
Reklama.
W tym tygodniu światło dzienne ujrzały maile wysyłane przez wiceszefową gabinetu gubernatora Christiego, Bridget Anne Kelly, które zdają się potwierdzać tezę, że to w obozie polityka zrodził się pomysł zamknięcia dwóch z trzech pasów ruchu na moście Waszyngtona w New Jersey i że była to zaplanowana akcja wymierzona w burmistrza Fort Lee.
"Nadszedł czas na trochę problemów drogowych w Fort Lee" – pisała do Davida Wildsteina z agencji, która odpowiada za mosty, współpracowniczka gubernatora. "To będzie ciężki wrzesień dla tego małego Serba" – pisał z kolei Wildstein do szefa kampanii wyborczej Christiego. To było zapewne odniesienie do burmistrza Fort Lee, choć ma on chorwackie, a nie serbskie pochodzenie. Polityk ten nie poparł gubernatora w kampanii o reelekcję.
Z powodu tych i podobnych maili Christie został zmuszony do zajęcia stanowiska. Od razu stwierdził, że do momentu opublikowania feralnej korespondencji, był przekonany, że przyczyną zamknięcia pasów ruchu na moście była konieczność przeprowadzenia badań drogowych. "Nie miałem wiedzy w tej sprawie, ani nie byłem w żaden sposób związany z jej zaplanowaniem i wykonaniem" – podkreślił. Poinformował także, że zwolnił zarówno szefa kampanii wyborczej, jak i wiceszefową swojego gabinetu.
Trudno się jednak spodziewać, by takie wytłumaczenia były wystarczające. Prokurator federalny z New Jersey ogłosił, że sprawdzi, czy w tym przypadku doszło do złamania prawa. Poza tym sprawa będzie miała zapewne konsekwencje polityczne. Christie, umiarkowany Republikanin, był dla wielu murowanym kandydatem do skutecznej rywalizacji o fotel prezydenta USA w 2016 roku. Komentatorzy przewidują, że "afera drogowa" może nawet wyeliminować go z gry. Tym bardziej, że przepytywani przez media mieszkańcy, czyli wyborcy gubernatora, nie dają wiary jego wersji wydarzeń.
Źródło: latimes.com