
Walczący o przetrwanie LOT musi zmagać się nie tylko z konkurencją, ale i z własnymi pracownikami. A dokładnie z ich częścią, zrzeszoną w związkach zawodowych. W wysuwaniu kolejnych żądań przodują piloci. Firma właśnie zwolniła kilkunastu z nich, którzy próbowali sabotować działalność linii lotniczej masowo udając się na zwolenienia lekarskie w szczycie przedświątecznego sezonu. W tym starciu górą były władze firmy, ale walka o złamanie dominacji związków będzie długa i trudna. Ale nie ma innej możliwości.
Pod koniec zeszłego roku 26 pilotów nagle zapadło na tajemniczą chorobę (podobno ból ucha) i zgłosiło się do zakładowego doktora po zwolnienia lekarskie. Doktor musiał je wystawić, ale ostrzegł, że cała sprawa wydaje mu się podejrzana i władze firmy mogą wyciągnąć konsekwencje wobec związkowców. Część z nich nagle więc ozdrowiała, ale 14 pilotów odmówiło wejścia do kokpitu. Oprócz bólu ucha tłumaczyło się złym samopoczuciem, a nawet nagle wyrobionym lękiem przed lataniem!
W tym tygodniu zakończyliśmy wręczanie wypowiedzeń niedużej grupie pilotów, która w świetle zgromadzonych dowodów w drodze zmowy usiłowała okazać swój brak zgody na przeprowadzane zmian niezbędnych do poprawy sytuacji Spółki.
Tuż przed Świętami Bożego Narodzenia, w kilkanaście minut po zakończeniu spotkania związkowego kilkunastu zaplanowanych na ten dzień i dzień następny pilotów grupowo zapadło na tajemniczą chorobę i ustawiło się w kolejce do lekarza po zwolnienia.
Sytuacja ta wywołała ogromne trudności operacyjne. Wyszliśmy z nich tylko dzięki mobilizacji centrum operacyjnego i pracy tych pilotów, którzy tego dnia zdecydowali się na dodatkowe rejsy, pomimo zaplanowanego wypoczynku.
Jako, iż w dniu 20 grudnia mieliśmy bardzo duży ruch przedświąteczny, zmuszeni zostaliśmy do wynajmowania dodatkowych samolotów od konkurencji, ale co najgorsze, również do anulowania niektórych rejsów. Tak więc w pierwszej kolejności uszczerbek ponieśli pasażerowie, a drugiej my wszyscy jako firma.
Tego dnia zamiast zarabiać, musieliśmy wydać dodatkowo i zupełnie niepotrzebnie kilkaset tysięcy złotych. W sytuacji restrukturyzacji, walki o płynność finansową, szukania wszędzie mniejszych kosztów, zadaję sobie pytanie, kto odda nam te stracone pieniądze?
Dlatego chciałem Państwu jednoznacznie przekazać, że zachowania takie Zarząd będzie zawsze traktował jako działanie na szkodę Spółki, uważał je za w pełni dyskwalifikujące i wyciągał możliwe w świetle prawa konsekwencje.
Czy nagła epidemia była efektem przypadkowego przewiania grupy pilotów. Są co do tego poważne wątpliwości. Piloci poczuli się słabo akurat w dniu, w którym zarządzający LOT byli na wyjazdowej sesji strategicznej. "Chorzy" mieli zapewne nadzieję zadania własnej firmie bardzo bolesnych strat.
Do związku zawodowego należy 80% pilotów LOT. Związek to wpływowa organizacja, która coraz zacieklej walczy o swoją pozycję. Aby poprawić publiczny wizerunek właśnie zatrudniła rzecznika prasowego i firmę zajmującą się public relations.
W zależności od typu samolotu i zajmowanego stanowiska nowe stawki dla pilotów wyniosą od 9945 do 15 800 zł. W dotychczas obowiązującym regulaminie było to od 9495 do 22 521 zł. CZYTAJ WIĘCEJ
Związkowcy zdają się jednak nie dostrzegać, że cięcia to jedyne wyjście, jakie pozostało firmie. – Zarząd spółki robi wszystko by nie brać drugiej transzy pomocy (od rządu – red.‚, bo musiałby jeszcze mocniej zredukować siatkę połączeń – wyjaśnia Barbara Pijanowska-Kuras, rzecznik prasowy PLL LOT. – To z kolei oznaczałoby mniej pracy. Cała firma, w tym związkowcy, powinna patrzeć bardziej długofalowo. Spojrzenie krótkoterminowe jest w pewnym sensie pułapką. Obecny stan rzeczy jest po prostu nie do utrzymania – ocenia.
Stojący w obliczu bankructwa LOT chciał zawiązać z pilotami układ gwarantujący im zatrudnienie (chociaż już podczas ostatniej redukcji pracy nie stracił żaden latający pracownik). W zamian oczekiwał zgody na zmniejszenie budżetu na wynagrodzenia o ok. 30 mln zł.
Chociaż piloci są zawodowo w zdecydowanie najlepszej sytuacji, ich związek działa najostrzej, nie stroniąc od gróźb strajku. Nie są też raczej skłonni do dialogu.
Jesteśmy na świeczniku. Obserwują nas i media i politycy i przede wszystkim Unia Europejska, która podejmie decyzje o akceptacji pomocy publicznej. Ale to nie od Komisji zależy to czy LOT przetrwa – to zależy od tego czy udowodnimy Komisji, że przetrwanie LOT-u ma sens, że sami tego chcemy i jesteśmy w stanie to osiągnąć. Tym bardziej dziwi mnie i mocno niepokoi postawa przedstawicieli związków zawodowych, brak najmniejszych chęci nawiązania dialogu, porozumienia i tym samym skupienie na własnych, partykularnych interesach, a nie na interesie spółki i jej pracowników.
Polityczne wsparcie PiS-u
Związkowcy w LOT korzystają z politycznego wsparcia. Sebastian Mikosz jest po raz drugi prezesem LOT. Za pierwszym razem stanowisko stracił, bo związkowcy wylobbowali jego zwolnienie u polityków. Teraz, gdy LOT jest w fatalnej sytuacji, związkowcy nie mają wsparcia w PO. Mają za to w PiS. W atakach na władze firmy przodują Adam Kwiatkowski, Maciej Małecki i Dawid Jackiewicz. Ale niedawno trafiła kosa na kamień – politycy zostali pozwani za wysuwanie pod adresem LOT-u nieprawdziwych oskarżeń.


