To wstrząsające, jak przechodnie w centrum Warszawy potrafili przejść obojętnie obok pijanego człowieka. Obok mnie. Ciekawe, czy byliby równie obojętni, gdybym był uzbrojony w karabin maszynowy. W końcu pijany kierowca może kogoś zabić. Jest jak uzbrojony szaleniec, który nie wie, co robi. W Polsce pijanych kierowców linczuje się słowem i przepisami prawa. Niewątpliwie słusznie. Ale czy nie jest to droga łatwiejsza? Czy skuteczniejsze nie byłoby przełamanie naszej obojętności? Mnie nikt nie próbował powstrzymać, gdy udając pijanego, wsiadałem do auta.
Zaparkowałem samochód w centrum Warszawy, do ręki wziąłem puszkę najtańszego piwa i myślę, że całkiem przekonująco udawałem pijanego, który próbuje wsiąść do samochodu. W ciągu 8 minut eksperymentu, gdy robiłem co mogłem, by zwrócić na siebie uwagę, minęło mnie do 15 pieszych. Widziało mnie także kilkudziesięciu kierowców i pasażerów samochodów, autobusu oraz okoliczni sklepikarze i kliencki sklepów.
Nikt nie zareagował
A zdążyłem zasnąć na drzwiach od samochodu, uruchomić alarm, zbluzgać przechodniów. Nawet rekwizyt w postaci puszki piwa nie wzbudził niczyjej czujności. Jak gdyby nigdy nic mógłbym wsiąść w samochód, odjechać i na najbliższym skrzyżowaniu w kogoś wjechać.
Jedyną reakcję jaką zdołałem wywołać jednego przychodnia, którego zapytałem "co się gapi" była... wzajemna pyskówka. Nie wystraszył się mnie, krzyknąłjedynie "co masz problemy, no co?". Tylko że jakoś zabrakło mu wyobraźni, żeby powstrzymać mnie od próby odjechania samochodem.
Na koniec zapytałem dwóch osób, które widziały mnie w stanie wskazującym, ale rzecz jasna nie zareagowały, czemu mnie nie powstrzymały. Przyznali, że rzeczywiście coś było ze mną nie tak, ale ważniejsza była praca.
Zatem mamy odpowiedź, wystarczyło kilkanaście minut: mocni jesteśmy w gębie, ale kiedy przychodzi co do czego, to na pijanych kierowców większość z nas nie zareaguje.
Nagraliśmy film z moimi próbami:
Antoni Bohdanowicz udaje pijanego kierowcę
A gdyby to się zdarzyło na przykład w Niemczech? Jaka byłaby wtedy reakcja? Chociażby taka, jaką opisał nam jeden z czytelników, który chce zachować anonimowość.
Oto prawdziwa historia pijanego kierowcy:
"Wszystko dzieje się w niewielkiej miejscowości na południu Niemiec. Do hotelu przyjeżdża pijany polski kierowca. Jest godzina 16 po południu. Polak chce wynająć pokój na jedną noc. Recepcjonista czuje od kierowcy alkohol. Wynajmuje mu pokój, ale przy okazji (o czym nie wie pijany kierowca) dzwoni na posterunek policji.
Informuje, że w hotelu jest pijany kierowca, który wynajął pokój na jedną noc i w tej chwili jest w barze i pije już kolejne piwo. Wszyscy wiedzą doskonale, że następnego dnia rano pijany kierowca...nadal będzie pijany. Policjant z komisariatu zjawia się w hotelu po kilkunastu minutach od otrzymania donosu obywatelskiego. Prosi pijanego kierowcę o oddanie kluczyków. Pijany kierowca odmawia.
W tej chwili pojawia się recepcjonista, który informuje kierowcę: jeżeli nie oddasz kluczyków do samochodu nie wynajmiemy Ci pokoju. Poinformowaliśmy wszystkie hotele w okolicy, aby (jeżeli będziesz chciał przenieść się do innego) nie wynajmowali Ci pokoju. Na teren naszego hotelu nie wjedzie taksówka, którą (być może) będziesz chciał wynająć. Ponadto korporacje taxi z naszego miasta też mają zakaz (nieformalny) obsługiwania Ciebie. Jeżeli chcesz sie przespać w hotelowym łózku...oddaj policjantowi kluczyki. Z hotelowego parkingu swoim samochodem i tak nie wyjedziesz - zadba o to nasza obsługa.
Pijany polski kierowca jest bez wyjścia. Oddaje policjantowi kluczyki. Policjant dziękuje i zaprasza po odbiór kluczyków na posterunek policji. Oczywiście kierowca musi być trzeźwy. Aby uzmysłowić pijanemu polskiemu kierowcy jak jest pijany - podaje, mu alkomat. Wychodzi 3,5 promila. Proponuje polskiemu kierowcy, aby wynajął pokój w hotelu na co najmniej dwa dni. (...).
Po kilku dniach polski kierowca zgłasza się na komisariat. Dmucha w alkomat. Wynik 0,0. Policjant oddaje kluczyki. Auto polaka nadal stoi na hotelowym parkingu. Policjant podwozi radiowozem Polaka do hotelu. Ten wsiada do swojego samochodu. Policjant w radiowozie pomaga Polakowi dostać się na autostradę. "Pilotuje go przez kilka kilometrów". Polak wraca swoim samochodem do kraju.
To jest esencja prewencyjnego działania. Nie ma bólu, łez, karania mandatami, zabierania prawa jazdy, zamykania w celi. Jest myślenie..zwykłe myślenie."
Zapamiętajcie wniosek: Ani Tusk, ani Kaczyński, ani Miller, ani nikt inny nie wygrają z pijanymi kierowcami, jeśli każdy z nas pozostanie obojętny. Dlatego mogę powtórzyć wezwanie, które znajduje się w londyńskim metrze: If you see something, say something. Jeśli coś widzisz, powiedz.