Ludzie odchodzący z korporacji mają najróżniejsze pomysły na dalsze życie. Pisaliśmy już o rolniku, założycielu serwisu internetowego i o kitesurferze... Tym razem nasz rozmówca stwierdził, że będzie sprzedawał czapki i kapelusze. I choć twierdzi, że równie dobrze mógłby zająć się czymkolwiek innym wierzy, że jego biznes "pójdzie". – Nie ma tu miejsca na inne scenariusze – mówi w rozmowie z naTemat Tomasz Dąbkowski.
Tomasz Dąbkowski: Pomysł jest prosty. Zamierzam handlować czapkami i kapeluszami dla kobiet i mężczyzn. Chodziło mi głównie o to, aby zacząć działać w mniejszej skali.
Kiedy rozstał się pan z poprzednią firmą?
Dziś jest pierwszy dzień od 15 lat, kiedy jestem poza pracą.
I jakie to uczucie?
[Śmiech] Chyba ze trzy miesiące wszyscy mnie o to pytali, dlaczego odchodzę i jak się z tym czuję. Ale muszę przyznać, że jeszcze nie odczuwam tej zmiany. Nawet łapię się na tym, że wracam jeszcze myślami do zadań, które były mi przypisane. Więc głowa jeszcze nadal siedzi w korporacji. Odejścia nie odczuje się z dnia na dzień.
Co to była za firma?
Jedna z największych firm ubezpieczeniowych na świecie. Pracowałem tam od 1998 roku, a wcześniej jeszcze dwa lata w innej. To dość długi okres. A pracowałem głównie w dziale aktuarialnym w obszarze raportowania finansowego.
Zawód aktuariusza został w Stanach Zjednoczonych okrzyknięty pracą marzeń.
No tak, jest to jakiś prestiż, natomiast ja sam nie jestem aktuariuszem i może dlatego było mi łatwiej podjąć taką decyzję. Ja do aktuariatu trafiłem przypadkiem. Moja działalność miała raczej charakter biznesowy, czy też organizacyjny. A dlaczego podjąłem decyzję o odejściu? Bardzo wiele osób mnie o to teraz pyta, a ja za każdym razem miałem trochę inną odpowiedź. Tak naprawdę nie ma jednej prostej odpowiedzi.
Spróbujmy.
Zawsze chciałem sprawdzić się w nieco mniejszej skali biznesowej, która jest trochę bliżej życia. Przyszedł najlepszy dla mnie moment, aby to zrobić. Raz sobie wyobraziłem siebie samego w wieku 60 - 70 lat, kiedy to zapytałem się, dlaczego nie dałem sobie tej szansy. I to do mnie przemówiło.
Szansy na co?
Na sprawdzenie się w tworzeniu biznesu, który byłby zweryfikowany przez rynek. To najczystsza forma oceny tego, czy to co robimy, jest dla ludzi dobre, czy nie. Albo pan ma klientów, albo nie. A w dużej firmie te rzeczy zaczynają się zacierać. Szczególnie w tzw. Back Office. Wszystko tam działa według ustalonych zasad i pozostaje niewiele miejsca na własną inwencję twórczą. Zacząłem się czuć, jakbym miał założony gorset, z którego zdecydowałem się uwolnić.
A skąd pomysł, aby sprzedawać właśnie czapki i kapelusze?
Wie pan, to tak naprawdę mógł być każdy inny pomysł. Każdy inny byłby równie dobry. Gdy rozmawiałem z koleżankami i kolegami, którzy też często myślą, aby coś zmienić, o tym jakie pomysły na życie byłyby dobre, stwierdziłem że można by je wysuwać w nieskończoność. W pewnym momencie trzeba sobie powiedzieć stop i uznać, że ten pomysł, który mam tu i teraz, jest dobry i zacząć go realizować.
Ale dlaczego właśnie kapelusze?
Hmm... Chyba wziął się stąd, że przez ostatnie lata dość dużo podróżowałem. Gdy chciałem sobie kupić fajny kapelusz lub czapkę, to robiłem to właśnie w czasie podróży. Podobało mi się, że ludzie za granicą ubierają się znacznie bardziej ciekawy sposób i pomyślałem, że fajnie byłoby wzbogacić nasze ulice dodając im nieco elegancji.
No właśnie, ale czy pański biznes pójdzie? Polacy nie noszą zbyt chętnie kapeluszy.
No cóż, to jest ryzyko, które podejmuję. Zakładam, że ten trend jednak jest dla mnie pozytywny, bo coraz częściej obserwuję mężczyzn i kobiety, którzy noszą różnego rodzaju kapelusze, kaszkiety czy czapki. To nie musi być od razu wielki kapelusz, to może być zwykły kaszkiet, ale nawet on nadaje pewnego stylu osobie, który go nosi. A poza tym noszenie fajnych czapek czy kapelusz jest przyjemne.
W Polsce noszenie kapelusza jest chyba jeszcze dość ekstrawaganckie.
Spójrzmy na beret. Dziś noszony przez mężczyznę kojarzy nam się z malarzem, może kucharzem. A gdy spojrzymy na filmy z lat 60-tych czy 70-tych, beret był normalnym elementem ubioru. A czy dziś kapelusz to ekstrawagancja? Trudno mi powiedzieć. Ale proszę spojrzeć na to, jak ubieramy się dziś, a jak dziesięć lat temu. Ta różnica jest naprawdę duża.
Moim zdaniem, kapelusz jest domknięciem pewnej całości. Ludzi, którzy chcą się ubierać ciekawie i elegancko, a jest tak coraz częściej, to właśnie nakrycie głowy temu służy. Jest w nas jednak pewien rodzaj oporu, który widzę po swoich kolegach. Oni chętnie by kupili kapelusz, a nawet niektórzy to zrobili, tylko mają problem z tym, aby go nosić. Dla niektórych nie jest komfortowe, jeśli się wyróżniamy. Jednak coraz więcej osób nosi czapki i kapelusze, więc myślę, że to niedługo spowszednieje.
Jakie nakrycia głowy chciałby pan sprzedawać? Polskie, światowe?
Mój dzisiejszy dzień, jak i kilka kolejnych będzie poświęconych właśnie temu, aby wybrać odpowiedni asortyment. Ogólnie będą to kapelusze, kaszkiety, czapki, berety i to raczej zagranicznych firm, które mają już swoją markę. Ale poszukuję też pewnego pomysłu na to, jak dobrać ofertę, aby była atrakcyjna dla danej grupy klientów.
A jaka to grupa?
Na tym etapie mojej działalności opieram się na sprzedaży internetowej, więc musi być to grupa osób która dobrze czuje się w intrenecie, a zakupy przez sieć nie stanowią dla niej problemu. Będzie to zatem grupa w wieku 25 - 45 lat.
A czy znalazły się osoby, które cały ten pomysł uznały za wariactwo, że upadł pan na głowę rezygnując z ciepłej i sprawdzonej posadki gwarantującej panu comiesięczną wypłatę itd?
Nawet jeśli nie było osób, które powiedziałyby to wprost, to z pewnością wiele z nich pomyślało w ten sposób. Wyczułem to choćby ze sposobu, w jaki ze mną rozmawiają. Częściej jednak spotykałem się ze zrozumieniem osób, z którymi pracowałem. Coraz więcej osób myśli o czymś podobnym. Rozmawiamy o tym często w pracy. Będąc pod dużą presją tworzymy sobie pewną wizję, alternatywę. Część osób skorzysta ze stojących przed nimi możliwości, a część nie zaryzykuje. Bo, co warto podkreślić, praca w korporacji sama w sobie nie jest niczym złym. Daje bardzo dużo możliwości, szczególnie młodym ludziom dopiero co wkraczającym na rynek pracy.
Kiedy pan rusza?
Strona internetowa jest już prawie gotowa, a najbliższe tygodnie zajmie mi uzupełnianie tej strony o ofertę. Założyłem sobie, że w lutym uda mi się to osiągnąć, więc w kwietniu lub maju sprzedaż mogłaby zacząć się rozkręcać.
No dobrze, a co wtedy, gdy się nie uda?
Wiadomo, że dałem sobie trochę czasu na powodzenie tego przedsięwzięcia. Tę decyzję podjęliśmy wspólnie razem z żoną. Jeżeli nie osiągnę zamierzonych celów to przechodzę do planu B.
To znaczy?
A plan B polega na tym, że mam jeszcze jedną działalność, w której wykorzystuję zdobyte doświadczenie i kontakty w korporacji.
A plan C?
No jak nie powiodą się plan A i plan B to będę szukał pracy. Ale nie widzę tego. Na tą chwilę plan A daje mi taką energię i tak rozpala moją wyobraźnię, że nie ma tu miejsca na inne scenariusze.
***
Minęło kilka miesięcy i pan Tomasz odezwał się do mnie mailowo. Okazało się, że wystarczyło mu środków i zapału, aby dokończyć zapowiadany przez siebie projekt. Jego sklep już działa i można odwiedzić go pod tym adresem: HatHouse.pl