Polski biznesmen Zenon Kiszkiel, któremu sitwa Janukowycza zamknęła kopalnię granitu. Jest rozczarowany tym rynkiem.
Polski biznesmen Zenon Kiszkiel, któremu sitwa Janukowycza zamknęła kopalnię granitu. Jest rozczarowany tym rynkiem. YouTube, TBi
Reklama.
Podczas pomarańczowej rewolucji Zenon Kiszkiel, biznesmen ze Strzegomia przez wiele dni nocował w namiocie na Majdanie, kibicując demonstrantom. Kiedy przed dwoma miesiącami odwiedził Euromajdan szybko wyjechał zrezygnowany. - Bandycki socjalizm, nic już nie pomoże temu krajowi. Janukowycz nie odpuści. Broni nie tylko swoich pieniędzy i wpływów, bo za jego rządów politycy stali się najbogatszymi ludźmi w kraju. Uwłaszczyli się na państwowym majątku, Zagraniczni inwestorzy to dla nich krowy z których doi się łapówki. Żal mi tylko zwykłych ludzi, których ma się tam za nic – opowiada biznesmen.
Zenon Kiszkiel jest związany z Ukrainą od prawie 10 lat. W 2006 roku zainwestował 1,5 mln dolarów w kopalnię granitu na wschodzie kraju w obwodzie dniepropietrowskim, kupił tam dom, zna ludzi, ich mentalność, wiele przeżył. Pod koniec 2010 roku, dziewięć miesięcy po zaprzysiężeniu Janukowycza, lokalny prokurator zarzucił polskiemu przedsiębiorcy nielegalną działalność, a 14 instytucji państwowych rozpoczęło drobiazgowe kontrole.
Kiszkiel opowiada, że kiedy przyjechał do ukraińskiej firmy, zastał zamkniętą bramę, pracownicy łącznie z prezesem zostali aresztowani, dokumenty i komputery zarekwirowane przez służby. Kiszkiel mówi nam, że szybko wyszło na jaw, że biznes chciał przejąć wpływowy polityk Parti Regionów Dmytro Szpenow. Polakowi zaproponowało układ: święty spokój w zamian za połowę zysków. - To co udało mi się osiągnąć, to uwolnienie z więzienia bliskich współpracowników. Działalności do dziś nie wznowiłem – mówi przedsiębiorca.
Niepożądany miliard dolarów
Według danych Państwowej Służby Statystki Ukrainy polskie firmy zainwestowały w tym kraju 920 mln dolarów. Poza PZU, bankiem PKO BP, Janem Kulczykiem czy Michałem Sołowowem było wśród nich wiele średniej wielkości rodzinnych firm których właściciele odnieśli w Polsce sukces i chcieli poszerzyć biznes na wschodnie rynki. Jak się okazuje, jesteśmy jednak niemile widzianymi gośćmi. Oligarchowie, którzy wraz z Janukowyczem odzyskali władzę dążą do zniszczenia klasy średniej – uważa Oleh Soskin, ukraiński politolog cytowany niedawno przez „Uważam Rze”.
- Jeśli ktoś prowadzi tam biznes i nie narzeka to znaczy, że zgodził się na układ i opłacanie lokalnych kacyków – mówi pracownik dużej firmy finansowej. Prosi o anonimowość, bo kiedyś po nieprzychylnych władzy komentarzach odebrano mu zezwolenie na pracę. Wspomina głośną sprawę Jerzego Konika z Krakowa, którego urzędniczo-bandycka mafia próbowała przegonić z centrum handlowego, jakie wybudował we Lwowie. W wyniku oszustwa próbowano pozbawić go udziałów w firmie. Biznesmen musiał zabarykadować się w biurze i przez kilka dni bronił się przed nasyłanymi bojówkami.
Jedną z najbardziej dotkliwych szykan dla biznesu była kwestia podatku VAT naliczanego od wartości importowanych maszyn i urządzeń, które instalowano w zakładach produkcyjnych polskich firm. Ukraiński rząd obiecał zwolnienie z podatku, ale słowa nie dotrzymał. Potem obiecano, że w lepszych czasach dla budżetu pieniądze zostaną zwrócone. W sumie polskim firmom ukraiński fiskus był winien 100 mln dolarów. Michał Sołowow jeden z największych polskich inwestorów na Ukrainie (fabryka podłóg Barlinek i ceramiki łazienkowej Rovese) musiał sądownie walczyć o zwrot pieniędzy. Podobne spory dotyczyły także polskiego producenta okien Fakro i Kredobanku – filii PKO BP.
Za słabi na samodzielność
- Ukraina nie dorosła do integracji z Unią Europejską. Za dużo tam korupcji i bandytyzmu – mówi Jerzy Panasiuk, handlowiec dużej firmy budowlanej na wschodzie zarabia na kontraktach miliony dolarów. Pracuje tam od ponad 10 lat. Ostatnio brał udział w budowie hotelu Hilton w Kijowie. Jego zdaniem polscy politycy mówiący o wyrwaniu Ukrainy z kręgu wpływów Rosji gadają bzdury, bo dzięki ekipie Janukowicza cały kraj wisi na pasku Putina. - Od małej wioski po największe firmy, ukraińska gospodarka jest uzależniona od dostaw gazu. Państwo stać na opłacanie rachunków, dzięki sprzedaży stali i innych wyrobów hutniczych. Do Europy ukraiński biznes nie wejdzie bo do zaoferowania ma głównie to usługi gospodyń domowych i sprzątaczek – mówi dalej biznesmen.
Zenon Kiszkiel uważa, że wszystko przejmą oligarchowie. Jego plan dla Ukrainy zakłada więc mozolną pracę od podstaw. - Zwolnić Ukraińców z obowiązku wizowego. Niech przy polskiej granicy powstaną Biedronki, Lidle i centra handlowe. Kiedy biznes dobrze się rozkręci, w kilka lat przeciągniemy na naszą stronę większość społeczeństwa – mówi biznesmen.