Hollywood po raz kolejny zafascynował się Biblią? W tym roku powstaje kilka spektakularnych i widowiskowych filmów opartych na historiach z Pisma Świętego, stanowiących podstawę cywilizacji. Czy tak silnie wyeksploatowany filmowy motyw można jeszcze przedstawić w ciekawy sposób? – Hollywood będzie musiało przedefiniować swoją specyfikę, ponieważ widzowie coraz częściej wybierają niskobudżetowe filmy z ciekawym scenariuszem – mówi Tomasz Raczek, krytyk filmowy.
W najbliższym czasie Ridley Scott, autor jednych z najbardziej widowiskowych produkcji w historii kina, ma rozpocząć realizację filmu "Exodus", opartego na kanwie starotestamentowej opowieści o wyjściu Izraelitów z Egiptu. W tym roku do kin wchodzi najnowszy film Darrena Arnofsy'ego, reżysera m. in. "Czarnego Łabędzia", oparty również na biblijnej opowieści, tym razem o Noem. Tytułową rolę ma zagrać Russel Crowe, a towarzyszyć mu będą między innymi Emma Watson, Anthony Hopkins i Jennifer Connelly.
W zeszłym roku w stanach rekordy popularności bił serial "Biblia", który – jak sama nazwa wskazuje – stanowi ekranizację Starego i Nowego Testamentu. Wszystkie produkcje są realizowane z ogromnym rozmachem, mają gigantyczne budżety i gwiazdorską obsadę. Na tym przykładzie doskonale widać, że producenci sięgają po tematy stare jak świat, czyli absolutne podstawy kultury judeo-chrześcijańskiej. Każdy z biblijnych wątków był już wielokrotnie przepracowany w każdej z możliwych gałęzi sztuki. Dlaczego Hollywood właśnie teraz sięga po schematy tak doskonale wszystkim znane?
Ridley Scott i Mojżesz
Ridley Scott w swojej karierze miał lepsze i gorsze momenty, jednak nie można mu odmówić, jest jednym z najważniejszych, współczesnych reżyserów. Jest autorem takich produkcji jak "Chłopiec na rowerze", "Łowca androidów", "Thelma i Louise", "Gladiator" i "Helikopter w ogniu". W tym roku zajmuje się realizacją – zarówno od strony producenckiej, jak i reżyserskiej – filmem "Exodus", który do polskich kin ma trafić na początku 2015 roku.
To oczywiście historia Mojżesza, który zaprowadził Izraelitów do Ziemi Obiecanej: uznawana jest za jedną z najważniejszych opowieści Starego Testamentu, doczekała się nawet adaptacji w disneyowskiej wersji. Główną rolę w filmie gra Christian Bale, natomiast Aaron Paul, znany min. z "Breaking Bad" wcieli się w postać Jozuego. – Ten Jozue jest gotowy, by podjąć walkę – mówił aktor w wywiadzie dla Details Magazine. Czy to zapowiedź kinowego nowatorstwa?
Russel Crowe, czyli nowy Noe
Pod koniec marca do polskich kin wchodzi film "Noe: Wybrany przez Boga" Arnofsky'ego. Według opinii krytyków, reżyser tworzy swoją własną wizję przedpotopowego świata, w którym "nie pada deszcz i nie wschodzi zboże, a rządzą nim samozwańczy przywódcy wraz ze swoimi barbarzyńskimi hordami". Noe to jedyna dobra postać na całym świecie, która postanawia uchronić swoją rodzinę przed straszliwym kataklizmem: całość zapowiada się więc jako gwałtowne kino akcji ze spektakularnymi efektami specjalnymi, czyli "czyste" Hollywood.
Każdy nowy film Aronofsy'ego wzbudza ogromne emocje. Czy tym razem będzie podobnie? Według promocyjnych zapowiedzi, to raczej obraz z pogranicza "Władcy Pierścieni" i "Gladiatora", czy superprodukcja dla miłośników przekazu o doskonale znanym, przewidywalnym zakończeniu i spektakularnej realizacji.
Hollywod czyta Biblię. Na nowo?
Dlaczego Hollywood sięga po tematykę biblijną? – Kiedyś producenci wręcz szaleli na punkcie tej tematyki – mówi Marcin Zwierzchowski, redaktor naczelny "Nowej Fantastyki". Warto wspomnieć, że nie tylko filmowcy, ale i malarze czy rzeźbiarze wykorzystywali wątki biblijne do przedstawienia scen seksu, przemocy i krajobrazów, które w ten sposób były "uwznioślane".
Marcin Zwierzchowski uważa, że filmy mogą mieć charakter produkcji fantasy – chodzi tutaj przede wszystkim o specyficzny rodzaj estetyki i efektowność, która jest wpisana w ten rodzaj produkcji.
– Jeżeli nie mamy już komiksów i Harry'ego Pottera, to lepiej jest stworzyć kolejną ekranizację dobrze znanej historii, bo wiadomo, że taka z pewnością przyciągnie widzów. To bezpieczne posunięcie, które gwarantuje zysk nawet przy wręcz astronomicznie wysokich kosztach – wyjaśnia Zwierzchowski. Nasz rozmówca zaznacza, że Hollywood kreuje kolejną modę, a wiadomo, że moda jako taka jest bezpieczna i dobra. Ale czy hollywoodzkie produkcje są interesujące dla widzów? – Oczywiście, przecież stale chodzą na nie tłumy – mówi Zwierzchowski.
Zupełnie innego zdania jest Tomasz Raczek, krytyk filmowy. – Wielkie, hollywodzkie widowiska po prostu przestają być atrakcyjne – mówi Raczek. Nasz rozmówca uważa, że od dwóch lat możemy zaobserwować spadek zainteresowania epickimi, amerykańskimi produkcjami. – Hollywood stoi na progu redefinicji swojego formatu, z pewnością niedługo zacznie się diametralnie zmieniać – mówi Raczek. Krytyk uważa, że właściwie wszystko wskazuje na to, że nowoczesne technologie wykorzystywane w superprodukcjach i rozmach widowiska przegrywają w kontakcie z tymi filmami, które mają mniejszy rozmach i ciekawszy scenariusz.
–Uważam, że ludzie wolą chodzić na bardziej kameralne filmy, które zachwycają swoją historią i sposobem przeprowadzenia narracji – mówi Raczek. – Widzowie czekają na dobre filmy, oparte przede wszystkim na dobrym scenariuszu – mówi Raczek. A czy Biblia jest dobrą podstawą do tworzenia dobrych filmów? – Ze wszystkiego można zrobić coś dobrego i złego. Ale mnie filmy o Biblii nie interesują – dodaje.