, kanclerz jadąc na nartach biegowych przewróciła się tak nieszczęśliwie, że doznała pęknięcia miednicy. Kanclerz Niemiec ma także stłuczone biodro. Do wypadku doszło już kilka dni temu, ale dopiero w piątek udała się do lekarza.
Obrażenia są na tyle poważne, że przez najbliższe trzy tygodnie musi odpoczywać i znacznie ograniczyć swoją działalność. Odwołana więc zostanie jej wizyta w Polsce, która miała rozpocząć się już w środę 8 stycznia.
Ekspert ds. protokołu dyplomatycznego dr Janusz Sibora w rozmowie z naTemat zwraca uwagę na opóźnienie, z jakim opinia publiczna dowiedziała się o kontuzji Merkel. – Jest taka zasada, że opinia publiczna dowiaduje się w momencie, kiedy władza już nie może się wycofać. To jest zaskakujące, że w dobie internetu tak długo udaje się utrzymać takie informacje w tajemnicy. Podobnie było w przypadku kontuzji prezydenta Komorowskiego. Też poinformowano o niej dopiero po kilku dniach – mówi.
– Generalnie takie sytuacje skłaniają mnie do zastanowienia, czy głowy państw, szefowie rządów powinni uprawiać kontuzjogenne sporty. Przecież to już nie pierwszy taki przypadek, a oni nie mają przygotowania, więc są bardziej narażeni na urazy – stwierdza.