Nowa rzecznik rządu odróżnia się stylem od poprzednika. Pojawiła się już nawet w telewizji śniadaniowej. – Tak samo ważny jest udział w tych programach telewizyjnych, które oglądają osoby niezainteresowane programami czysto politycznymi – mówi Małgorzata Kidawa-Błońska w "Bez autoryzacji".
Czy lepsza komunikacja, o której mówiła pani obejmując stanowisko rzecznika rządu równa się wizytom w telewizjach śniadaniowych? Czy to nie obniżanie powagi urzędu?
Ta wizyta była umówiona wcześniej. Jak pan wie, rzecznikiem jestem dopiero od tygodnia i pewne zobowiązania przyjęłam na siebie jeszcze przed tym. Ale nie widzę w tym nic złego, to dodatek do tego, co powinnam robić.
A najważniejsze są konferencje, porządne informowanie o tym co robi rząd i jakie są najważniejsze działania pana premiera. Uważam jednak, że tak samo ważny jest udział w tych programach telewizyjnych, które oglądają osoby niezainteresowane programami informacyjnymi czy czysto politycznymi.
Miała już pani moment zwątpienia, kiedy powiedziała sobie pani pod nosem "mam już dość tych pytań, próśb o wywiady i dziennikarzy. Biedny Paweł Graś miał ciężko"?
Byłam już rzecznikiem w kampanii i Platformy Obywatelskiej, i pana prezydenta Komorowskiego i wiem, że praca rzecznika polega także na kontaktach z dziennikarzami. Na szczęście wydaje mi się, że większość tych kontaktów jest merytoryczna, dobra. Trzeba zorganizować sobie czas, podzielić zadania. To męczące, ale satysfakcjonujące wyzwanie.
Na ilu ważnych spotkaniach u premiera już pani była?
Codziennie są ważne spotkania. Muszę poznać zasady funkcjonowania tego zespołu i w ostatnich dniach byłam właściwie na kilku ważnych spotkaniach dziennie.
Czyli premier dotrzymuje swojej obietnicy?
Trudno, żebym mogła informować państwa o tym, co zamierza robić rząd i jakie decyzje są podejmowane, jeślibym o tym nie wiedziała. Jeśli mam umieć dobrze to przekazać, muszę mieć bezpośredni dostęp do informacji. Premier o tym wiedział i to mi zapewnił.
Po której stronie w sporze o ministra Michała Królikowskiego stoi premier i stoi pani? Poseł Halicki chce jego dymisji, minister Biernacki mówi, że nie ma mowy.
Premier wyraźnie powiedział, że poglądy ministra to jego prywatna sprawa, dopóki prawo, które stanowi, jest sprawiedliwe i dobre dla wszystkich ludzi, które nie jest prawem uwarunkowanym światopoglądowo. Premier powiedział, że na razie ocenia pracę ministra pozytywnie. Ja z ministrem Królikowskim nie zgadzam się w wielu kwestiach, ale znam rozwiązania prawne, które przygotowywał dla Sejmu i w tej kwestii jest naprawdę dobrym fachowcem.
Według niektórych takim prawem podyktowanym światopoglądowo jest pomysł zaostrzenia kar za aborcję.
Premier mocno to uciął, takich zmian nie będzie. Natychmiast, kiedy pojawiły się informacje, że jest taki pomysł, mocno to uciął. To nie wiceminister kreuję politykę dotyczącą prawa w naszym kraju, ale minister sprawiedliwości i rząd. W tej dziedzinie nie może powstać nic, na co zgody nie wyda premier i rząd.
Czy mam rozumieć słowa premiera o "śmieciówkach odzierających z godności" tak, że również osoby dobrowolnie pracujące na ich podstawie tej godności nie mają?
Ja całe życie pracowałam na tzw. umowach śmieciowych, na umowę o dzieło. Ale mówimy o ludziach, którzy świadomie wybrali, a premier mówił o dużej grupie ludzi, którzy pracują na takich umowach, bo nie mają wyjścia.
Pracodawcy, by zmniejszyć swoje koszty zatrudniają ich na takich umowach, kiedy ci ludzie nie są przez te umowy chronieni. Ciężko pracują, a nie mają szansy na zapewnienie sobie emerytury. Trzeba na to spojrzeć przez pryzmat nie tych osób, które świadomie wybierają śmieciówki, ale są na nie skazane, nie mając żadnej innej możliwości.
Czy pozostanie w takim razie możliwość podpisania takiej umowy, która nie obciąża składkami?
Są różne umowy zlecenia i o dzieło. Chodzi o to, żeby tam gdzie te umowy o dzieło są i spełniają swoją rolę, one zostały zachowane. Ale umowy zlecenia nie powinny być wykorzystywane wtedy, kiedy zakład pracy powinien taką osobę zatrudnić. Chcemy, by ci ludzie mieli gwarancje, więc to wszystko będzie dokładnie przejrzane, aby nikt nie stracił pracy, a jednak te osoby miały poczucie bezpieczeństwa.
Co takiego stało się od tzw. drugiego expose, że premier zmienił zdanie? Przed tym wystąpieniem pojawiały się spekulacje o likwidacji śmieciówek, ale premier mocno je uciął.
Nie można wprowadzać takich zmian jednym, bardzo mocnym cięciem. Nie może być tak, że regulacje w tej sferze spowodują, że ludzie stracą pracę. Trzeba to zrobić bardzo rozważnie i bardzo mądrze. Wtedy, gdy premier przedstawiał drugie expose Polska była w innej sytuacji, bezrobocie rosło. Teraz, w listopadzie, w zasadzie pierwszy raz bezrobocie rok do roku nie rośnie.
Sytuacja się stabilizuje, kryzys się kończy i można podejmować działania, które będą tę sferę naszego życia regulowały. Nie może być tak, że przedsiębiorcy ubiegający się o kontrakty państwowe zapewniają pracownikom pełną opiekę i nie mogą konkurować z tymi, którzy zatrudniają na umowy śmieciowe, nie dając pracownikom gwarancji.
Premier ma w Dolomitach śnieg? Bo i u nas, i na Słowacji słabo.
Ale zaczęło padać w naszych górach. Poza tym oglądałam prognozę pogody i mam nadzieję, że na ferie będzie śnieg dla dzieci.
A jak u premiera?
Nie wiem. Premier jest na urlopie i mam nadzieję, że te kilka dni spędzi w dobrych warunkach i śnieg będzie, będzie mógł jeździć na nartach.