- Narodowcy mogą nęcić populistycznymi hasłami: że Polska będzie niezależna, że zostanie mocarstwem, że będzie silniejsza bez Unii. To niebezpieczny kierunek myślenia, bo w Polsce wszystko dobre, co wydarzyło się po '89 roku, zawdzięczamy wejściu do UE lub NATO - mówi Andrzej Rozenek z Twojego Ruchu w "Bez autoryzacji". O obowiązkowych alkomatach w każdym aucie poseł TR mówi zaś krótko: to bez sensu.
Andrzej Rozenek: Jeśli miałby to być alkomat jednorazowy, to nic to nie da. Każdy będzie go trzymał, ale nie używał – żeby mieć na wypadek kontroli. Przydatne byłyby tylko wielorazowe, ale to duży wydatek, około 300 złotych i nie każdego będzie na to stać. A tylko takie alkomaty miałyby sens i walor edukacyjny, bo mogłyby pokazywać, jak alkohol wolno schodzi z organizmu.
A nie uważa Pan, że to niesprawiedliwe wobec kierowców-abstynentów, zmuszać ich do wydawania na alkomat?
Można patrzeć i od tej strony, że ludzie, którzy nigdy nie piją, mogą się czuć pokrzywdzeni. Ale zawsze może Pan użyczyć auta osobie pijącej, więc od tej strony bym się nie czepiał. Tyle tylko, że i tak to rozwiązanie nie jest praktyczne.
Jeśli pomysł wejdzie w życie, rząd powinien sponsorować te alkomaty kierowcom? Bo takie głosy też się pojawiają.
Hm, to trochę jak akcja z zestawami głośnomówiącymi. Tak było, gdy mówiono dużo o wypadkach powodowanych rozmawianiem przez komórkę. Padł wtedy pomysł, by w każdym aucie obowiązkowo były zestawy głośnomówiące. I nawet jeden z posłów był tym zainteresowany jako importer czy producent takich urządzeń. Zawsze trzeba być czujnym, jak się przerzuca na obywateli takie koszty, choć jednostkowo one nie będą duże. Ale w skali milionów samochodów to się robią poważne pieniądze i bulwersujące jest, że rząd nie myślał przy tym o obywatelach, tylko dla taniego poklasku wprowadzał coś, co nikomu nic nie da.
Tak naprawdę to, co zaprezentował Donald Tusk, to tylko mała cegiełka całego systemu, który powinien być włączony, by rzeczywiście poprawić bezpieczeństwo i ukrócić pijaństwo za kierownicą. Kompletnie nic nie było na temat profilaktyki, kampanii społecznych, by zmienić świadomość, żeby było obciachem siadanie po pijaku za kółkiem. A jest powszechna tolerancja tego zjawiska i nie wiem czy jakikolwiek alkomat coś w tej kwestii zmieni.
Może publikowanie wizerunków złapanych kierowców? Robi tak – z pozytywnym skutkiem – Zielona Góra.
Zanim zaczniemy publikować, trzeba kampanii społecznej, tak jak było przy zakazie palenia. Teraz naprawdę nikomu nie przychodzi do głowy zapalić w towarzystwie, bo to karygodne i naganne. A w przypadku alkoholu obserwuję olbrzymią tolerancję dla pijaństwa, powszechnie, nie tylko jeśli chodzi o prowadzenie pod wpływem. W związku z tym nie wiem czy to będzie obciach, że opublikuje się czyjś wizerunek jak prowadził po pijaku. Większość społeczeństwa powie: "każdemu się zdarza", a chodzi o to, by to było uważane za coś niesamowicie, nieprzeciętnie głupiego.
Na to trzeba lat. Zmieniając temat – Ruch Narodowy w wyborach do europarlamentu ma jakieś szanse na mandaty?
Mam nadzieję, że żadnych mandatów nie zdobędą, ale eksperci przewidują, że po tych wyborach pojawią się w PE eurosceptycy, nawet w dużej grupie. Przy czym dzieje się tak nie tylko w Polsce, ale wszystkich krajach Unii. To wynik kryzysu, ale też niespecjalnie mądrej jurysdykcji unijnej. To, co UE nam ostatnio zaserwowała: zakaz wędzenia ryb i wędlin, bo za dużo w nich substancji smolistych, to absurd i głupota, która zraża ludzi nawet przychylnie nastawionych do UE.
To powoduje, że narodowcy mają większy posłuch?
Może pozornie to ma mały związek z narodowcami, ale jak się nad tym dobrze zastanowić, to od takich rzeczy się zaczyna. Potem narodowcy mogą nęcić populistycznymi hasłami: że Polska będzie niezależna, że zostanie mocarstwem, że będzie silniejsza bez Unii. To niebezpieczny kierunek myślenia, bo w Polsce wszystko dobre, co wydarzyło się po '89 roku, zawdzięczamy wejściu do UE lub NATO. Podstawy takie jak strefa Schengen, otwarte rynki pracy, dzięki czemu mamy stosunkowo niskie bezrobocie w porównaniu do innych krajów UE. To wszystko są ogromne atuty bycia w Unii. Jak się położy to na jednej szali, a na drugiej mrzonki narodowców, to widać w jakim kierunku oni nas próbują prowadzić.
Jeśli już wspomniał Pan o Unii i jej dobrodziejstwach – jednym z nich jest optymalizacja podatkowa, dokonana ostatnio przez LPP. Pan też ich bojkotuje?
Bardzo dziękuję za to pytanie, bo od razu chciałbym przeprosić firmę i wszystkich naszych sympatyków za to, co wydarzyło się u nas na Facebooku – ktoś pochopnie wrzucił mem o bojkocie. Absolutnie Twój Ruch nie chce się do tego przyłączać. Nie pochwalamy wyprowadzania z Polski kapitału, ale chcemy mówić o powodach tego zjawiska, a nie samym efekcie.
Powodem jest to, że państwo polskie nie traktuje przedsiębiorców należycie. Stwarza dużo barier podatkowych i biurokratycznych i nawet najbardziej wytrwali tracą cierpliwość i uciekają. To nie dotyczy tylko LPP, bo wiele firm wiązało z Polską swoją przyszłość, ale musiały opuścić ten kraj albo ze względu na rosnącą lawinę podatkową albo na wymiar sprawiedliwości, który niszczy polską przedsiębiorczość. Przykładów na to jest mnóstwo.
Ministerstwo Finansów chce karać za optymalizację podatkową, jeśli posłużyła ona do "unikania lub płacenia mniejszych podatków". To dobra droga?
Jestem daleki od krytyki LPP i w tym przypadku szukałbym przyczyn tej sytuacji, usuwałbym je żeby się to nie powtórzyło i robiłbym wszystko, żeby ta firma wróciła. Ale nie na zasadzie kar, tylko po to, by opłacało im się tu prowadzić swój biznes.
Rząd, pana zdaniem, rozumie te przyczyny i coś z nimi zrobi? Może nowy minister finansów pomoże?
Myślę, że minister Szczurek to rozumie i musi rozumieć, bo jeszcze nie tak dawno nie był politykiem. Ale jak czytam program rządu to nie znajduję tam ani recepty, ani nawet chęci rozwiązania problemów przedsiębiorców. Wśród wszystkich partii, powiem nieskromnie, jedynie Twój Ruch mówi o tym głośno i wyraźnie. Mamy wiele rozwiązań, które obniżają podatki, koszty pracy, porządkują sprawy z wymiarem sprawiedliwości, ogólnie – byłyby korzystne dla przedsiębiorców.