Playboy kończy 20 lat. Marcin Meller dla naTemat: Raz widziałem zawstydzonego Wojewódzkiego
Michał Mańkowski
05 kwietnia 2012, 15:40·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 05 kwietnia 2012, 15:40
Polska edycja Playboya kończy właśnie dwadzieścia lat, a jak mówi nam redaktor naczelny magazynu: - Dwudziestolatek to już całkiem poważny facet. Marcin Meller w rozmowie z naTemat opowiada o tym, jak zmieniał się wizerunek polskiego playboya, czym magazyn wpisał się w polską kulturę, a także kiedy i dlaczego Kuba Wojewódzki był naprawdę zawstydzony.
Reklama.
Przez dwadzieścia lat gwiazdy w Polsce pojawiały się i gasły. Cały ten czas wiernie towarzyszył im Playboy, który znacząco zaznaczył swoją obecność w naszej kulturze. Początki do łatwych nie należały, bo dwie dekady temu kupowanie "takiej gazety" było wstydem. A i same modelki nie dobijały się na sesje zdjęciowe drzwiami i oknami. - Dziś jesteśmy szanowanym pismem, skierowanym do głównego nurtu wykształconych ludzi. To idealne połączenie uwielbienia do kobiecego piękna z ambitniejszą rozrywką - mówi Marcin Meller.
Playboy?
Na świecie istnieje od ponad 50 lat, jest jedną z trzech najlepiej rozpoznawalnych marek na świecie. Polska edycja pod względem wielkości nakładu zajmuje 4. miejsce wśród wszystkich 17 edycji.
Playboy to nie tylko zdjęcia kobiet, ale przede wszystkim wspaniałe wywiady z ikonami pop kultury oraz opowiadania literackich noblistów. CZYTAJ WIĘCEJ
Źródło: www.marquard.pl
Playboy wbrew powszechnym stereotypom to nie tylko "gołe babki". Meller, jako redaktor naczelny stara się, żeby magazyn był połączeniem ambitnej kultury z zdystansowanym spojrzeniem na świat. - To unikalna mieszanka różnych nurtów. Pokazujemy fajniejszą stronę życia. Są u nas ciekawe historie, sporty ekstremalne, kultura, zabawa czy technologie - mówi.
Przez ostatnie dwadzieścia lat w Polsce zmieniło się niemal wszystko. Zmieniły się też męsko-damskie ideały. Dawniej wystarczyły białe skarpetki, dziś mężczyzna musi reprezentować sobą dużo więcej. Dlatego w Playboy'u nie znajdziemy gwiazdek jednego sezonu. - Faceci, z którymi robimy wywiady muszą sobą coś reprezentować. Nie mogą jechać na jednorazowych skandalach. Za ich osobowością musi coś stać - wyjaśnia Meller.
Przez lata wizerunek mężczyzny-playboya ewoluował. - Kilkanaście lat temu, nawet wykształcony i w miarę zamożny mężczyzna uważał, że jak kupi dezodorant i umyje zęby to sprawa załatwiona. To smutne, ale niestety prawdziwe. Dzisiaj to co kiedyś uchodziło za niemęskie jest normą. Czasami żartuję, że faceci spędzają w łazience więcej czasu niż ich partnerki, żony i kochanki - dodaje Meller
Kilka lat temu podjęto próbę wskazania ideału faceta. Polska edycja Playboya zamówiła badania, które miały go wyłonić. Numerem jeden okazał się… Krzysztof Hołowczyc. - To całkiem mądry wybór, osiągnął bardzo wiele w sportowej karierze. Bawił się w politykę i działania społeczne. Ma poczucie humoru i korzysta z życia. Nie dziwię się, że innym się to podoba - mówi naczelny.
Kto czyta Playboy'a?
Czytelnik to wykształcony, spełniony zawodowo mężczyzna, o wysokiej kulturze osobistej, zainteresowany sztuką,
otwarty na świat i inne kultury. Jest aktywny, nowoczesny, ceni wygodę i wysoki standard życia. CZYTAJ WIĘCEJ
źródło: www.marquard.pl
Dzisiaj magazyn celowo nie kreuje wizerunku Playboya. - Dla jednych wzorem będzie szalejący Borys Szyc, dla drugich Adam Nowak, ojciec czwórki dzieci, który jest równie pasjonującym mężczyzną - mówi naczelny Playboya. Jest tylko jedno konkretne kryterium: - Ciekawa osobowości - wyjaśnia Marcin Meller.
Opublikowano właśnie jubileuszowy cykl czterdziestu najlepszych wywiadów wywiadów z ostatnich pięciu lat magazynu. - Są tam naprawdę wszyscy: młodzi, starzy, grubi chudzi. Łączy ich jedno - każdy ma swoją historię. Z jednej strony jest np. Pazura i Saleta z drugiej Gajos lub Kazik. Ci faceci własną pasją i ambicją oraz ciężką pracą osiągnęli coś w życiu - tłumaczy redaktor naczelny.
Playboy oprócz ciekawych historii to przede wszystkim piękne i nagie kobiety. Przed dwadzieścia lat zmienił się nie tyle ich wygląd, co ich podejście do rozbierania się na łamach magazynu. - W męskich gustach specjalnie dramatycznych zmian nie ma. Czytelnicy na okładce wolą nawet mniej znaną Polkę od najbardziej znanej cudzoziemki. Rozmawiałem z naczelnymi w różnych krajach i tak jest wszędzie. To taki lokalny patriotyzm - wyjaśnia Meller.
Ciekawe jest, że w Stanach Zjednoczonych stwierdzono pewną zależność pomiędzy figurą modelki a… sytuacją gospodarczą kraju. - Jeżeli wszystko szło dobrze to modelki były szczupłe. Jeżeli sytuacja była dołująca to kobiety nabierały ciała - tłumaczy dziennikarz.
Orgia luksusu w brytyjskim klubie "Killing Kittens". Taki seks tylko dla elit
- Kiedy dwadzieścia lat temu redakcja szukała pierwszej polskiej Playmate to nie była w stanie w ogóle znaleźć kobiety, która zgodziłaby się wystąpić w Playboyu. Wstydziły się - dodaje.
A jak jest teraz? - Kilka lat temu Kuba Wojewódzki rzucił w programie, że szukamy kobiet do wspólnej, grupowej sesji. Efekt? Przyszły setki, a może nawet tysiące zgłoszeń. Dziewczyny wręcz się rzuciły. Do finału mogło trafić tylko kilkanaście, ale to wystarczyło, żeby zawstydzić Kubę, który brał udział w tej sesji. To chyba pierwszy raz, gdy widziałem go zawstydzonego. Był otoczony tłumem pięknych, nagich niewiast i wyjątkowo pilnie studiował czubki swoich butów. To było bezcenne - śmieje się dziennikarz.
Marcin Meller szefuje polskiej edycji Playboy'a od 2003 roku, ale ciężko mu wskazać moment szczególny, czy przełomowy. - To nie jest tak, że chcę uniknąć odpowiedzi. Po prostu każdego miesiąca, gdy dostaję nowy numer to jest on automatycznie moim ulubionym. Wtedy cieszę się, że udało się nam zrobić fajną gazetę - wyjaśnia.
Z wyjątkowym sentymentem wspomina jednak dwa numery. - Pierwszy, który zobaczyłem na własne oczy w wieku piętnastu lat. Znalazłem go w walizce mojego taty. I premierowe wydanie polskiej edycji z 1992 roku. Do tej pory pamiętam tego namalowanego króliczka - wspomina Meller.
- Tych którzy nas czytają pozdrawiam, dziękuję i obiecuję, że w przyszłości będzie równie dobrze. A tym, którzy krytykują, chociaż nigdy nawet nie zajrzeli do środka polecam przeczytać chociaż jeden numer. Zapewniam, że się zdziwią - kończy Marcin Meller