– Nie wystąpimy z frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów. Gdyby przyjąć, że jesteśmy sojusznikami Davida Camerona, to na podobnej zasadzie można by powiedzieć, że premier Tusk jest sojusznikiem Eriki Steinbach, bo ona jest sojuszniczką Angeli Merkel – mówi w "Bez autoryzacji" poseł PiS Krzysztof Szczerski.
"Nie całkiem rozumiem, jakie względy przemawiają za tym, by dopuszczać wypłacanie świadczeń komuś, kogo dzieci w ogóle nie przebywają w Wielkiej Brytanii" – powiedział wczoraj wicepremier Wielkiej Brytanii Nick Clegg. No właśnie: jakie względy za tym przemawiają?
Odpowiedź jest prosta: odmowa wypłaty takich świadczeń pachnie dyskryminacją na rynku pracy ze względu na kraj pochodzenia. Przepis europejski określa, że jeśli dane dopłaty są gwarantowane przez system zatrudnienia w jakimś kraju, to niezależnie od pochodzenia narodowego, pracownik ma do nich prawo. Koniec kropka. Propozycje Camerona zmierzają do łamania tego przepisu.
Prezes Kaczyński rozmawiał z Cameronem dwa dni temu. Myśli pan, że stanowisko PiS jako sojusznika w Parlamencie Europejskim, ma dla brytyjskiego premiera jakiekolwiek znaczenie?
Trzeba bardzo wyraźnie rozróżnić obowiązki, jakie w tej sprawie mają opozycja i rząd. Rolą opozycji jest to, by przekazać polityczny sygnał, a już szczególnie do kogoś, z kim mamy kontakt poprzez udział we frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów. To wykonaliśmy, bo bardzo wyraźnie powiedzieliśmy Cameronowi, że nie akceptujemy jego stanowiska. Natomiast rolą rządu jest pójście o krok dalej i zablokowanie ewentualnych proponowanych zmian w traktatach unijnych. Akurat rząd nie powinien się w tej sprawie ograniczać wyłącznie do jednego tweeta ministra Sikorskiego czy jednego telefonu premiera Tuska. To nie jest pierwszy przypadek, kiedy zaniedbuje Polaków mieszkających poza granicami kraju. Mieliśmy agresywne akcje pewnej grupy politycznej w Holandii, mieliśmy problem z prawami Polaków w Niemczech, nie mówiąc już o sytuacji na Litwie. Jak widać, duch pokryzysowego zamykania się na obcokrajowców krąży po Europie. Trzeba się mu przeciwstawić, a nie reagować na Twitterze tak jak Sikorski.
Swoją przyszłość we frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów uzależniacie od tego, jaka będzie odpowiedź Camerona na list prezesa Kaczyńskiego. Ale skoro nie ma wątpliwości, że brytyjski premier nie zmieni stanowiska, może należałoby rozważyć opuszczenie tego ugrupowania.
Nie zrobimy tego, bo frakcja nigdy nie zajmowała się tą sprawą, nigdy nie było wspólnego stanowiska na ten temat. Oczywiście prezes Kaczyński wyraźnie powiedział, że stanowisko w sprawie Polaków utrudnia współpracę w Parlamencie Europejskim, ale ono nie obciąża frakcji, a jeśli już dwustronne stosunki. My rozgraniczamy te dwie rzeczy, więc nie ma mowy o opuszczeniu Europejskich Konserwatystów i Reformatorów.
To nie będzie dla was kłopotliwe? Wicepremier Piechociński już mówi, że głos na PiS w wyborach europejskich to głos na sojuszników Camerona, który stygmatyzuje Polaków.
Piechociński niech się zajmie tym, by Polacy wracali ochoczo do Polski. Ja jestem przekonany, że to nagłe uniesienie niektórych polityków w imieniu Polaków mieszkających w Wielkiej Brytanii wynika z faktu, że dzięki tej sytuacji można zaatakować PiS. To jest dziś główny przedmiot działań rządu i ministra Sikorskiego. Na to też wskazuje wypowiedź Piechocińskiego.
Pan nie czuje tego kłopotu? Partia Camerona dodatkowo zalegalizowała związki partnerskie, więc pewnie nie jest to dla was komfortowe towarzystwo.
Gdyby stanowiska Partii Konserwatywnej Camerona były przyjmowane na poziomie europejskim, to PiS na pewno miałby do nich uwagi. Tymczasem, jak prześledzić stanowiska zajmowane przez Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, to tam nie ma niczego, co byłoby niekorzystne dla Polski. Gdyby przyjąć zasadę, o której tam mówi, to można by powiedzieć, że premier Tusk jest sojusznikiem Eriki Steinbach, bo ona jest sojuszniczką Angeli Merkel. I co: wtedy też politycy PO tak śmiało mówiliby o sojuszniczych relacjach?
To może chociaż zbojkotujecie Tesco, do czego wzywa PSL? Podoba się panu ta akcja?
Mam smutne wrażenie, że duża część polityków mierzy swoją wartość polityczną medialnym rozgłosem. To jest głupia inicjatywa. Nie jest przecież naszym celem wszczynanie wojen z państwami UE. No chyba że taki właśnie jest program PSL. Rozumiem, że PSL wkrótce wezwie do bojkotu niemieckich firm, bo Jugendamty odbieraj ą polskie dzieci, a później weźmie się za Litwę. Będzie jak u Barei: "tych państw nie obsługujemy".