O Janie Pawle II napisał ostatnio, że "był średnim papieżem". Jego wydawnictwo sprzedaje spore nakłady książek politycznych - wbrew logice rynku i społecznym trendom. Odciął się od mediów. "Człowiek z niesamowicie otwartym umysłem" - mówi o nim jeden z byłych współpracowników.
Robert Krasowski to postać równie kontrowersyjna, co intrygująca. Współtworzył i pracował w medialnych gigantach, nie wahał się ostro krytykować np. "Gazety Wyborczej". W jego historii kryje się kilka momentów, których nikt nie chce lub nie potrafi wyjaśnić. Sam Krasowski zaś od mediów się odcina. Kim jest człowiek, który tworzył "Dziennik", "Fakt", a teraz sprzedaje książki?
Dziennikarz początkujący
Krasowski urodził się w 1966 roku w Warszawie. O jego młodości nie krążą legendy ani opowieści, a kariera zaczęła się dopiero po transformacji ustrojowej. Założyciel wydawnictwa "Czerwone i czarne" ukończył studia w Instytucie Filozofii na Uniwersytecie Warszawskim. Miał być doktorem, do rozprawy przygotowywał się pod opieką prof. Marcina Króla. Porzucił jednak karierę naukową na rzecz dziennikarstwa.
W mediach zaczął się realizować w 1990 roku, jako reporter polityczny. Pracował wówczas w mało znanej, prywatnej agencji SIS-Serwis. Był też zaangażowany w dzienniki "Życie Warszawy" i "Życie". Wtedy też założył "Warszawski Klub Krytyki Politycznej", w którym opisywano polską politykę. Ówczesna WKKP nie ma jednak nic wspólnego z istniejącą dziś lewicową Krytyką Polityczną.
Krasowski sprzeciwiał się ideologicznym podziałom i uważał, że należy myśleć ponad nimi.
Od brukowca...
Odejście z "Życia" dopiero rozpoczęło przygodę dziennikarską w życiu Roberta Krasowskiego. Stamtąd bowiem publicysta trafił do wydawnictwa Axel Springer Polska, które tworzyło wtedy "Fakt".
Krasowski był autorem dodatku "Europa", gdzie publikowano wywiady z wybitnymi światowymi intelektualistami. Obok tytułów typu "Nie śpię, bo trzymam kredens" można było przeczytać analizy zmian demograficznych w Rosji czy wywiad z Edgarem Wolfrumem. Tak naprawdę, dodatek Krasowskiego był jedynym elementem, który utrzymywał poziom gazety wyżej niż przeciętnego brukowca.
Współpracownicy z Axel Springer nie chcą jednak wypowiadać się o Robercie Krasowskim, zaś swoje milczenie tłumaczą lojalnością.
… Do poważnej publicystyki
O ile jednak w "Fakcie" był tylko jednym ze współtwórców, to na "Dziennik Polska-Europa-Świat" Krasowski miał niebagatelny wpływ. - To on stworzył formułę tamtego "Dziennika" - mówi nam jeden z byłych współpracowników. Dodatek "Europa" również znalazł swoje miejsce w "Dz" - o wiele bardziej odpowiednie, niż w "Fakcie".
O tamtym przedsięwzięciu nasz rozmówca wypowiada się w samych superlatywach.
- "Dz" miał łatkę prawicową, ale był otwarty dla wszystkich. Przewinęło się tam wielu autorów, z prawej i lewej strony, i nikt nigdy nie był wybierany według klucza politycznego.
Jak można opisać Krasowskiego-szefa? - Wymagający, twardy, surowy - zdradza w rozmowie z naTemat. - Ale zawsze bardzo otwarty na różne propozycje i pomysły - dodaje nasz rozmówca. To właśnie: otwartość na poglądy innych, sprawiło, że "Dz" był wyjątkowym przedsięwzięciem.
Pracowali tam ze sobą m.in. Michał Karnowski, Renata Kim, Jerzy Jachowicz czy Piotr Zaremba. Swoje teksty publikowali tam Jan Maria Rokita i Robert Mazurek. Gazeta ta zdobyła dużą popularność, oferowała teksty na wysokim poziomie - nie tylko o tematyce krajowej, ale i międzynarodowej. Po jakimś czasie do "Dz" dołączono dodatek biznesowy "The Wall Street Journal".
Formuła stworzona przez Krasowskiego skończyła się jednak wraz z fuzją "Dziennika" z "Gazetą Prawną". To właśnie wtedy twórca "Dz" opuścił redakcję i było to ostatnie jego duże przedsięwzięcie medialne.
Przeciwny ideologii, ani prawy, ani lewy
W swoich publikacjach w "Dzienniku" Krasowski znowu sprzeciwiał się podziałom światopoglądowym. Szczególnie zarzucał prawicy, że ta jest ideologicznie zmaksymalizowana i uprawia "polityczny romantyzm".
Publicysta był zwolennikiem poglądu, że polityka powinna służyć "ciepłej wodzie w kranie", czyli dobrobytowi materialnemu. To wyrażenie, ukute przez Krasowskiego, stało się potem synonimem prostej i populistycznej polityki.
Przez to właśnie trudno jest byłego dziennikarza, a obecnie wydawcę, określić jako "prawicowy" czy "lewicowy". Krasowski wymyka się klasyfikacjom.
- Zaszufladkowanie go jest niemożliwe. Ma zbyt szeroką osobowość, by powiedzieć o nim prawy lub lewy - ocenia były współpracownik twórcy "Dz". - Jakoś, może, jest mu bliżej do prawego skrzydła, ale trudno to ocenić. Robert ma bardzo otwarty umysł, sam pewnie nie chce, by był jakoś szufladkowany.
Nasz rozmówca podkreśla, że "swoje poglądy polityczne Robert raczej zachowuje dla siebie". - Ale jest bardzo dobrym obserwatorem życia politycznego, społecznego, mniej ekonomicznego - dodaje nasze źródło.
Na wojnie z "Wyborczą"
Pewna rezerwa w okazywaniu poglądów i otwarty umysł nie przeszkadzały Krasowskiemu w krytykowaniu "Gazety Wyborczej". - Pierwszy brukowiec w demokratycznej Polsce powstał w 1989 r. Nie wydał go Springer, lecz Agora. Ten brukowiec, nie zważając na prawdę ani dziennikarskie standardy, niszczył każdego, z kim było mu nie po drodze - pisał w "Dzienniku" twórca o konkurencji.
Publicysta poszedł wówczas na otwartą wojnę z "GW". - Jako metodę przyjęto w tej gazecie mobilizowanie złych emocji. Przeciwników zawsze tam odrealniano, fałszowano ich wizerunki, wkładano im w usta tezy, których nie powiedzieli - zarzucał "Wyborczej" Krasowski.
Nie wahał się on też wprost negatywnie wypowiadać o Adamie Michniku. - Skrajnie fanatyczny Redaktor Naczelny sądził, że ma prawo niszczyć każdego, kto się z nim nie zgadza - oceniał Michnika Krasowski. Jego zdaniem, naczelny "GW" "pół życia poświęcił obronie byłych ubeków". Te słowa tak dotknęły twórcę "Wyborczej", że podał Krasowskiego do sądu, w 2007 roku. W lutym 2012 sąd wreszcie zadecydował, że były redaktor "Faktu" i "Dz" ma przeprosić Michnika, ale wyrok nie jest prawomocny - zapowiadano odwołanie.
Dziś wydaje książki
Po kilkunastu latach w prasie Robert Krasowski dystansuje się od mediów. Nie wypowiada się dla nich, nie udziela wywiadów, niemal nie publikuje. Zdarzają się wyjątki - jak np. jego teksty dla "Polityki" czy wywiad udzielony Tomaszowi Machale. Fragmenty tego wywiadu, zresztą, wzbudziły wśród naszych czytelników spore kontrowersje.
Ale poza tym, na aktywność Krasowskiego w mediach nie ma co liczyć.
- To pewnie jego prywatne powody, ale też na pewno przedsiębiorstwo, które prowadzi - ocenia nasz rozmówca. I faktycznie - wydawnictwo Czerwone i Czarne, założone przez Krasowskiego w 2009 roku, odnosi spore sukcesy. Swoje książki publikują tam m.in. Cezary Michalski, prof. Zbigniew Lew-Starowicz, Piotr Zaremba czy prof. Paweł Śpiewak. Dla wielu studentów polityczne publikacje Czerwonego i Czarnego są niezbędnikiem, jeśli ktoś chce posiadać gruntowną wiedzę na temat najnowszej historii polskiej polityki.
O Robercie Krasowskim krążą też na mieście różne plotki. O jego odejściu z "Dziennika" i zrezygnowaniu z pracy dziennikarskiej. Tych jednak nie powtórzymy, gdyż w postaci tego filozofa, dziennikarza i wydawcy nie tajemnicze epizody są najciekawsze. Tylko fakt, że udało mu się wyjść z systemu, z którego mało kto wychodzi - szczególnie, jeśli ma na swoim koncie takie przedsięwzięcia jak Krasowski.