Czy igrzyskom w Soczi rzeczywiście grozi paraliż hotelowy? Prezydent Putin zapowiadał Zimowe Igrzyska Olimpijskie, jakich świat jeszcze nie widział. Tymczasem okazuje się, że jednym z rekordów będzie także tempo, w jakim budowlańcy zmuszeni są wykończyć hotele. W Soczi panuje bowiem ogromny chaos, a dziennikarze nie mają się gdzie podziać. Oto kulisy najdroższych Igrzysk Olimpijskich w historii.
Do rozpoczęcia igrzysk w Soczi pozostało raptem pięć dni. Hotele w regionie Krasnaja Poljana, w których zamieszkać miało kilkuset dziennikarzy, nie są gotowe na przyjęcie gości. Dla komitetu organizacyjnego niewykończone hotele są powodem do wstydu, bo można spodziewać się pierwszych negatywnych relacji prasy, zaskoczonej niewygodami i chaosem. - Trwają intensywne prace wykończeniowe, które już wkrótce poprawią sytuację - obiecuje szef Socog Dmitrij Czernyszenko. Co zatem dzieje się w Soczi?
Wszystkiemu winny deszcz?
Rosjanie za opóźnienia i niedociągnięcia winią głównie deszcz, który w styczniu padał niemal bez przerwy przez bite dziesięć dni. Zdaniem budowlańców, za poślizg odpowiadają także pośrednio niezwykle ostre wymogi bezpieczeństwa. Robotnicy i sprzęt budowlany poruszają się od miesięcy w zwolnionym tempie, bo co chwila są kontrolowani, prześwietlani itd. Dlaczego? Ponieważ w obawie przed atakami terrorystów, Soczi zamieniono w twierdzę, pilnie strzeżoną przez 70 tys. policjantów i żołnierzy.
Rosja na igrzyska w Soczi wydała rekordowe 51 mld dolarów, tym samym czyniąc tegoroczną olimpiadę najdroższą w historii. Dotychczas najdroższe igrzyska zimowe w Nagano w 1998 r. kosztowały... 17,6 mld dol. Samo wybudowanie 60-kilometrowej drogi i kolejki znad morza w góry kosztowało Rosjan więcej,niż cała ostatnia olimpiada zimowa w Vancouver, na którą wydano 8,3 mld dolarów.
- To, że Rosjanie już wdrapali się na przysłowiową palmę pierwszeństwa pod względem organizacyjnym, nie ulega kwestii: wydatki na Olimpiadę w Soczi przekroczyły budżety wszystkich zimowych igrzysk olimpijskich w historii razem wziętych - mówi Wiktor Bater, bloger naTemat i korespondent, który od 18 lat stacjonuje w Moskwie. - Korupcja też pobiła wszelkie rekordy – tylko „Gazprom“, Rosyjska Kolej Żelazna i podległe im spółki zagarnęły ponad 25 miliardów dolarów, których zniknięcia władze zdają się nie dostrzegać - dodaje.
Wielki plac budowy
Stanem robót wykończeniowych zaniepokojony jest nieco MKOI. Tylko sześć z dziewięciu hoteli przewidzianych dla przedstawicieli zagranicznych mediów w regionie Krasnaja Poljana jest gotowych. W pozostałych wciąż trwają roboty wykończeniowe. - Igrzyskom grozi paraliż hotelowy - przestrzega brytyjski "Daily Telegraph". Czy rzeczywiście?
W Soczi docelowo ma być 11 tys. dziennikarzy i 25 tys. wolontariuszy.
- Za chwilę dojdziemy do sytuacji, kiedy ktoś w końcu nie będzie miał gdzie spać - powiedział "Daily Telegraph" jeden z pracowników komitetu organizacyjnego. W hotelach, które już działają, nie zawsze da się bowiem zakwaterować dziennikarzy, bo pokoje zajmowane są przez rosyjskich studentów-wolontariuszy. Ich hotele także nie są gotowe, przeniesiono ich więc do tych, które przeznaczone były dla mediów.
Na szczęście w Soczi nie ma problemów z zakwaterowaniem sportowców. Obie wioski olimpijskie są już gotowe. Problem mają jedynie dziennikarze, którzy z powodu braku dachu nad głową, kierowani są do prywatnych hoteli, w których ceny są niebotycznie wysokie i dobijają nawet do 1000 dolarów za noc. Amerykańska telewizja CNN oszacowała, że tygodniowy pobyt dla jednej osoby to wydatek rzędu... 14 tys. dolarów.
Problemy z wykończeniem hoteli to niewątpliwie cios w wizerunek igrzysk, które przez Władimira Putina jeszcze niedawno reklamowane były jako zimowe igrzyska olimpijska, jakich świat jeszcze nie widział. Ale czy lamenty i narzekania nie są już olimpijską tradycją? Podobnie narzekano cztery lata temu w Vancouver, wytykając organizatorom problemy z komunikacją i brak śniegu. Z kolei w Turynie w 2006 r. również mieliśmy do czynienia z budowlanymi poślizgami i niedokończonymi pokojami.
Soczi rządzi się swoimi prawami a te nieuchronnie zmierzają ku katastrofie. Ze wzgórz wokół najsłynniejszego niegdyś, radzieckiego kurortu nad Morzem Czarnym osypuje się ziemia w postaci lawin błota, linia brzegowa, umocniona tysiącami ton kiepskiej jakości betonu nie wytrzymuje naporu szalejących o tej porze subtropikalnych huraganów, ulewne deszcze wypłukują grunt spod tras przejazdowych i utrudniają dowożenie pół miliona ton śniegu, przygotowanego w górskich wąwozach na wypadek niepogody. I dla organizatorów to obecnie znacznie większy problem, niż zagrożenie terrorystyczne, chociaż do niedawna to ono spędzało sen z powiek kremlowskim włodarzom.