Rejestrujemy własny suplement diety - "Kofein"
Rejestrujemy własny suplement diety - "Kofein" Fot. naTemat
Reklama.
Dzięki suplementom uleczysz niekomfortowe dolegliwości i poprawisz jakość życia - przekonują producenci. Mają sposób na każdy problem. Gdy włosy tracą blask, paznokcie się rozdwajają, serce jest osłabione lub potrzeba więcej energii, wystarczy łyknąć pigułkę. Wielu z nas tak uważa - bo niby dlaczego nie? Przecież tak jest napisane na opakowaniu, w taki sposób przedstawia to atrakcyjna pani w reklamie. A co, jeśli nie ma to nic wspólnego z leczeniem a jedynie jest sposobem na łatwy zarobek?
Obawiam się, że dzięki nazwaniu zwykłego produktu "suplementem", zyskuje on magiczną moc. Postanowiłam więc sprawdzić, w jaki sposób może to osiągnąć, próbując zarejestrować zwykłą kawę jako suplement. Kawa, która w naturalny sposób pobudza, oraz jest składnikiem wielu wspomagaczy odchudzania czy koncentracji, zyska inną nazwę i nową formę. Jakie produkty mogą zyskać takie miano i czy jest to trudne? Zaraz się przekonamy.
Krok pierwszy - nazwa produktu. Niech moja kawa zyska nadzwyczajną moc. Reklama jest bowiem dźwignią handlu. Moja kawa od dziś nazywa się "Kofein", ponieważ jak większość suplementów, nazwa powinna mieć wyraźny związek z "substancją aktywną".

Krok drugi
- zmiana formy. Suplement diety, wedle Ustawy o Bezpieczeństwie Żywności i Żywienia, powinien być produkowany w formule umożliwiającej dawkowanie, a więc w postaci kapsułek, saszetek z proszkiem, ampułek z płynem i tym podobne. Moją kawę będę sprzedawać w postaci saszetek z proszkiem - takich samych jak kawa 3w1.

Krok trzeci
- formalności. Według prawa unijnego, oraz ustawodawcy, aby sprzedawać suplement diety, wystarczy zgłosić go do Głównego Inspektora Sanitarnego, podając nazwę produktu i niezbędne informacje, które powinno zawierać opakowanie, czyli:
1. określenie "suplement diety";
2. nazwy kategorii składników odżywczych lub substancji charakteryzujących produkt lub wskazanie ich właściwości;
3. porcję produktu zalecaną do spożycia w ciągu dnia;
4. ostrzeżenie dotyczące nieprzekraczania zalecanej porcji do spożycia w ciągu dnia;
5. stwierdzenie, że suplementy diety nie mogą być stosowane jako substytut (zamiennik) zróżnicowanej diety;
6. stwierdzenie, że suplementy diety powinny być przechowywane w sposób niedostępny dla małych dzieci.

I koniec.
Suplement został zanotowany i wpisany do rejestru, można go zatem legalnie sprzedawać. Zwykła kawa od dziś zyskała nowe miano.
Chwileczkę… dlaczego tak łatwo? I dlaczego nikt mi nie każe przeprowadzać badań nad skutecznością? Coś tu nie gra.
- Suplementy diety to żywność i tak samo jak się nie rejestruje pieczywa, tak samo nie rejestrujemy suplementów - tłumaczy Jan Bondar, rzecznik prasowy Głównego Inspektoratu Sanitarnego - Suplementy podlegają tzw. notyfikacji: producent pisze, że będzie sprzedawał taki i taki produkt o takiej i takiej nazwie i o takim składzie, i na tym polega cała procedura - informuje.
Okazuje się, że suplement diety nic z właściwościami leczniczymi wspólnego nie ma. Zgodnie z ustawą, suplement jest żywnością i podlega dokładnie takim samym regulacjom jak żywność. Suplementy diety nie mają na celu dawać żadnej korzyści zdrowotnej, a jedynie uzupełniać normalną dietę. Z prawnego punktu widzenia, nie ma w tym nic kontrowersyjnego. A producenci zarabiają - na naiwności konsumentów.

Co czwarty Polak* wzbogaca swoją dietę suplementami. Można je kupić wszędzie - w kioskach, supermarketach, sklepach osiedlowych i na stacjach benzynowych. W 2012 roku wydaliśmy na nie aż 2,5 miliarda złotych CZYTAJ WIĘCEJ

- Suplementy diety nie leczą i nie zapobiegają chorobom. Sugerowanie takich właściwości jest niezgodne z prawem. Zakazane jest również w reklamie i na etykiecie zamieszczanie informacji sugerujących, że produkt ma właściwości lecznicze - twierdzi Jan Bondar - Nie prowadzimy badań nad suplementami ani nad składem procentowym substancji w nich zawartych. Tak samo jak nikt nie bada ilości karotenu w marchwi. Suplementy są sprawdzane tak jak cała żywność, czyli pod kątem ewentualnych zanieczyszczeń - dodaje.
Co to wszystko oznacza? Okazuje się, że producent suplementu diety nie ma żadnego obowiązku potwierdzać jego skuteczności. Teoretycznie więc moglibyśmy kupować za grube pieniądze… placebo. A jak nie ma badań na temat skuteczności, to nie ma też badań na temat działań niepożądanych. Kto z nas bowiem zastanawia się nad długotrwałym działaniem kofeiny - która jest składnikiem wielu środków odchudzających czy wspomagających koncentrację?

To suplement, czy lek?
Czy kawa, którą wyprodukowałam może być uznana za lek? Niestety nie, bo w przypadku rejestracji produktów leczniczych procedura jest o wiele bardziej skomplikowana.
Aby wprowadzić lek na rynek należy przedstawić go do rejestracji przez urząd rejestracji produktów leczniczych i postarać się o zgodę Ministra Zdrowia. Cały proces wytwarzania musi być kontrolowany przez Głównego Inspektora Farmaceutycznego, a niezbędnym czynnikiem jest przeprowadzenie szczegółowych badań klinicznych, dokumentujących skuteczność terapeutyczną leku. Bo lek, w przeciwieństwie do suplementu musi leczyć i musi działać.
Warto wiedzieć, że niektórzy producenci, aby uniknąć skomplikowanej procedury i kosztów badań, próbują zarejestrować leki jako suplement diety. To również powoduje pewne zagrożenia - z pozoru niewinna tabletka może wpływać na nasz organizm silniej niż nam się wydaje. - Jeśli nie ma pewności czy składniki leku to żywność prowadzimy postępowanie - mówi Jan Bondar - Kontrowersyjne są szczególnie produkty pochodzenia roślinnego. Nie jest wyraźnie określone to, czy np. krwawnik lekarski jest lekiem ziołowym czy żywnością. Opinie naukowców na ten temat się różnią - dodaje.
W przypadkach takich wątpliwości, opinię musi wydać Urząd Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych.
Czy zatem suplementy to pieniądze wyrzucone w błoto? Nie wiadomo. Jedno jest pewne - gdy mamy wątpliwości, trzeba zwrócić się do eksperta. A ten czeka na nas w okienku każdej apteki. Pytajmy farmaceutów, bo kto pyta nie błądzi i… nie traci pieniędzy.