– Z popularnością jest dziś jak z chorobą weneryczną. Człowiek nawet może nie wiedzieć, że ją ma – powiedział Kuba Wojewódzki w rozmowie z Mikołajem Lizutem, redaktorem naczelnym Radia Rock (do niedawna RoxyFM). W najnowszym wydaniu "Newsweeka" rozmawiają o mediach, popularności Trybsona z "Warsaw Shore" i nagonce na Jerzego Owsiaka.
Mikołaj Lizut w najnowszym "Newsweeku" z Kubą Wojewódzkim rozmawia o tym, jak w ciągu ostatnich dwudziestu lat schamiała polska telewizja. Według dziennikarzy, jest coś obrzydliwie wspólnego dla grupy Weekend, braci Karnowskich, „Gazety Polskiej Codziennie”, Pudelka, Rafała Ziemkiewicza i brukowców. Tym czymś jest ich zdaniem odwoływanie się do naszych najniższych instynktów.
Lizut w rozmowie z Kubą Wojewódzkim przyznaje, że obaj w świecie mediów żyją już ponad 20 lat. Na ich oczach dokonała się medialna rewolucja, która poziom polskiej telewizji sprowadziła do "bazaru z podrabianymi dżinsami". – Moje przerażenie mediami jest przerażeniem człowieka tkwiącego w środku. A więc człowieka uwikłanego, na pewno częściowo winnego – mówi Wojewódzki zaznaczając, że to nic innego, jak tylko pseudo-rozrywkowe programy typu "Idol" sprowadziły polską telewizję na manowce.
– Może sygnał dał "Idol", gdzie położono kres grzecznej telewizji na długo, zanim to hasło wciągnięto na flagowy maszt TVN. "Idol" wypowiedział posłuszeństwo telewizyjnej kurtuazji. Do czasów "Idola" gość w telewizji był witany słowiańskim gestem serdeczności i uprzejmości – wspomina Kuba Wojewódzki dodając, że dziś język wielokrotnie przekraczający tamtejsze schematy stał się medialną normą. Jako przykłady dziennikarz wymienia "Warsaw Shore", "Pamiętniki z Wakacji" czy "Trudne Sprawy".
– Może to naturalny proces? Media stają się coraz bardziej egalitarne. Każdy może je tworzyć. Efekt tych przemian jest taki, że byle pętak może obsobaczyć profesora, a język pętaków staje się normą – odpowiedział Mikołaj Lizut, wyrażając głęboką niechęć do podłości prawicowców, którzy od kilku tygodni wieszają psy na Jerzym Owsiaku – O co im w zasadzie chodzi? To jakiś ponury koktajl chrześcijańsko-narodowej zawiści, podejrzliwości, strachu i zwykłej podłości – mówi dziennikarz.
Zdaniem Wojewódzkiego zwrot "język nienawiści" stracił swoje pierwotne znaczenie. – Ten język stał się językiem skutecznej komunikacji, naszą mową potoczną. Od Trybsona z "Warsaw Shore" przez anonimowego dziennikarza Pudelka po profesor Krystynę Pawłowicz – odpowiada Lizutowi Wojewódzki.
– Jeśli prawdą jest, że człowiek poznaje sam siebie, przeglądając się w oczach drugiego człowieka, to media działają jak hiperwentylacja. – mówi Mikołaj Lizut dodając, że od przeglądania się w oczach milionów można stracić rozum. – Co zresztą w nich zobaczysz? Nienawiść! – dodaje.