W najbliższym czasie możemy oglądać w kinach filmy, które trwają naprawdę długo. "Wilk z Wall Street" i "Hobbit: Pustkowie Samuga" to produkcje, które zajmują widzom około trzech godzin życia. Niektórych to zniechęca, innych – wręcz przeciwnie. Czy metraż filmu ma wpływ na jego odbiór? – Moim zdaniem to dyskusja pozbawiona sensu – mówi Artur Liebhart, dyrektor festiwalu Planete Doc.
Średnia, tzw. "kinowa" długość filmu to 90 minut. Większość rodzimych i zagranicznych produkcji jest realizowana właśnie w takim metrażu – przez 1,5 godziny można z łatwością rozwinąć fabułę opowieści i jednocześnie nie "przegadać" historii. Dłuższe filmy zdarzają się niezwykle rzadko, a jeżeli – są to ogromne produkcje, realizowane z wielkim rozmachem i przy nakładzie sporej ilości środków.
Według rankingu "Polityki" wśród najlepszych, polskich filmów minionego roku znajduje się "Ida" Pawła Pawlikowskiego (1 godz. 20 min.), "W Imię…" Małgorzaty Szumowskiej (1 godz. 26 min.) i "Płynące wieżowce" Tomasza Wasilewskiego (1 godz. 33 min.). Metraż wszystkich produkcji oscyluje w granicy 1,5 godziny – doskonale widać, że to najpopularniejszy – wśród rodzimych producentów i reżyserów – czas trwania kinowej historii. Ale czy długość filmów ma wpływ na ich oglądalność? I jak ma się do rodzimej produkcji?
Definicje i opisy
– Według definicji stosowanych w obowiązujących Programach Operacyjnych Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej filmy pełnometrażowe to filmy fabularne, animowane, dokumentalne o czasie projekcji przekraczającym 70 minut – wyjaśnia Rafał Jankowski z PISF–u. –Dokumentalne filmy średniometrażowe mają czas projekcji od 40 do 70 minut, natomiast dokumentalne filmy krótkometrażowe – do 40 minut. Inaczej sytuacja wygląda w przypadku filmów animowanych: tam czas ich projekcji wynosi w przypadku filmów krótkometrażowych nie więcej niż 15 minut, natomiast w średniometrażowych – od 15 do 70 minut – dodaje.
W Polsce do dystrybucji kinowej trafiają zwykle filmy pełnometrażowe, których długość wynosi od 1,5 do 2 godzin – właśnie tyle trwają inne, pozytywnie ocenione przez Zdzisława Pietrasika z "Polityki" rodzime produkcje: "Drogówka" Smarzowskiego (1 godz. 58 min.), "Chce się żyć" Macieja Pieprzycy (1 godz. 47 min.) i "Papusza" Joanny Kos-Krauze i Krzysztofa Krauzego (2 godz. 11 min.).
Według statystyk z 2013 roku największa ilość osób w 2013 roku (ponad milion widzów) zobaczyła "Drogówkę" Wojciecha Smarzowskiego, na drugim miejscu była "Kraina lodu" (1 godz. 48 minut), potem "Hobbit" (ponad dwie godziny) i "Wałęsa" (2 godz. 7 min). Wśród hitów Polskich kin pojawił się również "Sęp"(2 godz. 13 min), "Układ zamknięty" (1 godz 55 min), "Oszukane" (1 godz. 30 min) i "Bejbi Blues" (1 godz. 45 min).
Jak widać, większość filmów ma "standardową" długość, czasem wykraczającą poza 1,5 godzinną normę o 30 do 45 minut. Dlaczego w Polsce nie produkuje się dłuższych obrazów? Czy dlatego, że nikt by na nie nie przychodził, czy raczej ze względów czysto ekonomicznych?
– Oczywiście ze względów praktycznych – mówi Joanna Solecka z Wajda Studio. – Krótsze formy wymagają mniejszych nakładów finansowych, ale – z drugiej strony – ciężej pozyskać na nie środki – dodaje.
Nasza rozmówczyni podkreśla, że średni koszt standardowego, 1,5 –2 godzinnego, polskiego filmu wynosi od 3 do 6 milionów złotych. – Różnica budżetowa dłuższego filmu jest więc ogromna, wiadomo: praca na planie dłuższej produkcji trwa miesiąc, przy krótkim metrażu mamy około tygodnia dni zdjęciowych – mówi Solecka.
Krótsza fabuła, tyle samo uczucia
W Polsce produkuje się również tanie filmy krótkometrażowe, z którymi jest jednak inny problem – Przy filmach krótkometrażowych mamy ten sam wkład emocjonalny twórców co przy dłuższych produkcjach, a przygotowania do rozpoczęcia zdjęć trwają mniej - więcej tyle samo, natomiast różnica w kosztach jest naprawdę znacząca – dodaje.
Joanna Solecka podkreśla, ze krótkometrażowe filmy nie mają w Polsce "życia kinowego", tak samo jak i bardzo długie, kilkugodzinne produkcje. Dlatego też producenci mimo wszystko wolą realizować standardowy metraż obrazu.
– Jest tylko jeden dystrybutor w Polsce, Spectator, który przed pełnometrażowymi produkcjami prezentuje krótkie formy i namawia do tego kina. – To bardzo dobra tradycja, w Polsce robiono tak w latach 70., obecnie wyjątkiem była ostatnia animacja "Warszawa 1935" – mówi Joanna Solecka. – A prezentacja krótkiego metrażu przed dłuższą produkcją to najlepszy sposób na pokazanie świeżego dorobku młodych twórców jak najszerszemu gronu odbiorców – dodaje.
Z punktu widzenia dystrybucji kinowej filmy o "standardowym", 1,5 godzinnym formacie są najbardziej atrakcyjne. – Dystrybutor nie ma nic do gadania, długość filmu jest ustalana już na etapie koprodukcji – mówi Aneta Pluta z Next Film. – Im film jest dłuższy, tym rzadziej będzie wyświetlany w ciągu dnia i tym niższe będą wpływy z biletów – dodaje. – Film nie powinien trwać więcej niż trzy godziny, bo na takim po pierwsze – mało się zarabia, a po drugie – nikt tyle nie wysiedzi w kinie. Im większa ilość seansów, tym większe wpływy zarówno dla producentów, dystrybutorów i kin – mówi Pluta.
Mocne wrażenia i dobra rozrywka
Jak widać widzowie na przytoczonych wcześniej statystykach widzowie chodzą najczęściej na filmy, które mają doskonałą promocję lub wpisują się w ich personalne fascynacje czy są przedłużeniem ulubionego hobby. W 2013 roku największym powodzeniem cieszyły się filmy, które miały opinię "mocnych", "wyrazistych", "ciekawych", "wstrząsających".
Można więc wysnuć wniosek, że widzowie szukają w kinie przede wszystkim "silnych wrażeń" lub dobrze znanej im rozrywki, a metraż filmu ma mniejsze znaczenie. W Polsce nie produkuje się dłuższych filmów, bo nikogo na to nie stać. Natomiast w Stanach – całkiem często, ale jest to wynik biznesowej kalkulacji. Producenci mogą sfinansować trzygodzinnego "Hobbita" lub "Wilka z Wall Street" bo wiedzą, że film przyniesie gigantyczne zyski, ze względu na scenariusz lub grę aktorską.
Czy o produkcji konkretnego filmu decydują sympatie widzów co do konkretnej długości obrazu? Czy trzy godziny to dużo jak na opowiedzenie nawet bardzo złożonej historii?
– Moim zdaniem to dyskusja pozbawiona sensu – mówi Artur Liebhart z Against Gravity, dyrektor festiwalu Planet Doc. – O metrażu filmu zazwyczaj decydują zarówno jego forma, jak i specyfikacji gatunku: tu w grę zazwyczaj wchodzą wymogi rynku, a nie zamierzenia twórcy czy sympatie odbiorcy – mówi Liebhart.
– Warto też zwrócić uwagę na znaczącą różnicę: czy film jest długi, czy nam się dłuży. Jeżeli jesteśmy w stanie siedzieć w kinie przez trzy, a nawet cztery godziny i w ogóle nie przejmować się upływem czasu, to znaczy to tylko tyle, że mamy do czynienia z wybitnym dziełem filmowym – mówi Liebhart. Podkreśla również, że tego typu produkcje są jednak najczęściej pokazywane na festiwalach filmowych, gdzie publiczność jest zdecydowanie bardziej wymagająca jeżeli chodzi o treść i formę przekazu.
Widz a kultura
Nasz rozmówca podkreśla, że współczesny widz może przyjmować treści audiowizualne jedynie w krótkiej formie. A "krótko" z pewnością nie znaczy tyle co kwadrans– To, czy widz jest w stanie spędzić w kinie trzy godziny zależy od czynników niezależnych od producentów i dystrybutorów filmów, bo zmiany, zachodzące w odbiorze sztuki filmowej są dramatycznie szybkie – mówi Liebhart. – Niecałe dwadzieścia lat temu w kinach wyświetlany był wspaniały film węgierskiego reżysera, "Szatańskie tango". Trwał ponad siedem godzin, a był ogromnie oblegany! – mówi dyrektor Planete Doc. – Współczesny, nie-festiwalowy widz nie jest w stanie zarówno sensorycznie, jak i kulturowo odebrać tak długiego filmu, który zostałby odebrany jako jakaś groteska albo happening – dodaje.
Arcydzieła kinowe trwają zazwyczaj bardzo długo – tak jest między innymi z "Metropolis" Fritza Langa i "Czasem Apokalipsy" Francisa Forda Copolli. Jednak współcześnie tego typu filmy wydawane są w tzw. wersjach reżyserskich, dostępnych jedynie dla pasjonatów, którzy bez mrugnięcia okiem są w stanie poświęcić kilka godzin na obejrzenie wybitnego filmu.
Jak będzie oglądalność najnowszych, trzygodzinnych produkcji?
– To nieważne, że te filmy trwają trzy godziny: to bajki, na które przyjdą całe pokolenia – mówi Liebhart. – Są skrojone pod specjalne wymagania określonej publiczności, która z pewnością "wysiedzi" w kinie trzy godziny – dodaje.