To w końcu musiało się stać. Już w czwartek Legia gra w Lidze Europy ze Sportingiem Lizbona. Tymczasem po serii fatalnych wyników w końcu poleciała głowa trenera Portugalczyków Domingosa Pacienci. Jego następcą ma być Ricardo Sa Pinto. Człowiek, którego dobrze zna Andrzej Juskowiak. Obaj panowie przez rok, w latach 1994-95, wspólnie reprezentowali barwy Sportingu Lizbona. Dlatego to właśnie do byłego reprezentanta Polski od razu postanowiliśmy zadzwonić.
Ricardo Sa Pinto zastąpi Domingosa Paciencię. Jest pan tym zaskoczony?
Raczej nie. Sporting notował ostatnio fatalne wyniki, niegodne tego klubu. A przecież ambicje były olbrzymie. Przed sezonem w klub zainwestowano około 30 milionów euro;. Chcieli grać o tytuł. I na początku grali, dopiero potem coś się zacięło.
Jeszcze nie tak dawno prezydent zapewniał, że nie zmieni trenera...
To typowe dla Portugalczyków. Powiem nawet więcej, gdy prezydent zabiera głos i tak właśnie mówi, zmiana trenera staje się tam bardziej realna. Poza tym nie zapominajmy o reakcji kibiców. Gdy piłkarze wracali po ostatniej porażce z Maritimo, na lotnisku usłyszeli: "Hej, jesteście niegodni, by mieć na sobie koszulkę Sportingu". W nieco brzydszych słowach.
Ricardo Sa Pinto był pana kolegą, graliście razem przez rok. Jaki to człowiek?
To jest legenda Sportingu. Osoba bardzo związana z tym klubem, ceniona w nim, szanowna przez fanów. Oni na pewno ucieszą się z jego nominacji. A jego charakter? Nie ukrywam, że jest osobą porywczą, łatwo wpadającą we wściekłość i to pewnie już niedługo zobaczymy na ławce trenerskiej.
Zadecydowało to, że dobrze zna klub?
To po pierwsze. Druga rzecz to to, że, jak sądzę, Sportingu zapewne nie było stać na wielkie nazwisko. A co za tym idzie na wydanie wielkich pieniędzy na szkoleniowca.
Serce zapewne podpowiada panu Legię. A rozum podpowiada, że kto awansuje do następnej fazy Ligi Europy?
Jeszcze 3 miesiące temu powiedziałbym panu, że Legia nie ma szans. Teraz szanse są porównywalne. Sporting ma lepszych piłkarzy, ale dużo dzieje się wokół drużyny. Ale i Legia to mega niewiadoma. Odszedł Rybus, odchodzi Borysiuk. Ljuboja miał kontuzję, Radović ma. Zamiast o Superpuchar grali z drużyną FC Łapanka, czyli ŁKS-em Łódź.
Może być wszystko?
To taki truizm, ale w tym momencie jak najbardziej na miejscu.